Podobne
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- CHRIS CARTER HUNTER 02.Egzekutor
- Crichton Michael Linia Czasu (2)
- Mastering Delphi 6 (2)
- Dean R. Koontz Odwieczny Wrog
- Chmielewska Joanna Studnie Przodkow 1
- Stefanowski Robert Making M
- Shakespeare, William Julius Caesar
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RMN: Jakby zaznał solidnego wacka, to może nie byłby taki spięty.DH: Tak, panie prezydencie.RMN: On traci rozum, prawda, Dwight?DH: Tak, panie prezydencie.Ale z drugiej strony jest niebywale niebezpieczny inależy się z nim ostrożnie obchodzić.RMN: I ma te cholerne teczki.DH: Owszem, panie prezydencie.RMN: A one są wymowne i kłopotliwe.DH: Nie tak bardzo jak nasza obecna rozmowa, panie prezydencie.RMN: Dwight, z pana to jajcarz.Fajnie tak golnąć sobie i pogadać z takimbezpośrednim gościem jak pan.DH: Panie prezydencie, ta rozmowa sprawia mi wielką przyjemność.RMN: Ten irlandzki lachociąg Jack Kennedy ukradł mi wybory w tysiąc dziewięćsetsześćdziesiątym.DH: Tak, panie prezydencie.RMN: A teraz lachociąg nie żyje, a ja jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych.DH: Tak, panie prezydencie.RMN: Niech pan ma na oku wie pan kogo.Zrobi pan to dla mnie, Dwight?DH: Oczywiście, panie prezydencie.RMN: Dobrej nocy, Dwight.DH: Dobrej nocy, panie prezydencie.74.(Los Angeles, 16.05.1969)- Boisz się czegoś - powiedział Dwight.- Ręce ci się trzęsą.Dupek przesunął przewód przez wywierconą dziurkę.Cęgi mu podskoczyły.Mieszkanie Marsha Bowena było idealne do zapluskwienia.Telefony były wielkie istaromodne.Listwy ścienne mięciutkie.- Nie przeszkadzaj mi.Nie mogę się skupić.Dwight się uśmiechnął.- To na jakiś czas.Wayne wróci i sprawdzi stanowisko podsłuchowe.Będzie nagrywałrozmowy.Robota wiązała się z wierceniem.Dupek był dobry.Podłożył szmatkę i w ogóle nienabrudził.Marsh był na imprezie SCP.Mieli trzy godziny.- Ilu komunistów już zabiłeś?- Więcej niż ty.- Ciągle podglądasz?- Podglądałem twoją matkę.Dawała w slumsach.Dwight się uśmiał i sprawdził salon.Marsh stosował metodę Stanisławskiego.Chatabyła nietypowa.Blackpowerowe plakaty, zdjęcia seksownych czarnych lasek ze spluwami.- Rozmawiałem o tobie z prezydentem Nixonem.Dupek zaszpachlował wywierconą dziurkę.Ręka mu drżała.Miał pas z narzędziami iszkło powiększające.Oferma jako zawodowiec od podsłuchów.- Nie przeszkadzaj mi.Czas nam się kończy.- Ty i Bowen jesteście jak od jednej matki.Ty jesteś bojdudek, ale cholernie dobrzeudajesz.- Bowen to twoja czarna zabaweczka.Daj spokój, muszę pracować.- Ilu komunistów zabiłeś?- Jezu, facet.Dwight zerknął na zegarek.Była północ.Czarne wieczorki towarzyskie trwały dowczesnych godzin rannych.Marycha i przemówienia, gaduły i demagodzy.Dupek skończył.Podłączone: dwie lampy, trzy listwy ścienne, dwa telefony.Dupekbył spocony i pokryty gipsem.Dwight rzucił mu ręcznik.- Jak tam klienci w Dominikanie? Podglądasz tam?Dupek się osuszył ręcznikiem.- Przestań się ze mnie nabijać.Dwight obszedł mieszkanie - ostatnie spojrzenie, żadnych niedoróbek.Marsh żyłMetodą.Książki komunistyczne, w lodówce żeberka, nic, co by wskazywało na glinę czypedała.Dobra robota.%7ładnych śladów gipsu, żadnych wypukłości ani sterczących kabelków.Dupek był spięty.Oddech mu się rwał.Nogi drżały.Pas narzędziowy dygotał nabiodrach.- Nie spierdol - powiedział Dwight.- Wayne chciałby zabić jakiegoś głupiegoprawicowca.*- Nie nazwał JFK lachociągiem.Dwight położył rękę na sercu.- Nie okłamałbym cię.Norm s na Vermont.Klientela z pierwszej w nocy: nawalone dzieciaki pałaszującetanie steki.Karen przyniosła Eleanorę.Spała w swoim foteliku.Dwight ciągle się na nią gapił.-Wygląda jak ja.- Nie, nieprawda.To była procedura, a ciebie nie było w pobliżu pojemnika.Dwight zarechotał i napił się kawy.Karen zapaliła papierosa.Dwight postawił kartę izasłonił Ellę przed dymem.- Lubisz Richarda Nixona.Nie do wiary, jak to o tobie świadczy.Dwight się uśmiechnął.- Kochasz mnie.Jak to świadczy o tobie?Karen zakręciła popielniczką.- Mam kilku przyjaciół w więzieniu San Mateo.Aresztowano ich bez zgody sądu.- Zajmę się tym.- Jak tam pan Hoover?- Trochę spięty.- Marshall Bowen jest twoim infiltratorem?- Bez komentarza.- Joan jest równie dobrym informatorem jak ja?- Czas pokaże.Ella się zawierciła.Dwight zakołysał fotelikiem.Karen zerknęła zza karty.Ellauśmiechnęła się szeroko i ponownie zasnęła.- Jesteś za chudy, Dwight.- Już to słyszałem.Karen się uśmiechnęła.- Koszmary nocne?- Na to pytanie znasz odpowiedz.- W takim razie uściślę.Koszmary wynikające z poczucia winy?Ella wystawiła nogę z fotelika.Dwight zawinął ją z powrotem.- Kocham ją, wiesz.- Tak, wiem.Spletli palce.- Kochasz mnie? - spytał Dwight.- Pomyślę - odpowiedziała Karen.*Został w Norm s.Pokaz głupka był zabawny, w dziupli śmierdziało stęchlizną, a on itak nie mógł spać.Gliny i pacyfiści.Nocni miłośnicy filmów.Maruderzy z sąsiedniej księgarni porno.Kelnerka ciągle przynosiła kawę.Dwight palił z nią w jednym rytmie.Czas miałprzerzuty.Wayne wszedł i siadł.Był za chudy.Miał nowe siwe włosy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]