Podobne
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Lodowy Kliper
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Foster Alan Dean Spotkanie na Mimban
- Dean R. Koonz Ziarno Demona (2)
- Lever Charles Jezeli nie mozesz pokonac muru, zbuduj drzwi
- Heinlein Robert A Drzwi do lata
- Chmielewska Joanna Boczne drogi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczołgała się obok bujanego fotela, wydając żałosne zwierzęce dźwięki czystego przerażenia.Cętkowana kotka stanęła na fotelu i położyła uszy po sobie, sycząc złowrogo.Kiedy Melanie podczołgała się bliżej, Pieprzówka przeskoczyła przez dziewczynkę i błyskawicznie uciekła z gabinetu.- Melanie, posłuchaj mnie.Dziewczynka zniknęła za biurkiem.Z lewym policzkiem wciąż piekącym w miejscu, gdzie córka ją uderzyła, Laura również weszła za biurko.Melanie schowała się w pustej przestrzeni między szafkami.Laura nachyliła się i zajrzała do niej.Dziewczynka kuliła się z kolanami podciągniętymi pod brodę, obejmując nogi ramionami, wytrzeszczając oczy, które jak poprzednio nie widziały ani Laury, ani niczego w tym pokoju.- Skarbie?Chwytając oddech jak po długim biegu, Melanie wykrztusiła:- Nie pozwól ich.otworzyć.Trzymaj je.zamknięte.mocno zamknięte.Earl Benton wszedł w drzwi.- Z wami okay?Laura wyjrzała znad blatu biurka.- Tak.Tylko.moja córka, ale nic jej nie będzie.- Na pewno? Nie trzeba pomóc?- Nie, nie.Muszę być z nią sama.Poradzę sobie.Z ociąganiem Earl wrócił do pokoju dziennego.Laura ponownie zajrzała pod biurko.Melanie wciąż ciężko dyszała i zaczęła również gwałtownie dygotać.Strumienie łez spływały jej po policzkach.- Wyjdź stamtąd, skarbie.Dziewczynka nie drgnęła.- Melanie, masz mnie słuchać i robić, co ci każę.Wyjdź stamtąd natychmiast.Zamiast usłuchać, dziewczynka próbowała wcisnąć się głębiej pod biurko, chociaż nie miała już miejsca.Laura nigdy nie spotkała się z tak całkowitym buntem pacjenta podczas terapii hipnotycznej.Przyjrzała się dziewczynce i w końcu postanowiła, że na razie pozwoli jej zostać pod biurkiem, skoro tam Melanie czuje się przynajmniej odrobinę bezpieczniejsza.- Kochanie, przed czym się chowasz? Brak odpowiedzi.- Melanie, musisz mi powiedzieć.co takiego widzisz, co chcesz trzymać zamknięte?- Nie pozwól ich otworzyć - poprosiła żałośnie dziewczynka, po raz pierwszy jakby reagując na głos Laury, chociaż wciąż skupiała wzrok na jakimś koszmarze z innego czasu i miejsca.- Nie pozwól czego otworzyć? Powiedz mi, Melanie.- Trzymaj je zamknięte! - krzyknęła dziewczynka, zacisnęła powieki i przygryzła wargę tak mocno, że popłynął mały strumyczek krwi.Laura sięgnęła pod blat biurka i uspokajająco położyła rękę na ramieniu córki.- Kochanie, o czym ty mówisz? Pomogę ci trzymać to zamknięte, jeśli tylko mi powiesz, co to jest.- Te d-d-drzwi - wyjąkała dziewczynka.- Jakie drzwi? — Drzwi!- Drzwi do zbiornika?- Otwierają się, otwierają się!- Nie - zaprzeczyła ostro Laura.- Posłuchaj mnie.Musisz mnie słuchać i wierzyć w to, co mówię.Drzwi się nie otwierają.Są zamknięte.Mocno zamknięte.Popatrz na nie.Widzisz? Nawet się nie uchyliły, nie ma ani jednej szparki.- Ani jednej szparki - powtórzyła dziewczynka i teraz nie ulegało już wątpliwości, że przynajmniej częściowo słyszy głos matki i reaguje, chociaż patrzyła przez Laurę na wylot i wciąż przebywała w jakiejś innej, stworzonej przez siebie rzeczywistości.- Ani jednej szparki - potwierdziła Laura uszczęśliwiona, że przynajmniej odrobinę panuje nad sytuacją.Dziewczynka trochę się uspokoiła.Drżała i twarz nadal miała ściągniętą ze strachu, ale już nie zagryzała wargi.Karmazynowa strużka krwi zasychała w krzywą linię na jej brodzie.- Teraz, kochanie - powiedziała Laura - drzwi są zamknięte i pozostaną zamknięte, i nic po drugiej stronie ich nie otworzy, ponieważ założyłam na nie nowy zamek, ciężki zamek z zasuwą.Rozumiesz?- Tak - powiedziała dziewczynka słabo, z powątpiewaniem.- Popatrz na drzwi.Jest na nich wielki, błyszczący, nowy zamek.Widzisz ten nowy zamek?- Tak - przytaknęła Melanie, tym razem z większym przekonaniem.- Wielki mosiężny zamek.Ogromny.-Tak.- Ogromny i mocny.Absolutnie nic na świecie nie zdoła wyłamać tego zamka.- Nic - zgodziło się dziecko.- Dobrze.Doskonale.A teraz.chociaż drzwi nie można otworzyć, chciałabym wiedzieć, co jest za tymi drzwiami.Dziewczynka nie odpowiedziała.- Kochanie? Pamiętaj o mocnym zamku.Jesteś teraz bezpieczna.Więc powiedz mi, co jest za tymi drzwiami.Drobne, białe dłonie Melanie ciągnęły i klepały puste powietrze pod biurkiem, jakby usiłowały coś narysować.- Co jest po drugiej stronie drzwi? - zapytała ponownie Laura.Ręce poruszały się niezmordowanie.Dziewczynka wydała jęk rozczarowania.- Powiedz mi, skarbie.- Drzwi.- Dokąd prowadzą te drzwi?- Drzwi.- Jaki pokój jest po drugiej stronie?- Drzwi do.- Dokąd?- Drzwi.do.grudnia - powiedziała Melanie.Jej strach załamał się pod miażdżącym ciężarem wielu innych uczuć - żalu, rozpaczy, smutku, samotności, frustracji - wszystkich wyraźnie brzmiących w jej nieartykułowanych jękach i niepohamowanym płaczu.- Mamo? Mamo?- Jestem tutaj, maleńka - powiedziała Laura zaskoczona, że córka ją woła.- Mamo?- Tutaj, kochanie.Chodź do mnie.Wyjdź stamtąd.Zapłakana dziewczynka nie wyszła, lecz ponownie zawołała:- Mamo?Widocznie myślała, że jest sama, daleko od kojących objęć Laury, chociaż w rzeczywistości dzieliło je zaledwie kilka cali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]