Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Auel Jean M Rzeka powrotu 4
- Griffin Laura Tracers 02 Nie do opisania
- Tony.Buzan. .Pamięć.na.zawołanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wasza Wysokość nie pochwala kobiet prowadzących interesy? Cordina jest nowoczesnym księstwem.Nie oceniamy tu ludzi na podstawie ich płci. Królewskie my"? Istotnie, świadczy to o nowoczesności i postępowym sposobie myślenia zauwa\yła z ironią. Nie za ciepło Waszej Wysokości w tej marynarce? Jest lekki wiatr, Czy zdarza się Waszej Wysokości zrzucić koronę? Biegać na bosaka? Słucham? Mówiłam w przenośni. Wzięła ze stolika szklankę soku pomarańczowego.Kostki lodudawno się roztopiły, ale napój i tak był orzezwiający. Często Wasza Wysokość pływa? Niestety, mało mam czasu na rozrywki. Jest takie powiedzenie: praca lata skraca. Obiło mi się o uszy.Zdobiący jego dłoń złoty pierścień z rubinem błysnął w słońcu. Ale nie dotyczy ono ksią\ąt? Dotyczy.śałuję, \e nie mogę poświęcić d więcej czasu. Wcale tego nie oczekuję. Wstała.Aleksander równie\. Na miłość boską, proszę siadać,ksią\ę! fuknęła. Przecie\ nikogo tu poza nami nie ma.Nawet sobie Wasza Wysokość niewyobra\a, jakie to irytujące, kiedy się wstaje, a siedzący obok mę\czyzna natychmiast podrywa się nanogi. Naprawdę? spytał z rozbawieniem, posłusznie siadając z powrotem na krześle. Tak, naprawdę.Powinien ksią\ę spędzić trochę czasu w Ameryce.Tam mo\na się pozbyćsztywności, wyluzować. Wyluzować? Nie bardzo mogę sobie pozwolić na luz oznajmił cicho.Złość jej minęła. W porządku, ale nie rozumiem, dlaczego ksią\ę musi się tak oficjalnie zachowywać w moimtowarzystwie.Jestem blisko zaprzyjazniona z waszą rodziną, a poza tym nienawidzę zbędnej etykiety. Tak? To dlaczego nie mówisz do mnie po imieniu?Zarumieniła się.Jego słowa wprawiły ją w zakłopotanie. Sama powiedziałaś, \e znamy się od lat. Myliłam się rzekła wolno, wyczuwając jakieś niewidoczne prądy. W ogóle się nie znamy. Do innych zwracasz się po imieniu.Zaschło jej w gardle.Pomógłby łyk soku.Ale szklanka stała na stoliku, a stolik obok krzesła, naktórym siedział Aleksander. To prawda przyznała. Zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje.Ale mo\e powinienem ciebie o to spytać.Powiedz,Eve, dlaczego nie mówisz do mnie per ty? Nie wiem.Jakoś wydaje mi się to niestosowne.Zadr\ała.Czy\by była zdenerwowana? Zaintrygowany, przysunął się bli\ej. Czy kiedykolwiek byłem wobec ciebie niemiły? Tak.Nie.Cofnęła się o krok. Zdecyduj się. Nie, ksią\ę.Aleksandrze poprawiła się, widząc jego karcące spojrzenie. Jesteś zawszeniezwykle uprzejmy.Mimo swojej niechęci do mnie. Niechęci? Takie odniosłaś wra\enie? śe jestem do ciebie niechętnie nastawiony?Nie zauwa\yła, kiedy podszedł bli\ej; teraz dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.Evepostanowiła zastosować jedyną skuteczną metodę obrony, jaką znała: atak. Zdecydowanie tak. Nale\ą ci się więc przeprosiny.Ujął jej rękę i podniósł ją do ust.Choć niebo było błękitne, bez chmur, Eve wydawało się, \epowietrze dr\y od wyładowań elektrycznych. Przestań być taki czarujący.Usiłowała zabrać rękę, lecz trzymał ją mocno.Uśmiech, który rozjaśnił jego twarz, był równienieoczekiwany jak muśnięcie warg o jej dłoń.Nie miał ju\ \adnych wątpliwości: Eve byłazdenerwowana.Nie wiedzieć czemu, bardzo go to wzruszyło. Wolałabyś, \ebym był zgryzliwy i cyniczny? Nie, wolałabym, \ebyś był sobą.Nie lubię niespodzianek. Ja te\ nie.Dojrzała coś w jego oczach.Czy\by wyzwanie? Nie zamierzała \adnego podejmować. Ale czasem są miłe i urozmaicają \ycie dodał po chwili. Jednym urozmaicają, innych wprawiają w zakłopotanie.Jego uśmiech pogłębił się.Po raz pierwszy w \yciu zauwa\yła dołeczek w prawym policzkuAleksandra.Nie mogła oderwać od niego wzroku. Czy to znaczy, \e ja cię wprawiam w zakłopotanie? Tego nie powiedziałam rzekła.Utkwiła spojrzenie w jego oczach.Ale tak te\ było zle. Czerwienisz się szepnął, gładząc palcem jej brodę. To od ciepła. Nogi miała jak z waty. Tak, faktycznie jest gorąco. On te\ czuł niepokój i drgania powietrza, jakby gdzieśnieopodal szalała burza. Chyba powinniśmy się ochłodzić. Tak.Zresztą muszę się przebrać.Obiecałam Bennettowi, \e przed kolacją wybiorę się z nimdo stajni.Błysk, który widziała w jego oczach, natychmiast zgasł.Usta zacisnęły się, dołeczek w policzkuznikł. Więc nie zatrzymuję cię.Aha, na kolacji będzie ambasador Francji z \oną. Postaram się nie siorbać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]