Podobne
- Strona startowa
- Eco Umberto Drugie zapiski na pudelku od zapalek
- Eco Umberto Zapiski na pudelku od zapalek ( (2)
- Umberto Eco Imie Rozy
- Eco Umberto Imie Rozy
- Eco Umberto Imie Rozy (2)
- Paul Sorensen Moving Los Angeles, Short Term Policy Options for Improving Transportationą (2008)
- Lackey Mercedes Burza
- Proby Kristen Walcz ze mna
- Neverwinter Nights 2 Poradnik Gry OnLine
- Wiktor Suworow Akwarium
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moja generacja skonsumowała więcej rozczarowań.- To zarozumialstwo.Nie, dla was był to tylko etap, śpiewaliście karmoniolę, a potem znaleźliście się w Wandei.To szybko minie.Z nami było inaczej.Najpierw faszyzm, nawet jeśli przeżywaliśmy go jako dzieci, a więc jak powieść przygodową - nieśmiertelne przeznaczenie było punktem stałym.Następnym punktem stałym był ruch oporu, zwłaszcza dla tych, którzy, jak ja, przyglądali mu się z zewnątrz i uczynili z niego rytuał życia, powrót wiosny, ekwi-nokcjum czy też solstycjum, zawsze mi się to myli.Potem dla jednych Bóg, dla innych klasa robotnicza, a dla wielu i jedno, i drugie.Dla intelektualisty pocieszająca była myśl, że istnieje robotnik, piękny, czysty, mocny, gotów przystąpić do przebudowy świata.A jeszcze potem, sami byliście tego świadkami, robotnik pozostał, ale klasa zniknęła.Zabili ją pewnie na Węgrzech.I zjawiliście się wy.Dla was było to pewnie naturalne, zapanował nastrój święta.Dla ludzi w moim wieku przyszła pora zdawania rachunków, wyrzutów sumienia, skruchy, odrodzenia duchowego.Nam się nie powiodło, ale oto wy przynosicie entuzjazm, śmiałość, samokrytykę.Dla nas, którzy mieliśmy wtedy trzydzieści pięć albo czterdzieści lat, była to nadzieja, upokarzająca, ale nadzieja.Na nowo staliśmy się jak wy, płacąc jednak za to określoną cenę: wszystko musieliśmy zaczynać od nowa.Nie nosiliśmy już krawatów, zrzuciliśmy trench coat, a kupiliśmy sobie używane kurtki, ten i ów porzucił nawet pracę, żeby nie służyć burżujom.Zapalił papierosa i udał, że udaje urazę, by dzięki temu wybaczono mu wylewność.- I cofnęliście się na wszystkich frontach.My z naszymi pokutniczymi pielgrzymkami do katakumb przy via Ardeatina odmawialiśmy wymyślania haseł reklamowych dla coca-coli, gdyż byliśmy anty-faszystami.Zadowalaliśmy się nędznymi zarobkami u Garamonda, gdyż przynajmniej książka jest demokratyczna.A wy teraz, żeby zemścić się na burżujach, których nie zdołaliście zaprowadzić na szubienicę, sprzedajecie im wideokasety i tygodniki dla fanów rocka, ogłupiacie ich zenem i sztuką obchodzenia się z motocyklem.Ustawiliście nas za cenę podpisania się pod waszą wersją myśli Mao i za te pieniądze poszliście kupić sobie petardy na święto nowej kreatywności.Bez cienia wstydu.My wstydziliśmy się przez całe życie.Oszukaliście nas, nie było w was ani krzty czystości, to wszystko okazało się młodzieńczym trądzikiem.Przez was poczuliśmy się jak robaki, gdyż nie mieliśmy dość odwagi, by z otwartą przyłbicą stawić czoło boliwijskiej żandarmerii, a potem strzelaliście w plecy nieszczęśnikom, którzy przechodzili akurat ulicą.Dziesięć lat temu zdarzało się nam kłamać, żeby wyciągnąć któregoś z was z więzienia, wy zaś kłamaliście, żeby posyłać do więzienia waszych przyjaciół.Dlatego podoba mi się tamto urządzenie: jest głupie, w nic nie wierzy, nie narzuca mi wiary, robi, co mu każę, ja głupi i ono głupie.lub on.To uczciwa relacja.- Ja.- Pan jest niewinny, Casaubon.Uciekł pan, zamiast rzucać kamieniami, skończył studia, nie strzelał.A jednak kilka lat temu czułem się szantażowany także przez pana.Proszę jednak przyjąć do wiadomości, że nie było w tym nic osobistego.Cykle pokoleń.A kiedy zobaczyłem w zeszłym roku Wahadło, zrozumiałem wszystko.- Co wszystko?- Prawie wszystko.Widzi pan, Casaubon, nawet Wahadło jest fałszywym prorokiem.Człowiek patrzy na nie, sądzi, że to jedyny punkt stały w kosmosie, lecz przecież jeśli odczepi się je od sklepienia Conservatoire i powiesi w burdelu, też będzie funkcjonowało.Są jeszcze inne wahadła, jedno w Nowym Jorku w gmachu ONZ, jedno w San Francisco w Muzeum Nauki i kto wie, ile jeszcze innych.Wahadło Foucaulta jest niezmienne, tylko ziemia obraca się bez względu na to, w jakim miejscu je zawiesić.Każdy punkt wszechświata jest punktem stałym, wystarczy zaczepić w nim Wahadło.- Bóg jest wszędzie?- W pewnym sensie tak.Właśnie dlatego Wahadło mnie denerwuje.Obiecuje nieskończoność, ale mnie pozostawia decyzję, gdzie chcę ją mieć.Tak więc nie wystarczy adoracja Wahadła tam, gdzie jest, trzeba jeszcze podjąć decyzję i poszukać lepszego punktu.Albo.- Albo?- Albo.nie weźmie pan jednak tego poważnie, prawda, Casaubon? Nie, mogę być spokojny, należymy do ludzi, których nie bierze się poważnie.Albo, jak mówiłem, ma się uczucie, że człowiek w swoim życiu zawieszał Wahadło w wielu miejscach i nigdzie nie funkcjonowało, a tam, w Conservatoire, kołysze się bez zarzutu.A jeśli w kosmosie istnieją jakieś punkty osobliwe? Tutaj, pod sufitem tego pokoju? Nie, nikt w to nie uwierzy.Potrzebna jest atmosfera.Bo ja wiem, może ciągle szukamy właściwego punktu, może jest blisko nas, ale nie potrafimy go rozpoznać, bo trzeba by uwierzyć.No tak, idziemy do pana Garamonda.- Zawiesić Wahadło?- To głupstwa.Idziemy załatwić sprawy poważne.Żeby były pieniądze, trzeba pokazać pana szefowi, który musi pana dotknąć, obwąchać i oznajmić, że jest pan w porządku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]