Podobne
- Strona startowa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Christie Agata Dom Przestepcow (SCAN dal 786)
- Wharton William Dom na Sekwanie (SCAN dal 976)
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- Zimmer Bradley Marion Dom swiatow (2)
- Grisham John Malowany Dom (2)
- Auel Jean M Rzeka powrotu 4
- McCaffrey Anne Killashandra
- John Irving Zanim Cię znajdę
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ich podstawie z pewnością wymyśli się coś nowego, co wszystkie sprawy potężnie pchnie do przodu!Okropny rumor w drzwiach wejściowych i w holu obwieścił przybycie Pawełka.Do holu wyjrzała z kuchni babcia.- Pawełek, nogi.! - zawołała ostrzegawczo.- Co tak późno, przecież miałeś tylko o jedną lekcję więcej niż Janeczka?- Tak mi wyszło - odparł Pawełek niecierpliwie, szurając byle jak butami po wycieraczce.- Społeczna praca.- Chodźże, zjesz coś.- Nie teraz.Teraz nie mam czasu.Jeszcze mam tę społeczną pracę.Pewnie aż do obiadu!Janeczka czekała w pokoju, pełna napięcia.Wyczuła, że coś się musiało przytrafić.Pawełek wpadł jak bomba.- Ty, słuchaj! - krzyknął, niebotycznie rozgorączkowany.- Chodź prędko! Ale draka, o rany, jeszcze takiej nie było! Janeczka nie traciła czasu, zerwała się od razu.- Co się stało? Gdzie byłeś! - spytała, pośpiesznie zmieniając buty i zdzierając z wieszaka kurtkę.- Milicja mnie trzymała.- zaczął Pawełek z przejęciem.- Cicho! - syknęła Janeczka natychmiast.- Babcia usłyszy! Na dwór.!- Przeczytali ten szyfr - kontynuował Pawełek już przy furtce.- Maglowali mnie na wszystkie strony, sierżant Gawroński i jeszcze jeden, prawdziwy kapitan, chociaż po cywilnemu.Całkiem równy facet.Mówię ci, oni nic kompletnie nie wiedzą, ciemni jak tabaka w rogu! My więcej wiemy.Powiedziałem, że im nic nie powiem, dopóki się nie naradzę z tobą.Chodź prędko, oni tam na nas czekają!- Zaraz - powiedziała Janeczka i zatrzymała się.- Tak, to na nic.Nie będę leciała jak ślepa komenda.Muszę się zastanowić.- No dobra, ale oni tam czekają! - zniecierpliwił się Pawełek.- No to co? - odparła zimno Janeczka, nie ruszając się z miejsca.- Czekają, to czekają, trudno.A w ogóle powiedz po kolei, a nie jak babcia.Co było na naszym szyfrze? Jaka to książka? O co cię maglowali?Pawełek rozejrzał się dookoła.- Teraz ty pytasz o wszystko naraz - zauważył z niezadowoleniem.- Jeszcze gorzej niż oni.Dobra, powiem ci po kolei, ale chodźmy stąd, bo nas babcia złapie.Możesz się zastanawiać na ulicy.- No owszem, na ulicy mogę - zgodziła się łaskawie Janeczka.- Gdzie czekają?- W radiowozie.Parę ulic dalej, koło Malczewskiego.Kazałem im tu nie podjeżdżać, żeby babcia nie zobaczyła.Od razu uwzględnili.- Bardzo rozsądnie - pochwaliła Janeczka.- Widocznie mają olej w głowie.No, teraz mów po kolei.Jak to było?Zatrzymali się w doskonałym miejscu, przy bramie cudzego ogrodzenia, gdzie podmurowanie wystawało dostatecznie, żeby można było na nim przysiąść.Gęste krzaki z cudzego ogrodu wyrastały na ulicę i pomimo braku liści osłaniały nieco przed ludzkimi oczami.W każdym razie nie mogła ich dojrzeć ani babcia, ani ci z radiowozu.Pawełek nie wdawał się we wstępy, od razu przystąpił do zasadniczej relacji.- Ten kapitan był razem z sierżantem, czekali na mnie pod szkołą - zaczął z ożywieniem.- Powiedział, że przeczytali nasz szyfr.- No i jaka to była książka? - przerwała Janeczka.- Nigdy w życiu byś nie zgadła! Cennik znaczków zagranicznych na siedemdziesiąty czwarty rok.Janeczka aż podskoczyła.- Coś podobnego! Przecież dziadek to ma, mogliśmy sami przeczytać!- Nie przyszło nam do głowy - westchnął z żalem Pawełek.- Oni zgadli przez to „poi” i numer.Te tam tysiąc sześćset ileś.To jest numer polskiego znaczka w katalogu, na którym jest Wilanów.Pałac.I ten bandyta tam napisał, że chce się spotkać w Wilanowie.