Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichota z la Manchy
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Louis Gallet Kapitan czart przygody Cyrana de Bergerac
- Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda (SC
- Clancy Tom Zeby tygrysa
- Astolphe de Cuistine Listy z Rosji
- Stanislaw Lem Eden
- Madej P Ćwiczenia laboratoryjne z Podstaw Elektroniki
- Morrell Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowiedziałem mu o znalezionej na podłodze malutkiej karteczce, która spowodowała moją gonitwę za urojonym, tajemniczym Ałbazinem.Cóż z tego, że to może śmieszne, bezużyteczne? Czy w naszym świecie wszystko trzeba mierzyć miarką przydatności? Czy nie wystarcza, że te poszukiwania czynią mnie szczęśliwym? Pewien mądry pisarz powiedział: „Każdemu człowiekowi co innego jest potrzebne do szczęścia” Być może ktoś inny na drodze do Ałbazina czułby się obco, a w barabińskich stepach odnalazłby siebie.Zresztą, czy można z całą stanowczością powiedzieć, że moje poszukiwania są zupełnie niepotrzebne?Potem mówił Swietłow.Mówił, że należy chronić w sobie te wszystkie drobne, kruche uczucia i urojenia, choć wydają się śmieszne, niepoważne, bo przecież właśnie one – ich odrębność i świeżość, a przede wszystkim ich bezinteresowność – czynią człowieka naprawdę wartościowym.Wspomniałem Grenadę Swietłowa.Pomyślałem o stepie, o jadących w bój żołnierzach, z których jeden zamiast myśleć o wrogu, o czekającej go walce – śpiewa piosenkę o jakiejś wymarzonej Grenadzie w słonecznej Hiszpanii.Czy piękno tego wiersza nie zawiera się także i w tym, że jego bohater nie nuci o wolnej Ukrainie, za którą idzie w bój, lecz o Grenadzie, nie znanej mu, nie widzianej?Pożegnałem Swietłowa gorącymi słowami.Wskoczyłem w taksówkę i kazałem się zawieźć do hotelu.Kierowca zdziwił się, gdy nagle poprosiłem go, aby skręcił z drogi i przewiózł mnie przez Psi Placyk.Wciąż padał deszcz, miarowo szemrały wycieraczki na szybach samochodu, asfaltowe jezdnie lśniły od wilgoci.Była dopiero piąta po południu, lecz już zapadł mrok.Po ulicach snuły się ciemne smugi deszczu.Sobaczja Płoszczadka.Pusta ławeczka, na jej drewnianych pręcikach kilkanaście zeschłych liści.Zdawało mi się, że przemknęliśmy obok bezszelestnie jak duchy.W ogromnym westybulu unosił się zapach egzotycznych perfum, mieszały się dziwne słowa i dziwne języki.Ale teraz byłem już do tego przyzwyczajony, stanowiły cząstkę mego życia w Moskwie.Ledwie wszedłem do swego pokoju – zadzwonił Siergiej.Po godzinie przyszedł do mnie z informacjami o Żełtugińskiej Republice.Bywa szczęście w nieszczęściu.Takim zdarzeniem rozpoczęła się historia Żełtugińskiej Republiki lub – jak ją inaczej nazywano – Ignaszyńskiej Kalifornii.Wiosną 1883 roku na terytorium północnej Mandżurii, 16 kilometrów od Amuru, nad rzeką Żełtugą (dopływie rzeki Mała Ałbazicha) – pewien wieśniak, kopiąc grób dla swej zmarłej matki, znalazł w ziemi kilka samorodków złota.Wieść o tym odkryciu, jakby niesiona na drutach telegrafu, szeroko rozeszła się po obydwu brzegach.Amuru, po Syberii i Kraju Zabajkalskim.Nad Żełtugę, w bezludną okolicę (35 kilometrów od rosyjskiej osady Ignaszyno), przyciągnęło dziesięć tysięcy ludzi: Chińczyków, Rosjan, Mandżurów i innych.Byli to poszukiwacze złota, a także wszelkiego rodzaju awanturnicy, handlarze, włóczędzy, katorżnicy zbiegli