Podobne
- Strona startowa
- Word Studies in the New Testament Vol 1 & 2 (Marvin R Vincent)
- Praktyczny komentarz do Nowego Testamentu Ewangelia Łukasza
- Swiderkowna Rozmowy o Biblii, Nowy Testamen
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa (2)
- Robin Hobb Uczen Skrytobojcy
- Chmielewska Joanna Duza polka (4)
- Collins Suzanne Igrzyska Âśmierci 01 Igrzyska Âśmierci
- McCaffrey Anne Niebiosa Pern (SCAN dal 1040)
- Eddings Dav
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nad łóżkiem i biurkiem wisiały proporczyki Andover i Princeton, na półkach stały trofea zdobyte w takich sportach jak żeglarstwo, narciarstwo, tenis i hokej na trawie.Pokój był zachowany -pieczołowicie odtworzony - w taki sposób, jakby należał do renesansowego księcia.Mikroskop stał koło zestawu do doświadczeń chemicznych, jeden z tomów encyklopedii Britannica leżał na biurku otwarty, ukazując popodkreślaną stronę z odręcznymi notatkami na marginesie.Na stoliku nocnym znajdowały się powieści Dos Passosa i Koestlera, obok napisana na maszynie strona tytułowa eseju autorstwa czcigodnego mieszkańca tego pokoju.“Przyjemności i obowiązki wynikłe z żeglowania po głębokich wodach.Opracował Joshua Appleton, Andover Academy, marzec 1945.” Spod łóżka wystawały trzy pary butów: mokasyny, trampki i czarne skórzane półbuty do garnituru.Życie przechowane w akcesoriach.Bray skrzywił się w przyćmionym świetle.Był w grobowcu żywego człowieka, otoczony przedmiotami codziennego użytku, które mają pomagać duszy zmarłego w podróży przez ciemności.Było to makabryczne uczucie, kiedy się pomyślało o Joshu Appletonie, elektryzującym, porywającym tłumy senatorze z Massachusetts.Scofield spojrzał na gospodynię.Patrzyła apatycznie na zbiór fotografii na ścianie.Bray podszedł bliżej i zaczął się im przyglądać.Były to zdjęcia młodego Josha Appletona i kilku przyjaciół.Ci sami przyjaciele, najwyraźniej załoga żaglowca, widnieli na okazyjnej fotografii, powieszonej w środku.Czterech młodzieńców stojących na pokładzie łodzi trzymało długi transparent: Regaty w Marblehead - lato 1949.Tylko centralna fotografia i trzy powyżej ukazywały wszystkich czterech członków załogi.Na trzech niższych zdjęciach byli tylko dwaj z tej czwórki: Appleton i inny młody człowiek, obaj rozebrani do pasa, szczupli, muskularni; ściskali sobie ręce nad rumplem, uśmiechali się do obiektywu, stojąc po dwóch stronach masztu, siedzieli na burcie, wznosząc szklanki w toaście.Scofield przyjrzał się im bliżej, a potem porównał z ich towarzyszami.Appleton i jego najbliższy przyjaciel mieli w sobie jakąś siłę, której tamtym brakowało; cechowała ich pewność siebie i poczucie wartości.Nie byli uderzająco podobni, choć mieli zbliżony wzrost i budowę - wysportowani młodzieńcy, dobrze czujący się w swoim towarzystwie - lecz nie byli też całkiem różni.Obaj mieli ostre, choć inne rysy: mocno zarysowane szczęki, wysokie czoła, duże oczy i proste, ciemne włosy.Dziesiątki takich twarzy widuje się na pamiątkowych zdjęciach każdej wyższej uczelni.Jednakże w tych fotografiach było coś niepokojącego.Bray nie wiedział co, ale czuł to.Instynkt.- Wyglądają, jakby byli kuzynami - powiedział.- Przez lata zachowywali się, jakby byli braćmi - odparła kobieta.