- W pałacu.?! - wykrzyknęła z niedowierzaniem Janeczka.- Nie, w knajpie.Tak napisał.Że czeka w knajpie w każdy piątek, od siedemnastej do dwudziestej w tym polskim znaczku.Znaczy, w Wilanowie.Janeczka słuchała w okropnym skupieniu, myśląc intensywnie.- Ty, słuchaj! - przerwała znów, poruszona i przejęta.- Ale on przecież wydrapał ten znaczek na naszym samochodzie!- Co.? - spytał, nieco zaskoczony.- No tak, rzeczywiście.Czekaj.- No co? - popędziła go Janeczka.- Czekaj, bo mnie już coś przychodziło do głowy, jak oni pytali.Już prawie zgadłem.Niech sobie przypomnę.A! Już wiem! Jak to, przecież on się mógł spotkać z tym drugim.Ty miałaś rację, ich jest dwóch!- Od początku mówiłam, że ich jest dwóch!- No właśnie.Więc on rzeczywiście napisał ten list do tego drugiego, żeby się z nim spotkał, ale nic z tego nie wyszło, bo myśmy zabrali kartkę.Milicja całkiem tego nie rozumie, bo nie wie, że to myśmy ją zabrali.Ten drugi to chyba ten, co drapał.- Ten, co miał czarne pazury i placek za uchem? - upewniała się Jameczka.Pawełek energicznie kiwnął głową.- No ten.I baranią gębę.Nie mogli się spotkać i on drugi raz napisał do niego list.Na samochodzie.Wydrapał mu znaczek i godzinę.Pamiętasz? Też było siedemnaście-dwadzieścia.Więc ten już zrozumiał, że ma tam siedzieć i czekać na niego w tej knajpie od siedemnastej do dwudziestej.- Którego dnia? - zaciekawiła się Janeczka.- Też w piątek?- Nie wiem - odparł Pawełek z wahaniem.- Piątku nie wydrapał, nie? Więc może siedział codziennie.- Możliwe - zgodziła się Janeczka po namyśle.- Widocznie nie ma nic do roboty.- W końcu na pewno się spotkali - ciągnął Pawełek.- No i tego kapitana okropnie to zaciekawiło.- Zaraz - przerwała Janeczka bardzo energicznie, bo korespondencja złoczyńców wydawała się jakaś nieuporządkowana.- Ja jeszcze nie rozumiem.Nie wiem, skąd on wiedział, że ma napisać list na samochodzie naszego ojca.Ten z pazurami drapał pierwszy.Pawełek wpadł jej w słowa.- I to, co wydrapał, to też był pewnie szyfr.Tamten przeczytał i już wiedział, że może mu przesłać odpowiedź.Zamazał szyfr i doskrobał swoje.Janeczka zastanawiała się bardzo głęboko.Wyobraziła to sobie.Osamotniony złoczyńca z czarnymi pazurami, pozostawiony bez wieści, drapie na samochodzie zaszyfrowane wezwanie do swojego wspólnika.Wspólnik czyta.Pojmuje, że zaistniało nieporozumienie, i czym prędzej wysyła odpowiedź, czyli wskazuje miejsce i termin spotkania, złoczyńca czyta, jedzie do Wilanowa i czeka.Owszem, tak mogło być, zaczynało jej pasować.- No dobrze, rozumiem - zgodziła się.- Tylko jeszcze nie wiem, skąd ten z pazurami wiedział, że tamten przeczyta jego szyfr.Przecież to jest nasz samochód.Nieubłagana logika Janeczki zmuszała do wnikliwego myślenia.Jeśli wykluczało się zmowę złoczyńców z ich ojcem, sprawi rzeczywiście wymagała rozważenia.- Mnie się wydaje, że on go musi widywać - powiedział z namysłem Pawełek.- On jest tam, gdzie ojciec jeździ.- Jak się zastanowimy, gdzie ojciec jeździ, to już będziemy wiedzieli, gdzie on jest! - powiedziała Janeczka z ożywieniem i nadzieją.- No pewnie - przyświadczył Pawełek.- Ja wiem, gdzie ojciec jeździ.Do warsztatu, do stacji benzynowej na Wisłostradzie, do siebie do pracy, do matki biura, do ciotki Moniki.- I do PKO, i na Służewiec po te jakieś rury, i do Łomianek do warsztatu stolarskiego, i do sklepu z drewnem na Gałczyńskiego.Zamilkli obydwoje.- Trochę dużo tego - zauważył Pawełek po chwili nieco smętnie.- Mamusia mówiła, że mu podrapali na parkingu przed biurem - przypomniała Janeczka niepewnie.- To co, to ten bandyta pracuje u ojca w biurze?! - zgorszył się Pawełek.- No nie.Ale może tam mieszka.I przez okno widzi, jak ojciec ustawia samochód.- Coś ty, na Żeraniu by mieszkał?! Tam są same fabryki! Znaczy te
[ Pobierz całość w formacie PDF ]