Podobne
- Strona startowa
- Louis Gallet Kapitan czart przygody Cyrana de Bergerac
- Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda (SC
- Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochod
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Hasek Jaroslaw Przygody dobrego wojaka Szwejka 2
- Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka Holmesa (2)
- Barrie James Matthew Przygody Piotrusia Pana
- The Linux Users' Guide
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sporo czasu upłynęło, zanim całą treść listu zgłębił; ze znających język arabski nie miałkomu zaufać, albo ściślej nie wiedział, komu ufać może; ryzyko było wielkie; w końcuuznał za bardziej od innych zasługującego na wiarę poturczeńca z Murcji, który nieraz jużdobro świadczył chrześcijanom, pobierając od nich zaświadczenia o swej ludzkości, a to nawypadek powrotu do ojczyzny i na łono Kościoła.Człowiek ten przetłumaczył listnieznajomej Mauretanki domyślacie się już, że była nią Zoraida słowo w słowo, a potemnapisał też po arabsku odpowiedz.W liście swym Zoraida zwierzała się, że kiedy byładzieckiem, niewolnica chrześcijanka nauczyła ją wiary w Najświętszą Marię Pannę;niewolnica ta nie żyje, ale odwiedza ją we śnie i wzywa, by udała się do ziemichrześcijańskiej.Zoraida chce to uczynić, i nie sama, lecz ze szlachetnym chrześcijaninem,którego od dawna widuje ze swego okienka i miłuje go, i pragnie pojąć za męża.Niechże onposzuka sposobu, by oboje mogli się stąd wydostać i dotrzeć do jego kraju, ona zaś pójdzie znim posłusznie, zabierając w drogę tkwiące w niej pragnienie prawdziwej wiary, a także swąurodę, młodość i dużo pieniędzy.91W odpowiedzi, napisanej przez przyjaznego poturczeńca, Ruy pochwalał postanowienieZoraidy udania się do ziemi chrześcijańskiej i przyrzekał, że poślubi ją, kiedy znajdą się tamoboje.Przyrzekał szczerze, bo choć tylko białą rączkę Mauretanki dotychczas widział, już ion się w niej rozmiłował.Dalej pisał, że nie wie jeszcze, jak by się stąd wydostać mieli ona,on i jego trzej towarzysze, bo ich też nie zostawi w niedoli ale ufa, że Najświętsza Panienkaześle im wnet dobry pomysł i pomoc.Tak rozpoczęła się wymiana listów,.która trwała czas jakiś, a do każdego ze swoich listówZoraida dołączała coraz więcej pieniędzy, aż zebrało się tyle, że Ruy mógł, za pośrednictwempewnego kupca miejscowego, złożyć okup za siebie i towarzyszy, i starczyło jeszcze nazakupienie doskonałej barki przez poturczeńca.%7łeby nie wzbudzać podejrzeń, barką tą, zmauretańską załogą, poturczeniec odbył kilka niedalekich podróży handlowych i z ładunkiemfig suszonych to tu, to tam zarzucał kotwicę; a między innymi zatrzymywał się parokrotnie wzatoczce położonej naprzeciw ogrodu i letniego domu Zoraidy; mało tego, zuchwale wkraczałdo ogrodu, kłaniał się Hadżi Muradowi i prosił o owoce, których Hadżi Murad mu nieżałował, choć go nie znał wcale.Z Zoraidą jednak nie udało się poturczeńcowi porozumieć.Ruy postanowił przeto sam udać się do niej i ostrzec, by nie przeraziła się, kiedy wnetzostanie porwana, pod postacią porwania bowiem musiała nastąpić ucieczka Mauretanki zAlgieru.Przedtem jeszcze kapitan umówił się z tuzinem dzielnych wioślarzy hiszpańskich,spośród takich, którym wolno było wychodzić z miasta nie wyjaśniając im dokładniej, o cochodzi, każdemu z