z Sachalinu i kopalń Nerczyńska.Gnała ich żądza wzbogacenia się, „gorączka złota”, którą tu nazywano „żełtugomanią”.Słabo zaludnione miasta Kraju Zabajkalskiego i ziem nadamurskich poczęły odczuwać brak rąk do pracy.Wzrastały ceny na żywność, złoto zaś wymyte w Żełtudze wyciekało do Chin.Błagowieszczeńsk, Czyta i Nerczyńsk dotknięte zostały kryzysem ekonomicznym.Władze miejscowe podejmowały uchwały zabraniające emigracji nad Żełtugę, lecz nakazy te były niewykonalne z powodu słabej ochrony granic zarówno ze strony rosyjskiej, jak i chińskiej.Na granicy Niebieskiego Państwa administracja nie przedstawiała żadnej siły.Wśród przybyłych nad Żełtugę obieżyświatów i poszukiwaczy złota zapanowało prawo pięści, prawo silniejszego.Mnożyły się zabójstwa, kradzieże, rabunki – trwała walka o bogactwo, a wraz z nią wzrastało zdziczenie.Jesienią 1883 roku zgromadzeni nad Żełtugą poszukiwacze złota postanowili zaprowadzić porządek, aby bez lęku można się było poświęcić wymywaniu złota z piasku złotonośnej rzeczki.Zorganizowali własne urzędy, utworzyli sąd, ustanowili swoje prawa, tworząc w ten sposób jakby państwo – Żełtugińską Republikę.Wybrali spośród siebie prezydenta – a był nim poszukiwacz złota Karl Fasse, Niemiec czy też Włoch.Następcą jego został Rosjanin, poszukiwacz złota, były adwokat z Błagowieszczeńska – P.P.Prokunin.A gdy wkrótce okazało się, że zarówno Fasse, jak i Prokunin czerpią nielegalne zyski ze swych urzędów, na nowego prezydenta wybrano Stanisława Bełzaka, młodego syna inżyniera z Irkucka, a na jego zastępcę – Karola Szulca, z pochodzenia Niemca.Dowódcą miejscowej milicji został niejaki Franciszek Boulain.Każdy z tych nowych zarządców Żełtugińskiej Republiki nie miał więcej niż dwadzieścia pięć lat, złotodajne miejsce ściągało bowiem przede wszystkim ludzi młodych, skłonnych do awanturniczego trybu życia.Według oświadczenia gazet irkuckich, tomskich i władywostockich – Żełtugińską Republika była organizmem państwowym zdolnym do istnienia.Władza, która powstała nad Żełtugą, umiejętnie i z dużym autorytetem utrzymywała porządek.Ludność terenów złotonośnych podzielono według ilości zimowisk na pięć stref.W każdej strefie wybierano dwóch „starszych” podlegających prezydentowi, posiadających pełnię władzy na swoim terenie.Według ustawodawstwa wprowadzonego w Żełtugińskiej Republice winni najróżniejszych przestępstw podlegali surowym karom, poczynając od wygnania z terenów Republiki, a kończąc na karach cielesnych – od 100 do 500 rózeg.Za zabójstwo karano śmiercią.Osobom wybranym do sprawowania władzy płacono pensje z funduszów pochodzących z podatków ściąganych od właścicieli lokali rozrywkowych i kupców.Z tych funduszów finansowany był także szpital, którym zarządzał lekarz.Trzy lata istniała Żełtugińska Republika.W ciągu tego czasu wymyto około 500 pudów[23] złota.W 1886 roku przybył nad Żełtugę oddział chińskich żołnierzy, który zawładnął osadą, rozpędził poszukiwaczy złota i powołał wojenny sąd polowy.Rosjanie i cudzoziemcy mieszkający nad Żełtugą zostali wygnani, a Chińczyków, którzy nie zdążyli uciec, skazano na nieludzką chłostę.Wielu z nich ścięto.Wedle ówczesnego zwyczaju, głowy pomordowanych wbito na wysokie tyki i ustawiono wzdłuż Amuru celem odstraszenia poszukiwaczy złota od powrotu nad Żełtugę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]