Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Roderick Thorp Szklana pulapka
- Linux. .Mandrake.10.Podręcznik.Użytkownika.[eBook.PL] (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przepraszam mruknął. Naprawdę strasznie mi przykro.Johnston jak zwykle przyjmował porażkę ze stoickim spokojem. Właśnie próbowałem sobie wszystko dokładnie przypomnieć powie-dział. I co? Chyba Oliver ma klucz.To on mnie zamykał.Wydaje mi się, że nikomu gonie oddał. Oliver?Walczący rycerze pojawili się na skraju oświetlonej przestrzeni.Widać byłowyraznie, że gospodarz stawia coraz słabszy opór.Arnaut był lepszym szermie-rzem, a w dodatku Oliver miał trochę w czubie.Arcykapłan, uśmiechając się corazszerzej, zdołał go w końcu zepchnąć z powrotem nad brzeg studni.Ciężko dyszą-cy, zlany potem Oliver oparł się o ramę kołowrotu i bezsilnie opuścił broń.Arnaut przytknął mu czubek miecza do krtani. Litości jęknął Oliver. Błagam o litość.Było jasne, że nie ma na co liczyć.Cervole pchnął go nieco mocniej w gardło,aż gospodarz zacharczał. Lordzie Arnaut, potrzebny nam klucz od klatki odezwał się Marek. Co? Klucz? Jaki klucz?Ociekający potem Oliver uśmiechnął się ironicznie. Tylko ja wiem, gdzie on jest.Arnaut dzgnął go mieczem. To gadaj.Oliver pokręcił głową. Nigdy. Gadaj! powtórzył Arcykapłan. Jak powiesz, daruję ci życie.378 Certes? Nie jestem zdradliwym, dwulicowym Anglikiem wycedził Arnaut.Słowo francuskiego szlachcica, że jeśli oddasz klucz, to cię nie zabiję.Oliver milczał przez chwilę. Dobrze.Odrzucił miecz, sięgnął pod połę kaftana i wyciągnął wielki żelazny klucz.Marek wyrwał mu go z dłoni.Kasztelan popatrzył na Arnauta. Zali można zaufać twemu słowu? Zapewne.Nie zabiję cię. Podszedł bliżej i sięgnął ręką do jego kolan..ale cię wykąpię.Błyskawicznie poderwał mu nogi w górę i Oliver z wrzaskiem poleciał w głąbstudni.Wpadł do cuchnącej wody, zaraz się jednak wynurzył i podpłynął do ścia-ny.Zaczął wodzić rękoma po kamieniach, szukając jakiegoś punktu podparcia.Ale gładka cembrowina była pokryta śliskim czarnym szlamem.Nie miał się cze-go złapać.Zaczął zagarniać wodę ramionami, żeby się utrzymać w pozycji piono-wej.Zadarł głowę i popatrzył na Arnauta. Dobrze pływasz? zapytał Arcykapłan. Bardzo dobrze, ty synu francuskiej świni. Doskonale.W takim razie nie utoniesz zbyt szybko.Arnaut wyprostował się i sztywno skinął głową w kierunku Chrisa i Marka. Jestem waszym dłużnikiem.Niech Bóg obdarzy was swą łaską do końcawaszych dni rzekł i ruszył energicznie do wyjścia.Jego kroki szybko ucichłyna schodach.Marek otworzył kłódkę i wypuścił profesora. Jak stoimy z czasem? spytał Johnston. Jedenaście minut.Pobiegli w stronę schodów.Marek wyraznie utykał, ledwie za nimi nadążał.Z głębi studni doleciał głośniejszy chlupot, a chwilę pózniej przeciągły wrzask: Arnaut! Arnaut!Głos Olivera odbił się echem po całym lochu.00.09.04Na wielkich monitorach w sali kontrolnej widać było, jak technicy pospiesz-nie napełniają osłony wodą.Na razie zbiorniki wytrzymywały.Nikt jednak niezwracał na nie baczniejszej uwagi, wszyscy wpatrywali się z napięciem w gene-rowany przez komputer, lekko migoczący trójwymiarowy wykres funkcji prawdo-podobieństwa.Przez ostatnie dziesięć minut pik systematycznie malał, aż prawiezupełnie zniknął.Na powierzchni szeroko rozlanego garbka tylko sporadyczniepojawiały się chwilowe ostrzejsze wierzchołki.Wszyscy obserwowali to w milczeniu.379Wreszcie pik jakby zaczął znowu rosnąć, na jego szczycie znów ukazały sięnie znikające, wyrazniejsze czubki. Chyba coś się dzieje mruknęła Kramer z nadzieją w głosie.Gordon pokręcił głową. Nie.To raczej tylko przypadkowe fluktuacje. Wydaje mi się, że powoli narastają.Stern nie robił sobie żadnych złudzeń.Gordon miał rację, zmiany kształtu pikunosiły wyraznie przypadkowy charakter, jego wierzchołki nadal były niestabilne. Wygląda na to, że mają tam poważne kłopoty dodał ponuro Gordon.00.05.30Mimo płomieni ogarniających już prawie cały główny dziedziniec Kate za-uważyła ich, gdy tylko pojawili się w drzwiach.Pobiegła w tamtą stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]