Podobne
- Strona startowa
- Jan III Sobieski Listy do Królowej Marysienki
- Jan III Sobieski Listy do Marysienki (2)
- Listy do Marysienski Sobieski J
- Cyceron Listy
- Listy z Rosji Austolphe de Custine
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- The Lord Of The Rings (Collection)
- 4 Dowództwo na Mauritiusie
- Robert Ludlum 3. Ultimatum Bourne'a
- Fowles John Mag (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ledwo odpocząwszy po balu dworskim mieliśmy wczoraj nową fetę w pałacuMichajłowskim, u wielkiej księżny Heleny, szwagierki cesarza.Wnętrze wielkiej galerii, gdzie tańczono, urządzone było z bajkowym zbytkiem.Tysiącpięćset skrzyń i donic z najrzadszymi roślinami tworzyło wonny bukiet.W jednym z kątów sali,w gąszczu egzotycznych roślin, widniał basen ze świeżą i przezroczystą wodą, z której tryskałbez przerwy strumień.Ten wodotrysk oświetlony pękami świec, lśnił jak diamentowy pył iodświeżał powietrze poruszane bez przerwy ogromnymi gałęziami wilgotnych od deszczupalmowców i bananowców lśniących od rosy, a wicher walca unosił jego perły i rzucał je namech pachnącego gaju.Rzekłbyś, wszystkie te cudzoziemskie rośliny o korzeniach ukrytych podkobiercami zieleni rosną tu na własnym terenie, a orszak tancerek i tancerzy Północy przechadzasię mocą czarów po tropikalnym lesie.Myślałem, że śnię.Nie był to tylko przepych, była topoezja.Blask tej czarodziejskiej galerii ustokrotniało także mnóstwo luster, jakiego niewidziałem jeszcze nigdzie.Nie wiadomo było, gdzie jesteśmy, znikneły granice, wszystko10.Bulwary nad Newą są z granitu, kopuła Świętego Izaaka z miedzi, pałac Zimowy i kolumna Aleksandra z pięknego kamienia, marmuru i granitu, posąg Piotra I ze spiżustawało się przestrzenią, światłem, złoceniami, kwiatami, refleksami, iluzją, ruchy tłumu i samtłum mnożyły się w nieskończoność.Nie widziałem czegoś tak pięknego.Podziwiaj więc z wszystkich sił i to, co Ci opisuję, i to, czego Ci odmalować nie mogę.Przed kolacją cesarzowa, siedząca pod baldachimem egzotycznej zieleni, dała mi znak, żebymsię do niej zbliżył.Ledwo usłuchałem, gdy cesarz podszedł do czarodziejskiego basenu, któregowodotrysk oświetlał nas diamentowo, odświeżając wonnymi emanacjami.Wziął mnie pod rękę,zaprowadził o kilka kroków od fotela swojej żony i tam raczył gawędzić ze mną ponad kwadranso interesujących rzeczach, bo ten władca nie rozmawia z kimś tak jak tylu innych władców, tylkopo to, by było widać, że z kimś rozmawia.Najpierw powiedział mi kilka słów o dobrejorganizacji fety.Odpowiedziałem mu, że przy tak aktywnym trybie życia jak jego dziwię się, żemoże znaleźć czas na wszystko, a nawet na to, by podzielać przyjemności tłumu.– Na szczęście – podjął – machina administracyjna w moim kraju jest bardzo prosta; bo przynaszych odległościach utrudniających wszystko, gdyby forma rządów była skomplikowana, niewystarczyłaby głowa jednego człowieka.Byłem zaskoczony i pochlebiony tym tonem szczerości.Cesarz, który lepiej niż ktokolwieksłyszy to, czego mu nie mówią, prawił dalej, odpowiadając na moją myśl.– Jeżeli mówię do pana w ten sposób, to dlatego, że wiem, że pan mnie może zrozumieć: mykontynuujemy dzieło Piotra Wielkiego.– On nie umarł, Najjaśniejszy Panie, jego duch i wola rządzą jeszcze Rosją.Gdy się rozmawia publicznie z cesarzem, w pełnym szacunku dystansie tworzy się grupkadworzan.Stąd nikt nie może słyszeć tego, co mówi władca, choć na nim właśnie spoczywająwszystkie spojrzenia.To nie władca nas wprawia w zakłopotanie, gdy czyni nam zaszczyt mówienia do nas – tojego dwór.Cesarz podjął: – Tę wolę bardzo trudno spełnić.Posłuszeństwo sprawia, że wierzy pan wjednolitość u nas – jest pan w błędzie, nie ma kraju o takiej różnorodności plemion, obyczajów,wyznań i ducha, jak Rosja.Odmienność pozostaje w głębi, na powierzchni jest jednolitość, więcjedność jest tylko pozorna.Widzi pan tu nieopodal dwudziestu oficerów, otóż tylko dwaj pierwsiz nich to Rosjanie, trzej następni to pojednani Polacy, część innych to Niemcy.Niekiedy nawetjakiś chan kirgiski przywozi mi syna, żeby się wychował wśród moich kadetów: oto jeden z nich– powiedział wskazując mi palcem chińską małpkę w dziwacznym stroju z aksamitu gęstoprzetykanego złotem.To dziecko Azji wystrojone było w wysoką sztywną spiczastą czapkę odużym rondzie, zaokrąglonym i podwiniętym, podobną do nakrycia głowy kuglarza.– Dwieście tysięcy dzieci wychowuje się i kształci na mój koszt razem z tym dzieckiem.– Najjaśniejszy Panie, wszystko w Rosji robi się na wielką skalę, wszystko tu jest kolosalne.– Zbyt kolosalne dla jednego człowieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]