Podobne
- Strona startowa
- Zagraj ze mna Kristen Proby
- Justyniusz Zarys dziejow
- Sieci Lokalne (3)
- Philip K. Dick Przez ciemne
- Mann, Thomas Der Zauberberg
- Stroud Jonathan 2.Oko Golema
- Dukaj Jacek Czarne oceany
- Silverberg Robert W dol do Ziemii
- Laurens Stephanie Czarna Kobra 03 Zuchwała narzeczona
- Jordan Robert Kamien Lzy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nate, to lata temu.Lata. I? Pytająco unosi brew. Trenowałam w siłowni, w której pracował.Był, pewnie nadal jest, trenerem.Byłammłoda i na tyle głupia, że mi się spodobał.Byliśmy na dwóch randkach, Nate, rozumiesz? Razposzliśmy do łóżka, a potem zaczął mnie nękać.Powiedziałam, że nie chcę się z nim więcejspotykać, podniósł na mnie rękę, więc wybiłam mu kilka zębów.Podchodzę do niego, chcę go dotknąć, ale odsuwa się ode mnie. Przestań szepczę. Nie rozumiesz.Robi mi się niedobrze na myśl, że kiedykolwiek cię dotykał. Znowuprzeczesuje włosy palcami, patrzy w niebo w końcu na mnie. Zdaję sobie sprawę, że kiedy siępoznaliśmy, nie byłaś niewinna, ale nie chcę nigdy więcej widzieć nikogo, kto był w tobie.Nawetgdyby nie okazał się dupkiem, miałbym ochotę skopać mu tyłek. Nate, on dla mnie nic nie znaczy, przecież widziałeś.Sama powiedziałam, żebyś skopałmu tyłek. Tak, i to też jest coś nowego.Nigdy dotąd nie prosiłem nikogo o pozwolenie.Więc o to chodzi. Zdajesz sobie sprawę, ile to dla mnie znaczy, że potrafiłeś zapanować nad sobą na tyle,by najpierw pomyśleć o mnie, a dopiero potem o nim? pytam.Marszczy bawi.Mówię dalej.Skarbie, nigdy mnie nie skrzywdzisz. Nabieram głęboko tchu i ciągnę. Zresztą przypominamci, że stanęłam twarzą w twarz z kobietą, która nadal nosi twoje nazwisko.Miałam wtedy ochotęwyrwać jej serce gołymi rękami, ale zapanowałam nad sobą.Wtedy. Mówiłem ci już, nic mnie z nią nie łączy.Przechylam tylko głowę i wparuję się w niego, aż wzdycha głośno i kiwa głową. Rozumiem. Posłuchaj, oszalałabym, myśląc o tych wszystkich kobietach, z którymi byłeś, o tym, żemiałeś żonę.Więc po prostu o tym nie myślę.Teraz to ja jestem z tobą, wiem o tym i tylko to sięliczy. Podchodzę do niego, ujmuję jego twarz w dłonie, wplatam palce we włosy.Nie odsuwasię, ale też mnie nie dotyka. Dziękuję za dzisiaj, za to, z mnie broniłeś i że sprawiłeś, że czułam się kochana. Kocham cię szepcze.Uśmiecham się do niego.Tracę dla niego głowę. Wiem odpowiadam.W końcu mnie obejmuje, przyciąga do siebie, opiera podbródekna mojej głowie, tuli mocno.Oplatam go ramionami, przywieram do niego, gdy kołysze naslekko i błądzi ustami po moich włosach. Czy to oznacza, że zostaniesz? pytam i uspokajam się w końcu, gdy słyszę jego cichyśmiech. Tak, skarbie, zostanę. Całuje mnie jeszcze raz.Odsuwam się.Nate ujmuje mójpodbródek, odchyla mi głowę. Jesteś moja.Uśmiecham się powoli. I wzajemnie. Jezu, ale jesteś piękna.Nagle tuli mnie w ramionach, mocuje się z kluczem, otwiera drzwi wejściowe, wnosimnie do środka.Stawia mnie w holu, zamyka drzwi i powoli idzie w moją stronę, a ja cofam sięw kierunku schodów. Wiesz, co ze mną wyprawiasz? pyta niskim, szorstkim głosem.Mruży oczy, zaciskapięści. Co? pytam bez tchu. Przez ciebie pragnę rzeczy, o których dawniej nawet nie myślałem.Pragnę ciebie.Doszaleństwa.Zahaczam stopą o najniższy schodek.Wchodzę na niego powoli, tyłem, cały czaswpatrzona w niego.Jestem mniej więcej na piątym schodku, gdy mówi: Stój.Rozpina