Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Jacqueline R. Kanovitz Constitutional Law, Twelfth Edition (2010)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tileth i Segrith, poinformowała Ramoth, podnosząc głowę opartą na przednich łapach.— Naprawdę? — Lessa była równie zaskoczona jak F’lar.— Zapomniałeś, że mają przylecieć?— Nie zapominam o tak wyjątkowych sprawach — skarcił ją, zdejmując pospiesznie miękkie trzewiki wykładane jagnięcym runem i wkładając długie buty, które grzały się przy piecyku.Zrzucił wełnianą kamizelkę, wstał, poprawił kołnierzyk i wysokie mankiety wełnianej koszuli.Lessa, jakby nie zauważając jego przygotowań, zwinęła długi warkocz w bardziej oficjalną koronę i wygładziła fałdy wełnianych spódnicospodni.— Mamy wino, prawda? I może niech Manora przyśle kogoś ze świeżym klahem i wypiekami prosto z pieca — powiedziała.— Ciekawe, po co tu przylecieli! — dodała.— Niewątpliwie nam o tym powiedzą — odparł F’lar, podnosząc ciężką kotarę, która nie pozwalała, by zimno wniknęło do ich przytulnej kwatery.Zmarszczył brwi i wyjrzał na zewnątrz.— Powinni najpierw sprawdzić, jaka jest pogoda.Co za paskudny dzień.Pytali, Ramoth?Nie, przecież bym ci powiedziała.Ja też niczego nie zapominam.Ramoth odwróciła się i spojrzała z wyrzutem na jeźdźczynię.— Oczywiście, że nie.Usłyszała głosy na skalnej półce i wyjrzała za róg skalnej ściany.Pilgra akurat się pośliznęła i musiała się mocno przytrzymać kamienia, by odzyskać równowagę.— Moja miła, trzeba było sprawdzić pogodę — powiedziała współczująco.Pilgra nie była jej ulubioną Władczynią Jeźdźców z Przeszłości, ale każdy, kto wybrał się na wyprawę przy takiej zamieci, i zasługiwał na troskę.— Chodźcie się ogrzać.Zabiorą twoją kurtkę.Widzę, że masz taką modną, dłuższą! Cieplej w nich, prawda?— W cieplejszy dzień by wystarczyła, ale nie spodziewałam się,; że będzie aż tak źle.W Wysokich Rubieżach jest zimno, ale przynąmniej świeci słońce.Przytrzymując mokrą kurtkę, Lessa zauważyła, że wełniane spodnie Pilgry są wypchane na kolanach i brzydko pogniecione na biodrach.— Och, jak tu u was cieplutko — powiedziała starsza kobieta, a jej wzrok pobiegł ku grzejnikom.— Dzień dobry, Ramoth — dodała witając oficjalnie królową, która obserwowała gościa spokojnymi zielonymi oczami.Pilgra szybko podeszła do piecyka, udając, że trzęsie się z zimna.— Są wspaniałe! My także mamy już ogrzewanie, ale nic nie rozgrzeje Wysokich Rubieży.Nagle Lessa zrozumiała, jaki jest cel ich wizyty.W Wysokich Rubieżach może i świeci słońce, ale nie grzeje, stwierdziła Ramoth.Powiedziałam Tiltethowi i Segrith, żeby się wygrzali na piaskach Wylęgarni.Lepiej im tam będzie niż na skalnej polce przy tej pogodzie.Milo, że o tym pomyślałaś, odpowiedziała Lessa.Odwróciła się, by powitać M’randa i spojrzała w jego ściągniętą z zimna twarz.Tak, zdecydowanie chcą porozmawiać o swojej rezygnacji.Nie muszą wprawdzie tego omawiać z Bendenem, bo Weyry są niezależne, ale M’rand bardzo przestrzega takich formalności.— Wina? A może masz ochotę na likier Mistrza Oldive? — spytała go.— Bardzo chętnie, Lesso — powiedział.Wstrząsnął nim atak kaszlu.Dlaczego nie zauważyła wcześniej, jak się postarzał? Kiedy to widzieli się ostatnio? Królowe od czasu do czasu przekazywały sobie wiadomości, ale jeźdźcy się nie odwiedzali.Pamiętała Władcę Wysokich Rubieży jako pełnego życia, żwawego, krzepkiego, prosto się trzymającego mężczyznę.Zmienił się nagle i przygnębiająco.Stał przed nią przygarbiony człowiek, którego twarz — niegdyś przystojna — jakby skurczyła się i wyschła.Policzki pokrywała siatka czerwonych żyłek, na czubku nosa widniały plamy, a pod podbródkiem i na szyi obwisła skóra.Czarne włosy Pilgry nie przebłyskiwały wprawdzie bielą, ale intensywność koloru sugerowała, że kobieta stosuje pewne kosmetyki według przepisów dostarczonych przez Assigi.Z perneńskich korzeni można było robić czerwony barwnik, ale efekt nie był aż tak naturalny jak nowe farby dostępne w wielu odcieniach.F’lar podał wszystkim likier, a Lessa wypytywała o przyjaciół z Weyru i o lorda Bargena, który jeszcze nie pogodził się z faktem, że trzech z jego synów opuściło go i założyło własne gospodarstwa na południu.— Hosbon nieźle sobie radzi — powiedziała Pilgra.— Ma nabrzeże, wieżę bębnów i jacht w Seminole.— Aż tyle udało mu się wycyganić? — zaskoczona Lessa wymieniła spojrzenie z F’łarem, który zaśmiał się pod nosem.— Niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda? Byle kto nie wyciągnąłby tylu różnych rzeczy od Torica — odparł.M’rand przytaknął z entuzjazmem.— No cóż, Bargen nauczył ich wszystkich ciężkiej pracy, bo chciał mieć wybór, gdy nadejdzie czas rezygnacji z władzy.— My także jesteśmy tu w podobnej sprawie, Lesso i F’larze — powiedziała Pilgra, prostując się w fotelu.— Chcemy zrezygnować z funkcji.— Mamy czterech dobrych dowódców skrzydeł, którzy wiedzą o Opadach tyle, co ja — pospieszył z wyjaśnieniami M’rand.— Weyr pójdzie za każdym z nich.Są trzy dobre, silne królowe i jedna młoda, jeszcze przed rują.A my chcemy jechać na południe.Znaleźliśmy sobie miejsce w Cathay, pomagaliśmy tam przy powodzi.Mała zatoczka, chroniona od wschodu i zachodu, nieduży teren, ale nam więcej nie potrzeba.Mamy cztery czy pięć osób z obsługi Weyru, które też chciałyby wygrzać sobie stare kości na słońcu i pójdą z nami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]