Podobne
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Lodowy Kliper
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Foster Alan Dean Spotkanie na Mimban
- Dean R. Koonz Ziarno Demona (2)
- Higgins Jack Nieublagany wrog
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- TCP IP
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale to właśnie to przejście?- Tak.Tunel był całkiem ciemny.Bryce wziął od Tala długą latarkę, otworzył skrzypiącą furtkę, wyciągnął broń i wszedł do pasażu.Unosił się tu nieuchwytny, wilgotny zapach.Pisk zardzewiałych zawiasów i odgłos kroków Bryce'a odbiły się echem od ścian.Potężne światło latarki docierało do połowy pasażu.Jednak Bryce kierował jego strumień blisko, przesuwał tam i z powrotem po najbliższym otoczeniu, oglądał betonowe ściany, potem sufit wiszący osiem, dziesięć stóp nad głową.Krokwie były puste — przynajmniej tu.Z każdym krokiem rosło w nim przekonanie, że niepotrzebnie wyciągnął rewolwer — aż dotarł prawie do połowy tunelu.Nagle poczuł.coś dziwnego.swędzenie, lodowaty dreszcz biegnący po kręgosłupie.Jak przeczucie przyszłości.Poczuł, że nie jest już sam.Ufał swoim przeczuciom, więc nie zlekceważył i tego.Zatrzymał się, podniósł rewolwer, dokładniej niż przed chwilą wsłuchał się w ciszę, szybko przesuwał latarką po ścianach i suficie, wyjątkowo uważnie wbijał wzrok w krokwie, spoglądał do przodu, w mrok, aż do wylotu pasażu i nawet obejrzał się, jakby coś magicznym sposobem mogło go zajść od tyłu.Nic nie oczekiwało w ciemności.A jednak dalej czuł, że obserwują go nieprzyjazne oczy.Ruszył, i strumień światła coś liznął.W podłodze pasażu mieścił się osłonięty metalową kratką o powierzchni czterech stóp kwadratowych właz do kanału.Wewnątrz błyszczało coś nieokreślonego; odbijało promień latarki, poruszało się.Bryce ostrożnie podszedł bliżej i skierował światło prosto na właz.To, co przed chwilą tam błyszczało, znikło.Kucnął i zajrzał przez żeberka kratki.W świetle ukazały się tylko ściany studzienki.Był to odpływ burzowy, mający z osiemnaście cali średnicy, suchy.Co oznaczało, że nie woda w nim błyszczała.Szczur? Snowfield było ośrodkiem wypoczynkowym odwiedzanym przez stosunkowo zamożną klientelę, stąd też miasto stosowało niezwykle surowe środki zapobiegawcze wobec wszelkiego rodzaju plag.Oczywiście istnienia kilku szczurów nie dało się wykluczyć.To mógł być szczur.Ale Bryce w to nie wierzył.Przeszedł do tylnej uliczki, a potem wrócił do furtki.— Widziałeś coś? — zapytał Tal.— Niewiele.— Wszedł na chodnik, zamknął za sobą furtkę.Opowiedział im, co czuł i co zaobserwował w kanale.— Libermannowie zostali zabici przez ludzi — skwitował Frank Autry.— Nie przez coś małego, co mieści się w odpływie burzowym.— Na to wygląda — zgodził się Bryce.— Ale czuł pan tam coś? — z niepokojem spytała Lisa.— Czułem.Chyba nie odebrałem tego tak mocno jak ty.Ale na pewno było.dziwne.— Dobrze — powiedziała Lisa.— Cieszę się, że nie wziął pan nas za histeryzujące baby.— Biorąc pod uwagę to, co przeszłyście, obie wydajecie się jak najdalsze od histerii.— No cóż — westchnęła Lisa — Jenny jest lekarką, a myślę, że i ja może też kiedyś zostanę lekarką, a u lekarki po prostu histeryzowanie jest wykluczone.Była z niej śliczna dziewczyna — choć Bryce nie mógł nie zauważyć, że siostrę miała jeszcze ładniejszą.Obie miały ten sam piękny kolor włosów: głęboką czerwień mocno lśniącej wiśni, gęstą i połyskującą.Skóra obu jaśniała tą samą złotą barwą.Ale że rysy doktor Paige były dojrzalsze, mocniej przemawiały do Bryce'a.Oczy miała też o ton zieleńsze niż młodsza siostra.— Doktor Paige — zwródił się do niej — chciałbym zobaczyć ten dom z ciałami w zabarykadowanym małym pokoju.— No właśnie — potwierdził Tal.— Te morderstwa w zamkniętym pokoju.— To dom Oxleyów, tam, na Vail.— Poprowadziła ich w dół ulicy na róg Vail Lane i Skyline Road.Słychać było tylko suche szurnięcia stóp.Bryce'owi przywiodły na myśl opustoszałe miejsca, skarabeusze nieustannie łażące po starożytnych, kruchych zwojach papirusów w pustynnych grobowcach.Jenny Paige minęła róg Vail Lane, stanęła i powiedziała:— Tom i Karen Oxleyowie mieszkają.hm.mieszkali dwie przecznice dalej.Bryce rozejrzał się po ulicy.— Zamiast iść od razu do domu Oxleyów, zajrzyjmy po drodze do wszystkich domów i sklepów — przynajmniej po tej stronie ulicy.Chyba bezpiecznie możemy podzielić się na dwa oddziały, po cztery osoby w każdym.Nie rozchodzimy się całkiem.W razie kłopotów będziemy mogli się wzajemnie wesprzeć.Doktor Paige, Liso — zostajecie z Talem i ze mną.Frank, zawiadujesz drugim zespołem.Frank kiwnął głową.— Wasza czwórka trzyma się razem — ostrzegł ich Bryce.— I jak mówię razem, to znaczy razem.Przez cały czas każdy jest widziany przez pozostałą trójkę.Zrozumiano?— Tak jest, szeryfie — potwierdził Frank Autry.— Dobra, wasza czwórka zagląda do pierwszego budynku za tą restauracją, a my zajmiemy się sąsiednim domem.Załatwiamy na przemian dom za domem i na końcu kwartału obgadamy, co zobaczyliśmy.Jeśli traficie na coś interesującego, coś poza ciałami, wezwijcie mnie.Jeśli będziecie potrzebowali pomocy, wystrzelcie parę razy w powietrze.Strzały usłyszymy nawet z wnętrza budynku.A wy słuchajcie, czy my nie będziemy strzelać.— Mogę coś zaproponować? — spytała doktor Paige.— Jasne — powiedział Bryce.— Jeśli traficie na ciała ze śladami krwotoku z oczu, uszu, nosa lub ust albo na ślady torsji czy biegunki, od razu dajcie mi znać.— Bo to może wskazywać na chorobę? — domyślił się Bryce.— Tak — potwierdziła.— Albo zatrucie.— Ale wykluczyliśmy to, nie? — zapytał Gordy Brogan.— To nie zarazki odcięły tamtym ludziom głowy — odezwał się Jake Johnson.W tej chwili wyglądał starzej niż na swoje pięćdziesiąt pięć lat.— Myślałam o tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]