Podobne
- Strona startowa
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Koontz R. Dean W okowach lodu (SCAN dal 1154)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Koontz Dean R Nocne dreszcze
- Koontz Dean R W okowach lodu
- Koontz Dean R Zimny ogien
- Dean R. Koontz Odwieczny Wrog
- Dean R. Koontz Nocne dreszcze
- Dean Koontz Drzwi do grudnia
- Feist Raymond E Srebrzysty ciern
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Okoliczność, na którą nie mam wpływu ani ja, ani Skua, ani nikt inny.Blanchard sprawiał wrażenie zadowolonego.– Chyba nie.Ile osób minimum powinna liczyć załoga takiego statku jak wasz kliper lodowy?– Nie wiem – powiedział Ethan zaskoczony.– Nigdy tak naprawdę się nad tym nie zastanawiałem.Byłem tylko pasażerem.Jeżeli mówi pan o żeglowaniu, z pewnością nie potrzeba aż tylu, ilu normalnie miała na pokładzie Slanderscree.Jeżeli jednak mówi pan o przeprowadzaniu badań nowych regionów planety i obronie podczas wykonywania tych badań, to całkiem inna sprawa.– To byłaby czysto naukowa podróż – argumentował Blanchard.– Nie przewidujemy konieczności walki.– Człowiek nigdy tego nie przewiduje – roześmiał się Ethan – ale Tran-ky-ky nie jest ściśle rzecz biorąc łaskawym światem.Jest na niej mnóstwo nieprzyjaznej fauny, nie licząc tranów, z którymi nie nawiązano jeszcze kontaktu.– Pojechalibyśmy odpowiednio wyposażeni – wtrącił się inny z uczonych.– Żadnej nowoczesnej broni, ponieważ to jest surowo zakazane, ale moglibyśmy zabrać inne wyposażenie, które może okazać się przydatne.A jeżeli chce pan nas nastraszyć, to traci pan czas.Przedyskutowaliśmy to już między sobą i wiemy, na co się narażamy.Podróżowaliśmy po Asurdunie i naokoło tej wyspy.Nie jesteśmy tak całkiem nieświadomi tego, co grozi na tej planecie.Ethan nie zawracał sobie głowy tłumaczeniem, że kilkudniowa przejażdżka naokoło stosunkowo stabilnej, cywilizowanej wyspy takiej jak Asurdun nie przypomina w niczym wielotygodniowej podróży w niezbadane rejony nieprzyjaznego świata.Szkoda czasu.I tak nigdzie nie pojadą.Ale Blanchard jeszcze nie skończył.– Moglibyśmy zrobić coś takiego: wynająć jakiś statek kupiecki, żeby zabrał z powrotem na Sofold tych, którzy czują się zmęczeni, są ranni lub bardzo tęsknią za domem.Mamy w swoim budżecie pewne fundusze dyspozycyjne.Wiemy też, jak bardzo tranowie spragnieni są metalu.Jestem pewien, że znaleźlibyśmy kapitana, który by się podjął tej podróży.Ci z waszych przyjaciół, którzy obstawaliby przy powrocie, nie musieliby w drodze powrotnej pracować ani walczyć.Mogliby się odprężyć.W końcu zapracowali sobie na to.A nam zostałoby jeszcze aż nadto funduszy, żeby wynająć wasz kliper lodowy.Temu najstarszemu rangą żołnierzowi, Balavere Longaxowi, o którym pisaliście w swoim raporcie, można by powierzyć dowodzenie tranami, którzy będą chcieli wracać – dodała Hwang.– Jego meldunek, meldunek szanowanego członka dworu Wannome, zostanie przyjęty z wiarą, a on sam otoczony czcią.Kto wie, czy nawet nie byłoby lepiej, by to on złożył taki raport, a nie ten młodszy rycerz, którego nazywacie Rudobrodym.Tymczasem reszta załogi mogłaby pożeglować z nami na południowy kontynent.– Niech ten cały Longax – ciągnął dalej Blanchard – zapewni pozostałych w domu pobratymców, że wszystko jest w porządku.Może powiedzieć im o tej unii, do której ich nakłoniliście, o bohaterskich wyczynach waszych towarzyszy i przyjaciół, i o tym królewskim ślubie, na którym ostatnio byliście.Może również wyjaśnić, dlaczego powrót Slanderscree się opóźnia i jak ważna jest ta podróż, w którą musimy wyruszyć.Co do zapłaty.co cóż, chcielibyśmy mieć pewność, że nie obrazimy tego Rudobrodego.– Jeszcze się taki tran nie urodził, który miałby opory przed przyjmowaniem pieniędzy – powiedział September – ale nie uda się wam wynająć Slanderscree i jej załogi za parę kawałków żelaza.Hwang uśmiechnęła się.