Podobne
- Strona startowa
- Gabriel Richard A. Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Elliott Kate Korona Gwiazd 4 Dziecko płomienia
- Estep Jennifer Akademia mitu 02 Pocałunek Gwen Frost
- Moorcock Michael Saga o Elryk Zeglarz Morz Przeznaczenia
- Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochod
- Daw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Julia szybko i cichutko wyjęłapierwszy przedmiot.Był to zegarek kieszonkowy jego dziadka.Czasami go nosił,jeszcze w Toronto, ale od przeprowadzki do Cambridge leżał wszufladzie.Zegarek był złoty, a do niego przyczepiony był długiłańcuszek z breloczkiem w kształcie ryby.Otworzyła go ostrożnie iprzeczytała wygrawerowany napis:Williamowi,Mojemu ukochanemu mężowi.Z miłością, JeanZamknęła zegarek, kładąc go na blacie biurka.Następnym przedmiotem, na jaki natrafiła, była stara żelaznalokomotywa, która z pewnością pamiętała lepsze czasy.Juliawyobraziła sobie Gabriela jako małego chłopca, ściskającego wdłoniach swój pociąg, może upierającego się, że chce go zabrać zesobą, kiedy opuścili z matką Nowy Jork.Zcisnęło jej się serce.Położyła lokomotywę na biurku i wróciła do przeszukiwaniaszuflady.Było tam drewniane pudełko, które otworzyła.W środkuznalazła sznurek dużych pereł z Morza Południowego i pierścionekz osadzonymi w obrączce diamentami.Wzięła go do ręki, bysprawdzić napis, ale żadnego nie było.Zobaczyła jeszcze dwiesrebrne bransoletki i naszyjnik, wszystko ze znakiem firmyTiffany.Biżuteria musiała należeć do jego matki.Zastanawiała sięjednak, skąd się wzięła.Gabriel kilkakrotnie opowiadał Julii, żeżyli w biedzie.Jak ktoś tak biedny mógł mieć tak kosztownąbiżuterię? I dlaczego jego matka nie sprzedała klejnotów, gdyzaczęło braknąć pieniędzy?Julia pokręciła głową.Dzieciństwo Gabriela było tragiczne,ale życie jego matki także.Zamknęła pudełko i przeniosła uwagę na fotografie,porozkładane do kopert.Przejrzała je szybko, znajdując zdjęciaGabriela i jego matki, a także kilka zdjęć ukazujących mężczyznę ikobietę zapewne jego rodziców.O dziwo jednak, nie było anijednego, na którym rodzice byliby razem.Gabriel odziedziczył po matce ciemne włosy, ale jej oczy teżbyły ciemne na tle bladej, mlecznej cery.Była bardzo piękna, odelikatnych rysach.Za to ojciec Gabriela miał siwe włosy i przeszywająceszafirowe oczy.Był atrakcyjny jak na starszego mężczyznę, ale wwyrazie jego twarzy czaiłą się twardość, która Julii zdecydowanienie przypadła do gustu.Na zdjęciach rzadko się uśmiechał.Głęboko w szufladzie, pod wytartym pluszowym misiem,znalazła pamiętnik.Julia otworzyła go i spojrzała na wnętrzeokładki.To jest własnośćSuzanne Elizabeth EmersonImpulsywnie otworzyła go na przypadkowej stronie.Jejspojrzenie padło na zdanie na samej górze:Jestem w ciąży.Owen chce, żebym to usunęła.Dał mi pieniądze i powiedział, że umówi mi termin.Powiedział, że jeżeli to dla niego zrobię, znajdzie sposób,żebyśmy mogli być razem.Ale chyba nie potrafię.Julia zatrzasnęła książeczkę i pospiesznie wepchnęła jągłęboko do szuflady.Gabriel mógł lada chwila zacząć jej szukać.Byłbyniewyobrażalnie wściekły za myszkowanie Julii.Już tego żałowała.Słowa Suzanne Emerson stanęły jej przedoczami.Gdyby Gabriel je przeczytał, znienawidziłby ojca jeszczebardziej.Odłożyła misia tam, gdzie go znalazła, razem ze zdjęciami i zpudełkiem z biżuterią.Właśnie miała odłożyć do szufladylokomotywę, kiedy zauważyła coś tuż obok, na szczycie stosikunieotwartej korespondencji.Był to list.Pismo nie wyglądało znajomo i tym się nie przejęła.Wlewym górnym rogu koperty wyraznie wypisano nazwisko i adresPauliny.W jakiś sposób udało jej się odkryć adres Gabriela iwysłać list do ich domu.Ich domu.Domu, który Gabriel dzielił z żoną.Julia miała ochotę wrzucić list do kominka.Już zaczynała mieć przed nim tajemnice jak zajrzenieukradkiem do pamiętnika jego matki.Nie odważyła się jednakwyrzucić listu od Pauliny.Trzymając kopertę jak najdalej od siebie, weszła do sypialni ipodała mu ją. Dzięki, ale pocztę przejrzę pózniej. Chciał rzucić kopertęna łóżko, ale powstrzymała go. Spójrz na adres nadawcy.Gabriel zerknął na list.Zaklął. Dlaczego do mnie pisze? Nawet Carson, mój prawnik,dawno nie miał z nią kontaktu.Julia stała nieruchomo, obserwując go.Rozdarł kopertę, spodziewając się długiego, ręcznie pisanegolistu.Ku swojemu zdumieniu znalazł jedną kartkę.Szybko przeczytał drukowane słowa. To zaproszenie na ślub. Gwałtownym ruchem odwróciłkartkę i na drugiej stronie zobaczył pochyłe pismo Pauliny.Gabrielu,nigdy nie byłabym tak nietaktowna, by Cię zapraszać na mójślub.Chciałam tylko, żebyś wiedział, że wychodzę za mąż.Po tylu latach w końcu będę żoną i matką dwóch cudownychdziewczynek.Teraz oboje jesteśmy szczęśliwi i wszystko jest tak, jakpowinno być. XOP.Podał zaproszenie Julii do obejrzenia.Zerknęła na nie. Wychodzi za mąż. Tak. Co czujesz? Wpatrywała się badawczo w jego twarz.Wsunął zaproszenie z powrotem do koperty.Potem popukałnią w otwartą lewą dłoń. Dobrze to wyraziła: oboje jesteśmy szczęśliwi.Znalazłarodzinę, którą tak chciała mieć.Jego niebieskie oczy wpatrywały się w Julię. Powinna dziękować tobie. Mnie? To ty mnie przekonałaś, żeby pozwolić jej odejść.%7łe nieznajdzie własnego szczęścia, jeżeli będzie zależna ode mnie.Miałaś rację.Julia przestąpiła z nogi na nogę, słysząc tę pochwałę.Głupiojej było, że przed zaledwie kilkoma minutami grzebała w jegoosobistych rzeczach. Co do Marii też miałaś rację. Teraz w jego spojrzeniupojawił się smutek.Julia podeszła do męża i objęła go ramionami w pasie. Wolałabym nie mieć racji co do Marii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]