osobna polecił w tajemnicy przed innymi czekać w najbliższy piątekwieczorem w pobliżu ogrodu Hadżi Murada.Dopiero załatwiwszy to, poszedł sam do owegoogrodu, gdzie udawał, że zbiera zioła na sałatę.I jemu także właściciel nie czynił wstrętów,wypytał jedynie, do kogo należy i czy przeznaczony jest do wykupu.W tej chwili zbliżyła sięZoraida, która, zgodnie z tutejszym obyczajem, nigdy nie pokazywała się mężczyznomwyznawcom Mahometa, poza swoim ojcem, ma się rozumieć, wolno jej było natomiastswobodnie pokazywać się rozmawiającym z ojcem chrześcijanom.Teraz podeszła,przywołana przez ojca, i włączając się do rozmowy, zapytała, czy ten, którego widzi, jestszlachcicem, i dlaczego dotąd się nie wykupił. Już się wykupiłem, pani odparł Ruy i to za wysoką cenę. Kiedy więc odjeżdżasz? zapytała Zoraida. Jutro, jeśli Opatrzność będzie sprzyjała mnie i mym towarzyszom.Przybił tu pewienstatek, który jutro rozwinie żagle. Więc naprawdę jutro? Czy to dobra sposobność? Brak mi już cierpliwości, pani, by na lepszą czekać. Czy tak tęsknisz za pozostawioną w domu małżonką? Nie zostawiłem w domu małżonki, pani, ale dałem słowo, że się ożenię po powrocie. Pięknaż jest ta, którą chcesz poślubić? Jedyny sposób, by urodę jej prawdziwie wysłowić, to rzec, iż podobna do ciebie. Zaiste zaśmiał się dobrotliwie Hadżi Murad bardzo musi być piękna twoja wybranka,skoro do córki mej zdaje ci się podobną.Pożegnawszy się z ojcem i córką, Ruy długo jeszcze pod pozorem zbierania ziół wałęsałsię po całym ogrodzie, dokładnie badając wszystkie wejścia, wyjścia i przejścia, żeby nienatknąć się na jakąś niemiłą niespodziankę w trakcie jutrzejszej wyprawy.Kiedy nastąpił upatrzony wieczór, poturczeniec nie po raz pierwszy zarzucił kotwicęnaprzeciw ogrodu Zoraidy.Ukryci w pobliżu chrześcijańscy wioślarze pod jego przewodemopanowali statek, wiążąc sznurami i mocniejszymi od sznurów pogróżkami dotychczasowąmauretańską załogę.Następnie część została na straży, reszta zaś, z Ruyem i poturczeńcem naczele, wyważywszy furtkę, wtargnęła do ogrodu i znalazła się pod domem, gdzie pięknaZoraida czekała przy oknie.Ta przepytała się szeptem, czy ma do czynienia z tymi, naktórych czeka, upewniwszy się zaś, zeszła na dół, pięknie odziana, ze szkatułą pełną złotych92monet, którą ledwie dzwigała i natychmiast oddała w silniejsze ręce.Ruy był zadowolony, żeHadżi Murad śpi, nie chciał bowiem wyrządzać mu krzywdy, ale niestety! Maur się właśniezbudził i wyjrzawszy przez okno narobił krzyku: Rozbójnicy! Chrześcijanie! Ratunku!Poturczeniec z paru innymi jeszcze wpadł, dudniąc po schodach, do komnaty HadżiMurada; rzucili się nań, skrępowali, knebel wepchnęli w usta, goły nóż przytknęli do piersi itak sprowadzili na dół.Zoraida, na wpół mdlejąc, padła w ramiona Ruya; ale opanowała siępo chwili i ze spuszczonym wzrokiem poszła ze wszystkimi w stronę barki; było już popółnocy, czas najwyższy, by odbić.Na pokładzie wyjęto Hadżi Muradowi knebel i zdjęto więzy, grożąc zarazem, że jeśli wydajakikolwiek dzwięk, życie postrada.Maur był posłuszny, wzdychał jedynie żałośniepopatrując na córkę w objęciach chrześcijanina.Ta ze swej strony błagała Ruya, by zwróciłwolność jej ojcu i reszcie Maurów, bo nie może patrzeć na nieszczęście ojca zniewolonego zajej przyczyną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]