Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Arthur C. Clarke Rama II
- Pokuta Gabriela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I takiego Kurtza teraz pielęgnuje Seena.Szkoda, że straciłeś to swo-je pragnienie, Gundy.Może akurat tobie udałoby się ponowne narodzenie.Czymożesz zawołać Hor-tenebora? Trzeba mi trochę świeżego powietrza, jeśli mamydalej rozmawiać.To ten sulidor, który opiera się o ścianę.On się mną opiekujei wyniesie na dwór moje stare gnaty. Przed chwilą padał śnieg, Ced. To i dobrze.Czy umierający człowiek nie powinien popatrzeć na śnieg? spytał Cullen. Tu, przed tą chatą, jest najpiękniejszy widok na świecie.Chcęgo jeszcze zobaczyć.Zawołaj Hor-tenebora.Sulidor wziął w ramiona skurczone, kruche ciało chorego, wyniósł przed cha-tę i usadowił twarzą do jeziora w czymś podobnym do kołyski.Gundersen po-szedł za nimi.Na wioskę opadła gęsta mgła, kryjąc najbliższe nawet chaty.Samojednak jezioro pod kopułę szarawego nieba, było dobrze widoczne.Nad stalowąpowierzchnią wody unosiły się pojedyncze pasma mlecznej mgły.Powietrze było101zimne, przejmujące, ale Cullen, okryty jakąś skórą zwierzęcą nie odczuwał chybachłodu.Wyciągnął rękę i patrzył z zachwytem, jak dziecko, gdy spadały na niąpłatki śniegu. Odpowiesz mi na jedno pytanie? odezwał się wreszcie Gundersen O ile będę mógł. Co takiego zrobiłeś, że nildory aż tak się rozsierdziły? Nie powiedziały, gdy wysyłały cię po mnie? Nie odparł Gundersen. Mówiły, że jak będziesz chciał, to sam mipowiesz i że dla nich nie ma znaczenia, czy wiem, czy nie.Seena też nie wiedziała,a mnie samemu nic nie przychodziło do głowy.Nie należałeś do takich, którzytorturowaliby albo zabijali inteligentne stworzenia.Nie zabawiałbyś się też w takisposób, jak Kurtz, jadem wężów.On zresztą robił to przez całe lata, a przecieżnie starali się dostać go w swoje ręce.Co więc mogłeś zrobić, co spowodowało ażtakie. Grzech Akteona powiedział Cullen. Przepraszam, ale nie rozumiem. Popełniłem grzech Akteona, ale tylko przez przypadek.Według greckiegomitu Akteon, który był myśliwym, zaszedł kąpiącą się Dianę i zobaczył to, czegonie powinien.Diana zamieniła go w jelenia i został rozszarpany przez własne psy. Nie rozumiem, co to ma wspólnego z.Cullen nabrał głęboko powietrza. Czy byłeś kiedyś na Płaskowyżu Centralnym? zapytał cicho, ale wy-raznie. Tak, no tak, oczywiście byłeś.Pamiętam, musieliście tam przymusowolądować ty i Seena w drodze powrotnej do Fire Point po urlopie na wybrzeżu.Byliście w tarapatach, baliście się dzikich zwierząt i wtedy Seena nabrała wstrętudo tego płaskowyżu.Tak było, prawda? A więc wiesz, jakie to dziwne, strasz-ne, tajemnicze miejsce, odizolowane od reszty planety i nawet nildory niechętnietam chodzą.No dobrze.Ja zacząłem odbywać tam wędrówki w jakiś rok lub dwapo zrzeczeniu się przez nas praw.Tam był mój azyl.Interesowały mnie zwierzę-ta żyjące na płaskowyżu, owady, rośliny, wszystko.Nawet powietrze miało tamspecjalny smak było słodkie i czyste.Odbyłem parę podróży na płaskowyż.Zbierałem tam różne okazy.Przywiozłem Seenie parę dziwolągów, które jej sięspodobały i polubiła je, nim zdała sobie sprawę, że pochodzą z płaskowyżu.I takstopniowo pomogłem jej pokonać irracjonalny strach i niechęć.Zaczęliśmy bywaćtam razem, czasem również z Kurtzem.Na stacji przy Wodospadach Shangri-lajest sporo okazów flory i fauny z płaskowyżu, może zauważyłeś, co? Zgromadzi-liśmy je wspólnie.Płaskowyż stał się dla mnie takim samym miejscem, jak każdeinne: nic nadprzyrodzonego, nic niesamowitego, po prostu dzikie ostępy.Były tookolice, w które udawałem się, kiedy czułem się wewnętrznie rozbity, wyczerpanyczy zniechęcony.102Jakiś rok temu, może mniej niż rok kontynuował udałem się na pła-skowyż, Kurtz wrócił właśnie po ponownych narodzinach i Seena była straszniezgnębiona tym, co się z nim stało.Chciałem ofiarować jej jakiś prezent, jakieśstworzenie, które by ją ucieszyło.Tym razem wybrałem się bardziej na południo-wy zachód od miejsca, gdzie zwykle lądowałem, tam gdzie łączą się dwierzeki.Nigdy tam jeszcze nie byłem.Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy,były kompletnie poobgryzane krzewy.Nildory! Mnóstwo nildorów! Ogromny ob-szar, cały wypasiony! Bardzo mnie to zaciekawiło.Czasem widywałem jakiegośsamotnego nildora na płaskowyżu, ale nigdy nie widziałem całego stada.Zaczą-łem iść wzdłuż tej linii zniszczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]