Podobne
- Strona startowa
- Campbell Joseph The Masks Of God Primitive Mythology
- Joseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat
- Joseph Campbel The hero with a thousand faces [pdf]
- Farrel Joseph P. Wojna nuklearna sprzed 5 tysicy lat
- Bedier Joseph Dzieje Tristana i Izoldy (2)
- Joseph McMoneagle Wędrujšcy Umysł [up by Esi]
- Tey Josephine Zaginęła Betty Kane
- Philip K. Dick Przez ciemne
- Silverberg Robert Oblicza Wod
- Grisham John Wspolnik (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za mężczyznami śpieszyły kobiety zaniedbując domowe obowiązki i lekceważąc sobie skutki takiego postępowania, a na samym końcu biegły z radosnym świergotem gromadki dzieci upojonych nieoczekiwanymi wrażeniami.Almayer zawołał głośno na żonę i córkę, nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi.Znieruchomiał nasłuchując pilnie.Słaby, oddalony gwar tłumu dosięgną! go teraz świadcząc, że dzieje się coś niezwykłego.Ruszył ku schodom, lecz spojrzawszy ku rzece wstrzymał się nagle na widok czółenka płynącego od strony osiedla radży.Samotny wioślarz, w którym Almayer rozpoznał niebawem Babalatjego.przeprawił się przez rzekę i płynął teraz ku pomostowi pasmem cichej wody wzdłuż brzegu.Wylazł powoli z czółenka i jął przytwierdzać je z przesadną starannością, jak gdyby pragnął odwlec chwilę spotkania z białym, spoglądającym ku niemu z werandy.Ta zwłoka pozwoliła Almayerowi zauważyć ze zdumieniem urzędowy strój Babalatjego.Sembirski statysta przybrany był odpowiednio do wysokiego stanowiska: jaskrawy sarong w kraty ujmował jego biodra, a z gęstych fałd u pasa sterczała srebrna rękojeść krisa, który oglądał światło dzienne tylko podczas wielkich uczt lub też urzędowych przyjęć.Przez lewe ramię i nagą pierś wiekowego dyplomaty biegł błyszczący, lakierowany pas ze skóry, opatrzony mosiężną tabliczką z herbem Niderlandów i napisem: „Sułtan Sembiru”.Głowa.Babalatjego okręcona była czerwonym turbanem, zdobionym frędzlami, spadającymi na lewy policzek i ramię, co nadawało zwiędłej twarzy Małaja pocieszny wyraz zuchowatej wesołości.Przymocowawszy wreszcie czółno należycie, wyprostował się.strzepnął fałdy sarongu i ruszył wielkimi krokami ku domowi podpierając się wysoką hebanową laską, której złota rękojeść, nasadzona drogocennymi kamieniami, skrzyła się w rannym słońcu.Almayer wyciągnął rękę na prawo w kierunku cypla niewidocznego z miejsca, w którym stał: z pomostu widać go było jednak dokładnie.— Babalatji, hej.Babalatji! — zawołał — cóż się tam dzieje? czy widzisz?Babalatji przystanął i wpatrzył się uważnie w tłum na wybrzeżu.Almayer zobaczył po chwili, że Babalatji zbacza ze ścieżki, zbiera w garść fałdy sarongu i puszcza się przez mokrą trawę na przełaj ku błotnistemu przylądkowi.Zaintrygowany, zbiegł ze schodów: usłyszał teraz wyraźnie gwar męskich głosów i przenikliwe krzyki kobiece.Znalazłszy się za domem, ujrzał na niskim przylądku ciżbę ludzi tłoczącą się naokoło czegoś, co wzbudzało ogólne zaciekawienie.Doszedł go głos Babalatjego: widział, jak tłum rozstąpił się przed nim i pochłonął go z gorączkowym gwarem, wzrastającym stopniowo aż do głośnej wrzawy.Gdy Almayer był już blisko tłumu, oderwał się od ciżby jakiś człowiek i biegł ku osadzie nie