– Placówka ma swoją własną, niewielkich rozmiarów hutę, panie September.Głęboko pod Asurdunem są rudy, z których tubylcy nie mogą zrobić użytku, ale my możemy.Ta huta jest tu po to, żebyśmy mogli wykonywać i naprawiać wyposażenie placówki.Nie oznacza to, że nie możemy w niej wyprodukować sztab, krat, rur, gwoździ i sworzni, mieczy i grotów strzał i wszystkiego, co mogłoby zadowolić pańskich tranów.Możemy napełnić ładownię wynajętego przez nas statku na podróż powrotną.Niech nam tylko podadzą szczegółową listę, a wszystko dostarczymy.Tym samym Hwang złożyła ofertę nie do odrzucenia dla trana.Handel skomplikowanymi towarami, takimi jak aparatura elektroniczna, wciąż jeszcze był zakazany na Tran-ky-ky, wolno było sprzedawać tylko kilka prostych przyrządów, które i tak musiały się w krótkim czasie popsuć.A gwoździe i miecze wystarczały na długo na świecie, który stal cenił wyżej niż złoto.Nawet ktoś tak stęskniony za domem jak Hunnar miałby trudności z odrzuceniem tego typu propozycji.– Może im pan także powiedzieć – ciągnął dalej Blanchard – że poszerzą wiedzę o swoim własnym świecie, wyciągną pomocną dłoń do innych narodów i będą mogli zaproponować im wstąpienie do unii.Apel Blancharda skierowany był w tym samym stopniu do niego, co i do tranów, z tego Ethan zdawał sobie sprawę.Zabierając się z nimi będzie mógł robić interesy, zawierać nowe kontrakty, może znajdzie jakieś nowe towary, które będzie chciał kupić.W cywilizacji takiej jak Wspólnota, gdzie elektronika, towary i usługi dostępne były za tanie pieniądze i bez żadnych trudności, egzotyczne rękodzieło i sztuka plasowały się wśród najcenniejszych nowych towarów.A czemu by nie, do diabła? Przecież i tak musi tu tkwić.– Wciąż jeszcze nie mam pewności, czy to dobry pomysł i czy nie lepiej, żeby rozwiązał tę kwestię jakiś zdalny pojazdbadawczy, ale przedstawię waszą propozycję Hunnarowi i jego ludziom.Powinni mieć prawo sami wam odmówić.– O nic więcej nie prosimy.– Hwang zerknęła w górę na Septembra.– A pan?– Pan życzy wam wszystkim jak najwięcej szczęścia, ale jego statek startuje z orbity o ósmej zero zero jutro rano.Pomacham wam, jak będę wylatywał z tego układu gwiezdnego.Już wystarczająco długo było mi zimno.Hwang była wytrwała i uparta.– Teren, na który się wybieramy, jest cieplejszy.Na tym polega problem.– Wasz problem, a nie mój.Ja wybieram się tam, gdzie ciepło jest przez cały czas.Może pożałuję, że nic skorzystałem z waszej propozycji – za jakiś rok czy dwa.Hwang odwróciła się do Ethana.Dla niej September tak jakby już odjechał.– Jestem pewna, że przedstawi pan naszą propozycję swoim trańskim przyjaciołom równie otwarcie i uczciwie, jak my przedstawiliśmy ją panu.Żałuję tylko, że nie potrafię dać im do zrozumienia, do jakiego stopnia ważne jest to, żeby jak najszybciej upewnić się co do przyczyn tego meteorologicznego zakłócenia.Zaistniały krytyczne sprzeczności, które wymagają natychmiastowego wyjaśnienia.Proszę, niech pan spróbuje to przekazać swoim przyjaciołom razem z propozycją napełnienia ładowni i zagwarantowania przejazdu do domu dla tych, którzy nie pojadą z nami.– Zrobię, co będę mógł, żeby wyjaśnić im wszystkie szczegóły.A dlaczego nie pojedzie pani ze mną, jeżeli tak pani jest tym przejęta? Niech im to pani sama opowie.Hwang potrząsnęła głową.– Nie umiem rozmawiać z tranami i nie znam ich języka.Nikt z nas go nie zna.W tym przypadku nasza aparatura tłumacząca to takie elektroniczne protezy.Rozmowa osobista jest dużo bardziej skuteczna niż mówienie przez transformator.Poza tym, to są pańscy przyjaciele.W pana ustach zabrzmi to dużo lepiej.Jeżeli zgodzą się nam pomóc, to może będę potrafiła uważać ich również za naszych przyjaciół.Wśród naukowców podniósł się pełen aprobaty szmer.– Zobaczymy – powiedział Ethan – ale nie mogę nic obiecywać.Trudno będzie ich przekonać, że sprawa jest pilna.– Tym ja się zajmę – powiedział Williams spokojnie, ale z pewnością siebie.– Ty ich ułagodzisz, Ethanie, a ja zakończę dyskusję.Ethan nie krył wątpliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]