koszulę, zbliża się do mnie, ciska ją na ziemię.Na czwartym stopniu nasze oczysą na tym samym poziomie.Trzymam się poręczy, żeby nie stracić równowagi, zagubiona w jegoszarym spojrzeniu.Nadal mnie nie dotyka, ale moja skóra płonie oczekiwaniem. Dotknij mnie szepczę.Pochyla się, muska mnie ustami, i zaraz odsuwa się, wpatrzony we mnie. Dotknij mnie, proszę powtarzam.Błądzi wzrokiem po moich włosach, twarzy, sukience, szpilkach, ponownie wraca w górę. Usiądz na schodach rozkazuje.Marszczę brwi.Nate mruży oczy. Usiądz na schodach. Rozdział 27Siadam na schodach, patrzę mu w oczy, ciekawa, co planuje.Rozpina pasek i spodnie ikiedy już jestem pewna, że zaraz uwolni ptaka, żebym mogła się nim zająć, opada na kolana.Przyglądam mu się szeroko otwartymi oczami, Jest piękny.I zły.Klęczy przede mną, alemnie nie dotyka. Aokcie na stopniu mówi.Spełniam polecenie. Zadrzyj spódnicę na biodra. I znowu spełniam polecenie i czuję, że oddycham corazszybciej.Czuję się całkiem naga, bo też jestem od pasa w dół.Nie kłamałam, kiedy mówiłam, żenie mam bielizny.Nate otwiera szeroko oczy i głęboko nabiera powietrza.Wbija wzrok w moją cipkę,zaciska i rozluznia pięści i wiem, że umiera z pragnienia, by mnie dotknąć. Dotknij mnie, skarbie szepczę.Odnajduje mój wzrok, wyciąga rękę, zakłada mi kosmyk za ucho, aż przeszywa mniedreszcz. Jesteś taka piękna, Julianne. Dotknij.Mnie powtarzam szeptem.Na chwilę zamyka oczy, a potem wraca do mniespojrzeniem. Nate. Siła mojego głosu w końcu przykuwa jego uwagę. Nie zrobisz mi krzywdy,kochany.Jęczy gardłowo, zaciska pięści na schodach, koło moich bioder, całuje mnie, wsuwa mijęzyk w usta, kusi, prowokuje.Wyczuwam w tym pocałunku nagłe pragnienie.Wplatam mupalce we włosy i przyciągam do siebie, ale odsuwa się, zdyszany, z ogniem w oczach, i powtarza: Aokcie na stopniach.Och.W końcu w końcu przesuwa te silne dłonie na zewnętrzną stronę moich ud, na biodra iprzyciąga mnie bliżej, na skraj stopnia.Schyla się.Dmucha na mnie leciutko, aż pokrywam sięgęsią skórką.Szeroko rozsuwa mi nogi, aż rozchylają się moje płatki i liże mnie, od dołu do góry. Jezu Chryste! Odrzucam głowę do tyłu, odrywam biodra od stopnia.Nate trzyma jemocno, wtula twarz w moją cipkę, całuje mnie, wsuwa we mnie ten swój cudowny język, wirujenim, napiera nosem na łechtaczkę.Przeszywa mnie prąd, przenika całe ciało.Patrzę na niego.Szare oczy płoną pożądaniem. Boże, skarbie ja& Nie mogę dokończyć.Przesuwa język na łechtaczkę i gwałtowniewsuwa we mnie dwa palce.Szczytuję, zaciskam się na jego palcach, moja łechtaczka pulsuje najego języku.Całuje wnętrze moich ud, wzgórek łonowy, wysuwa ze mnie palce, bierze je w usta,zlizuje z nich moją słodycz. Jesteś pyszna szepcze.Wyciąga rękę, rozwiązuje mi sukienkę na szyi, aż opada,odsłaniając nagie piersi. Jezu.Pochyla się, trąca sutek nosem.Nadal ciężko oddycham po fantastycznym orgazmie inawet ta lekka pieszczota przeszywa mnie żywym prądem.Jęczę jego imię.Zamyka sutek w ustach, drugi pieści palcami.Wyciągam rękę, wplatam palce w jegowłosy, ale odsuwa się i patrzy na mnie groznie. Aokcie na stopniach powtarza. Nie.Chcę cię dotykać. Zwiążę cię, jeśli będę musiał.Aokcie na stopniu.Cholera.Słucham go, na nowo rozpalona jego potrzebą dominacji, nade mną, nad sytuacją.Bierze w usta drugi sutek i znowu doprowadza mnie do szaleństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]