odpowiadając wcale na jego wołania, aby zatrzymał się i wyjaśnił przyczynę tego poruszenia.Wreszcie Almayer dopadł zbitej gromady, lecz prosił na próżno, aby go przepuszczono; nikt się nie usunął, gdy usiłował przepchnąć się ku brzegowi.Torował sobie drogę powoli i ostrożnie, gdy nagle wydało mu się, że słyszy głos żony dochodzący z największego tłoku.Nie mylił się.był to rzeczywiście jej krzykliwy głos, lecz słychać go było tak niewyraźnie, że nie mógł zrozumieć, o co chodzi.Przestał się przepychać i zwrócił się do otaczających, aby zasięgnąć wyjaśnień, gdy wtem ostry i przeciągły krzyk rozdarł powietrze.Ucichła wrzawa, zamilkły głosy łudzi odpowiadających Almayerowi, a on sam skamieniał ze zdumienia i zgrozy: był już pewien, że jego żona zawodzi nad umarłym.Przypomniał sobie nagle zagadkową nieobecność Niny i oszalały z niepokoju o nią rzucił się przed siebie na oślep, a tłum ustępował przed jego wściekłym naporem z okrzykami zdumienia i bólu.Na wąskim cyplu leżały wydobyte spośród kłód zwłoki nieznajomego, otoczone pierścieniem tłumu.Obok trupa stał Babalatji; wsparł się brodą o rękojeść laski i wlepił nieporuszenie jedyne oko w bezkształtną masę zdruzgotanych członków, poszarpanego ciała i krwawych łachmanów.Gdy Almayer przebił się wreszcie przez ciżbę struchlałych widzów, żona jego zarzuciła zasłonę na twarz topielca, przykucnęła obok zwłok i zawyła ponuro po raz drugi, budząc drepcz przerażenia w oniemiałym tłumie.Ociekający wodą Mahmat zwrócił się do Almayera, żądny powtórzyć swoje opowiadanie.Gdy minął poryw przerażenia i rozpaczy, Almayer uległ tak silnej reakcji, że blask słońca śćmił mu się w oczach; przestał rozumieć, co mówią koło niego.Kiedy potężnym wysiłkiem woli odzyskał panowanie nad sobą, usłyszał słowa Mahmata:— To było tak, tuanie.Sarong zaczepiony był o złamaną gałąź, a on wisiał z głową zanurzoną w wodzie.Kiedy rozpoznałem, co to jest, chciałem się tego pozbyć.Chciałem go wyciągnąć spomiędzy kłód i puścić z prądem.Dlaczego mamy grzebać obcego człowieka pośród chat, aby duch jego straszył nasze żony i dzieci? Czy nie dosyć duchów tu się już wałęsa?Potakujący gwar rozległ się w tłumie i zgłuszył opowiadanie.Mahmat spojrzał z wyrzutem na Babalatjego.— Ale tuan Babalatji kazał mi wyciągnąć zwłoki na brzeg — mówił dalej, zwrócony do Almayera, wodząc oczami po słuchaczach — i wyciągnąłem go za nogi; przywlokłem go tutaj przez błoto, choć serce moje pragnęło widzieć, jak popłynie w dół rzeki.Byłby może wylądował na polance Bulangiego… Oby grób jego ojca został pohańbiony!Stłumione śmiechy zabrzmiały z kilku stron, gdyż nieprzyjaźń Mahmata i Bulangiego była faktem powszechnie znanym i stanowiła niewyczerpany przedmiot zainteresowania dla mieszkańców Sembiru.Wśród ogólnej wesołości rozległ się znowu lament pani Almayer.— Allłahu! cóż się stało tej kobiecie! — wykrzyknął gniewnie Mahmat.— Dotknąłem ścierwa, które nie wiadomo skąd tu się przyplątało, i pokalałem się pized spożyciem ryżu.I to wszystko na rozkaz tuana Babalatjego, aby przypodobać się białemu człowiekowi.C/y jesteś zadowolony, tuanie Almayer? A co ja będę miał za to? Tuan Babalatji powiedział, że dostanę jakąś nagi odę — i to od ciebie, tuanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]