Podobne
- Strona startowa
- What Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN d
- Chalker Jack L Swiaty Rombu Meduza Tygrys w opalach
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przyciągając burzę
- Nawiedzony dom (2)
- Robert Jordan Ognie Niebios
- Follett Ken Igla
- Kres Feliks W Polnocna Granica
- Nurowska Maria Wiek samotnosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzymał się, wziął termos i wysiadłszy z samochodu, zatopił wzrok w odległymmorzu, popijając kawę.Nie mógł uwierzyć, że naprawdę jest wolny.Przeszyła go ab-surdalna myśl, że to tylko sen, a za chwilę obudzi go grzechot klucza obracającego sięw drzwiach celi.Wtem tuż nad głową Rogana rozległ się ostry krzyk mewy i uderzyływeń gwałtownie strugi deszczu.Stał jeszcze przez chwilę, spoglądając w górę, wreszciewsiadł do samochodu i ruszył w dalszą drogę.Do Kendal dotarł kilka minut po siódmej.Jak w każdym miasteczku, gdzie odby-wa się targ, od wczesnych godzin rannych panował tu ożywiony ruch.Rogan bez truduodnalazł Woolpack Inn na Strickandgate, zaparkował i wyłączył silnik.Czekając w sa-mochodzie, miał uczucie, że znów trwa wojna, a on jest członkiem francuskiego ru-chu oporu.Deszcz bębnił o bruk, tak jak wtedy w Amiens, gdy łącznik, z którym miałnawiązać kontakt, okazał się agentem Abwehry.Tak to już jest człowiek niczego niemoże być pewny, od kołyski aż po grób.Otworzył paczkę papierosów, którą dostał odPope a, ale była pusta.Rogan ze złością zgniótł pudełko, gdy wtem usłyszał spokojny ko-biecy głos: Aadny ranek, panie Rogan.28Dziewczyna mogła mieć nie więcej niż dwadzieścia lat.Ubrana była w zniszczonyprochowiec, ciasno związany w talii; krople deszczu kapały z kosmyka ciemnych wło-sów, który wysunął się spod chustki i tańczył na wietrze.Podeszła do samochodu z dru-giej strony, otworzyła drzwi i usiadła z przodu.Miała delikatnie zaokrągloną twarzo gładkiej, mlecznej cerze, gęste brwi, puszyste kruczoczarne włosy i pełne, czerwo-ne wargi zdradzające zmysłowość.Był to ten typ urody, jaki spotyka się co krok na za-chodnim wybrzeżu Irlandii, zwłaszcza w okolicy Galway, gdzie przez kilka stuleci lud-ność zyskała domieszkę krwi hiszpańskiej. Jak pani mnie poznała? spytał Rogan.Dziewczyna wzruszyła ramionami. Znałam numer rejestracyjny, poza tym Colum pokazał mi fotografię.Zmienił siępan. Wszyscy się zmieniamy zauważył Rogan. Dokąd jedziemy? Zobaczy pan.Proszę mnie puścić za kierownicę, to będzie szybciej.Rogan przesunął się na sąsiedni fotel, dziewczyna przecisnęła się na jego miejsce.Przez chwilę czuł zapach kobiecego ciała, woń perfum zmieszała się z rześkim poran-nym powietrzem; brzegi płaszcza podwinęły się, odsłaniając kolana dziewczyny.Opa-dła na fotel, obciągając płaszcz bez cienia zażenowania, i włączyła starter. Muszę wyskoczyć po papierosy powiedział Rogan.Dziewczyna lewą ręką wyjęła paczkę papierosów z kieszeni i podała Roganowi. Nie potrzeba, mam duży zapas. Daleko jedziemy? Około czterdziestu mil.Rogan podziwiał niezmącony spokój dziewczyny.Ręce jej spoczywały lekko na kie-rownicy, gdy przeciskała się zręcznie wąskimi uliczkami w natłoku pojazdów.Rogan,wciśnięty w kąt fotela, obserwował ją przez chwilę spod oka.Sympatyczna dziewczyna,myślał, ale widać, że życie dało jej w kość.W szarozielonych oczach czaił się cień, zdra-dzający dramatyczne przejścia.%7łycie zraniło ją boleśnie lecz nie złamało.Dumniepodniesione czoło znamionowało odwagę, pewne ręce doświadczenie.Cały problemw tym, że nigdy już nie zaufa nikomu na tym polegał tragizm jej sytuacji.Ostry głos wyrwał go z zadumy. Pozna mnie pan na drugi raz? A byłoby W tym coś złego? spytał, uśmiechając się lekko. Irlandka z Liver-poolu, co? To widać? Akcent panią zdradza nigdzie tak nie mówią na tym świecie.Ani na tamtym.Uśmiechnęła się mimo woli. Pan też nie ma wymowy angielskiego dżentelmena.29 A powinienem? Był pan majorem w ich armii. Jest pani dobrze poinformowana. Nic dziwnego.Był czas, że wielki Sean Rogan towarzyszył mi przy śniadaniu, obie-dzie, kolacji i w paru innych sytuacjach.Wyjechali na przedmieścia i dziewczyna skręciła pod niewysoki murek zwieńczonyżelaznymi sztachetkami, a po chwili dojechali do otwartej bramy.Na bramie umiesz-czona była tabliczka z nazwą: Kościół Niepokalanego Serca oraz godzinami nabożeństwi spowiedzi.Dziewczyna zatrzymała samochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]