- W czasie pokoju mieli być partnerami w interesach, w czasie wojny walczyć ramię w ramię.Ale tamten był tchórzem i zdradził mojego syna.Mój piękny Joshua poszedł na wojnę sam i spotkały go straszne rzeczy.Tamten uciekł do Francji i Szwajcarii.Ale sprawiedliwość chadza dziwnymi drogami: zginął w Gstaad, wskutek obrażeń odniesionych na stoku.- O ile wiem, mój syn nigdy od tej pory nie wymówił jego imienia.- Od tej pory?.To znaczy od kiedy?- Od dwudziestu pięciu lat.- Kto to był?Powiedziała mu.Scofieldowi zabrakło tchu.Pokój zawirował mu w oczach.Odnalazł pasterza, ale instynkt mówił mu, żeby szukać dalej.W końcu znalazł brakujący fragment.Najbardziej wstrząsający kawałek łamigłówki był już na miejscu.Potrzebował tylko dowodu lub choćby cienia dowodu, gdyż prawda była zbyt niewiarygodna.Rzeczywiście znajdował się w grobowcu, w grobowcu zmarłego, który od dwudziestu pięciu lat podróżował w ciemności.34.Odprowadził panią Appleton do jej sypialni, nalał jej ostatni kieliszek i wyszedł.Kiedy zamykał drzwi, siedziała na łóżku, nucąc bezdźwięczną melodię: Appleton Hall.na szczycie Appleton Hill.Nuty wystukane na klawikordzie ponad sto lat temu.Nieszczęsne nuty, jak i ona była nieszczęsna, choć nigdy nie dowie się, dlaczego.Wrócił do słabo oświetlonego pokoju, w którym spoczywały wspomnienia, i podszedł do fotografii na ścianie.Zdjął jedną z nich, wyciągnął gwoździk i wygładził palcem dziurkę w tapecie.Nie zapobiegnie to odkryciu kradzieży, ale może je opóźni.Zgasił światło, zamknął drzwi i zszedł na dół do hallu.Rzekoma pielęgniarka była nadal nieprzytomna.Zostawił ją na miejscu; nic by nie zyskał, zabijając ją czy zabierając z sobą.Zgasił wszystkie światła, łącznie z latarniami nad drzwiami frontowymi, i wyślizgnął się na Louisburg Square.Na chodniku skręcił w prawo i zaczął iść szybko do rogu, gdzie znów skręcił, schodząc z Beacon Hill na Charles Street; żeby znaleźć taksówkę.Musiał odebrać swój bagaż ze skrytki na stacji metra w Cambridge.Spacer w dół zbocza dawał mu czas na przemyślenie dalszych kroków.Wyjął fotografię zza szkła, złożył ją ostrożnie - bardzo ostrożnie, żeby nie uszkodzić twarzy - i schował do kieszeni.Musiał znaleźć sobie jakiś pokój.Gdzie mógłby usiąść i wypełnić strony papieru faktami, przypuszczeniami i możliwościami; zrobić zestawienie danych.Nazajutrz rano czekało go dużo pracy, między innymi wizyta w szpitalu stanowym Massachusetts i w bostońskiej bibliotece publicznej.Pokój, który wynajął, niczym się nie różnił od innych pokoi w tanich hotelach dużych miast.Materac miał wygnieciony dołek w środku, a jedyne okno wychodziło na brudny kamienny mur stojący zaledwie parę metrów przed popękaną szybą.Ta dziura miała też jednak pewne zalety, jak wszystkie takie dziury: nikt nie zadawał pytań.Tanie hotele mają swoje miejsce na tym świecie, zwykle służąc tym, którzy nie chcą do świata przynależeć.Samotność jest podstawowym prawem każdego człowieka i nie należy się w nią wtrącać.Scofield był bezpieczny; mógł skoncentrować się na zestawieniu faktów.Do czwartej trzydzieści pięć nad ranem zapełnił siedemnaście stron.Faktami, domysłami, możliwościami.Wypisał wszystko starannie, czytelnie, żeby można to z łatwością odtworzyć.Nie było miejsca na interpretację: akt oskarżenia został sprecyzowany, nawet jeśli brakowało motywów.Zbierał broń, gromadził amunicję - to wszystko, co miał.Położył się na nierównym łóżku i zamknął oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]