Podobne
- Strona startowa
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Czarnecki Piotr Koncepcja umyslu
- Jacek Dabala Najwieksza przyjemnosc swiata
- Czerwone i czarne t.1 Stendhal
- Piekara Jacek Sluga Bozy
- Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN d
- Smith Scott Prosty Plan
- Pamietnik Z Konferencji Zydozna
- Lady M Albena Grabowska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nazwijmy to Zakładem Hunta - rzekł.- Przelecimy po kolei całą macierz.Jeśli znajduję się w OVR i zachowuję się tak, jakbym był w OVR - wszystko jest w porządku.Podobnie w przypadku prawdziwego życia.Ale teraz przypadki niezgodne.Jestem w OVR, a zachowuję się, jakby to była rzeczywistość.Tracę coś? Narażam się? Nie, też okay.Lecz jeśli to nie OVR, a ja gram sobie w Nintendo.Kim wówczas jestem? Pieprzonym Raskolnikowem, pozbawionym sumienia socjopata, zbrodniczym megalomanem.Rachunek minimalizacji kosztów pomyłki: gdy masz wątpliwości, zawsze zakładaj, że to rzeczywistość; a nawet gdy nie masz wątpliwości.-I ty tak zakładałeś.-Właśnie.Rzecz w tym, że te dwie wzajem się wykluczające alternatywy - nie mogą być prawdziwe obie naraz! Jeśli znajduję się w domu Hedge'a - jak zaraziłem się Grudniem? dlaczego przez cały czas czułem, co czułem? I wciąż czuję.Jeśli zaś stoję tu z tobą w środku stada tych zombich - to czemu wciąż ktoś obok wdycha dym jego kadzideł? dlaczego nie mogę się z nikim połączyć przez wszczepkę?- Mówiłam ci: Tuluza 10 to jest po części patent Langoliana i.- Nie wierzę w to! - zaprotestował energicznie.- Nigdy nie przeszłaby przez kontrolę z takim błędem!Marina wzruszyła ramionami.- To nie jest kryminał Agathy Christie - prychnęła -to nie jest film, zamknięta w powieści symetryczna alegoria.To życie, to dzieje się naprawdę.Umiera się bez znajomości ostatecznych wyjaśnień, umiera się w jeszcze większej niewiedzy, bo przez lata pytań tylko przybyło.Nie ma jednego uniwersalnego wzorca.Każdy tłumaczy po swojemu.Czyżbyś nie wiedział? Każdy postrzega inne zależności, konstruuje sobie inny model.- Ale jaki, kurwa, model ja sobie mogę skontruować, skoro dostaję wzajem sprzeczne dane?! Życie to nie fizyka kwantowa!- Fakt, jeszcze bardziej skomplikowane i jeszcze mniej tu do rozumienia.- Potrząsnęła głową.Patrzyła teraz na niego zmrużonymi oczyma, bez cienia sympatii.- Już myślałam.Ale nie, ty znowu robisz z siebie ofiarę.Oszczędź mi tego, Nicholas, dobra? W najbardziej optymistycznym wariancie przeżyję jako jakaś pokraka-dziwadło; Wybacz, że nie będę tu nad tobą płakać rzewnymi łzami.- Żelazna z ciebie suka, co? - wycedził.- Trochę wyczucia, Nicholas, odrobinę stylu.- Panie - rzekł diabeł - przybyło poselstwo.- Słucham?- Czekają pod Shellem.Chcesz zobaczyć? -Byle płasko.Lucyfer wysunął pazury, wbił je głęboko w obłok światła przed sobą i rozdarł przestrzeń na dwa.Hunt zairzał w rozszerzającą się szczelinę.Diabeł musiał jakoś inaczej zrozumieć polecenie Nicholasa, bo obraz mimo wszystko nie był podany w 2D.Nieczynna stara stacja benzynowa, przecznicę czy dwie stąd (AGENCI nie podeszli za blisko, lecz jako że było to otwarte skrzyżowanie, skan szedł z szerokiego kąta i holo wyglądało na realne do namacalności).Siedzieli tam w sześciu, wszyscy nierzeźbieni, wszyscy z tatuażami Seledynowego Księcia.Pokazywali sobie coś na wprost Nicholasa, zapewne co gorzej ukrytych AGENTÓW.- Najprawdopodobniej nie mają przy sobie broni palnej - stwierdził diabeł.- Czekają.- Tak, panie.- Nie da się ich ominąć?- Można, oczywiście.Powstaje kwestia opóźnienia, a jeśli oni okażą się wystarczająco zdeterminowani.- No tak.Marina, wspiąwszy się na palce, zajrzała w szczelinę ponad ramieniem Hunta.- Musisz wynegocjować przejście.- Sama najlepiej wiesz, że nie mamy czasu.- Prowadzisz obce wojska przez jego terytorium.Fakt.Tak oto przyszło Nicholasowi Huntowi wystąpić w roli udzielnego władcy.Farsa, pomyślał, idąc przez napompo-wany światłocieniem pasaż.Potem spojrzał na odbicie w szybie jednej z ocalałych witryn.Spoza tłumu pustookich zombich nie było Hunta widać prawie wcale.Plama czerni, twarz papierowo blada, ale ten papier też mocno pomięty.Uśmiechnął się do siebie i, doprawdy, był to uśmiech wampira.Diabeł z lewej (w ogniu), Marina z prawej (w cieniu), upiorna świta dookoła.Nawet jakby stawiali stopy w tym samym rytmie.Wyżej, wciąż w owym odbiciu (jeden obraz), kłębiła się sztormowa ciemność Miasta: smolisty dym od niewidocznych pożarów, wbijający się, czarna pięść za pięścią, w pola naniebnych reklam.Była więc tam jaskrawa purpura rozfiltrowanych świateł, i był piekielny smog w wielokrotnych frontach burzowych.Wojskowa szarańcza roiła się na niebie czarnymi wirami.Skrzydlate demony wypadały z tej otchłani i ścigały się w szalonych slalomach między sterowcami.Jeden ze skyhouse'ów płonął.Płonąc, rozlatywał się i spadał, pochodnia po pochodni, na centrum finansowe Miasta.Mniejsze demony pomykały bezpośrednio nad pasażem.Łuskoskóre czarty śmigały pod nogami zombich.Hunt zgiął palce uciętej ręki i armia zakręciła, okrążając stację Shella i posłów Księcia; co Hunt wiedział, chociaż nie patrzył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]