Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Jones James Stad do wiecznosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Associated Catering jest na granicy bankructwa.Nie będzie w stanie dotrzymać zobowiązań.Prawda jest taka, że było przez całe lata fatalnie zarządzane.- Przez Rogera Leonidesa?- Tak.Jak wiesz, był szefem firmy.- I przywłaszczał sobie pieniądze.- Nie - zaprzeczył Taverner.- To nie to.Szczerze mówiąc, może być mordercą, ale nie jest oszustem.Raczej głupcem.W ogóle nie ma wyczucia do interesów.Robił różne posunięcia, kiedy należało się wstrzymać; wahał się i zwlekał, kiedy należało działać.Dawał pełnomocnictwa ludziom, którzy nigdy ich mieć nie powinni.To ufny facet i ufał niewłaściwym osobom.Za każdym razem i w każdej sytuacji popełniał błędy.- Jest wielu takich ludzi - zauważył ojciec.-1 wcale nie są to głupcy.Po prostu nie mają smykalki do interesów.- Taki mężczyzna w ogóle nie powinien zajmować się biznesem - rzekł Taverner.- Prawdopodobnie nie robiłby tego - powiedział mój ojciec - gdyby przypadkiem nie był synem Aristide Leonidesa.- Interes kwitł w momencie, gdy staruszek mu go przekazywał.Powinien więc być kopalnią złota! Wystarczyło tylko siedzieć spokojnie i pozwolić, by biznes kręcił się sam.- Nie.- Sprzeciwił się ojciec.- Żaden biznes nie kręci się sam.Zawsze trzeba podejmować decyzje, zwalniać i zatrudniać pracowników, planować.A Roger Leonides tego nie potrafił.- Zgadza się - przyznał Tavemer.- Jest bardzo lojalny.Trzymał najgorsze safanduły, tylko dlatego, że ich lubił.Czasami miewał również przedziwne, zupełnie niepraktyczne pomysły i nalegał na to, żeby je realizować pomimo ogromnego nakładu kosztów.- Ale żadnych przestępstw? - dopytywał się ojciec.- Żadnych.- Zatem skąd to morderstwo? - zapytałem.- Może był głupcem, a nie łotrem - odparł Taverner - ale rezultat jest taki sam.albo prawie taki sam.Jedyną rzeczą, jaka by mogła ocalić Associated Catering, jest kolosalna suma pieniędzy do.- zajrzał do notesu -.do następnej środy.- Taka ilość, jaką by odziedziczył, czy raczej myślał, że odziedziczy po ojcu?- Dokładnie.- Ale przecież nie byłby w stanie dostać tej sumy w gotówce.- Nie.Lecz otrzymałby kredyt.To to samo.Staruszek kiwnął głową.- Czy nie byłoby mu prościej poprosić starego Leonidesa o pomoc? - zasugerowałem.- Prawdopodobnie tak zrobił - rzekł Tavemer.- Myślę, że to właśnie podsłuchała ta mała.Staruszek odmówił kategorycznie wyrzucania pieniędzy w błoto.To do niego podobne, sam wiesz.Pomyślałem, że Tavemer ma rację.Aristide Leonides odmówił pomocy finansowej w wystawieniu sztuki Magdy, bo u-znał, że zrobi klapę.Okazało się, że miał rację.Był hojny, ale nie zamierzał tracić pieniędzy w nierentownych przedsięwzięciach.Uratowanie Associated Catering wymagało tysięcy funtów, a może setek tysięcy.Odmówił więc kategorycznie, skazując tym samym firmę na bankructwo.Jedynym więc sposobem uniknięcia finansowej ruiny była dla Rogera śmierć ojca.Tak, on z pewnością miał motyw.Staruszek zerknął na zegarek.- Wezwałem go - powiedział.- Może przyjść w każdej chwili.- Roger? -Tak.- Czy wejdziesz do mojego saloniku? Zapytał pająk muchę -wymruczałem.Taverner spojrzał na mnie zaskoczony.- Udzielimy mu stosownych ostrzeżeń - rzekł surowo.Scena była przygotowana.Stenotypistka gotowa.Wkrótce rozległ się dzwonek interkomu i po kilku minutach Roger Leonides został wprowadzony do pokoju.Wszedł energicznie i z typową dla siebie niezręcznością natychmiast potknął się o krzesło.Przypominał mi wielkiego, przyjaźnie usposobionego psa.Patrząc na niego, byłem pewien, że nie byłby w stanie zamienić insuliny na eserinę.Stłukłby butelkę, rozlał płyn lub w inny sposób sfuszerował całą operację.Pomyślałem, że musiała to zrobić Clemency, chociaż stroną bezpośrednio zaintersowaną był właśnie on.Słowa posypały się jak lawina.- Chcieli mnie panowie widzieć? Czy coś się wyjaśniło? Witaj, Charlesie.Nie zauważyłem, że tu jesteś.Miło cię widzieć.Ale proszę mi powiedzieć, panie Arthurze.Taki miły facet, myślałem, taki sympatyczny.Ale wiele morderstw popełniali sympatyczni faceci ku zaskoczeniu przyjaciół.Czując się jak Judasz, uśmiechnąłem się na powitanie.Mój ojciec był celowo zimny i oficjalny.Popłynęły gładkie zdania.Oświadczenie.żadnego przymusu.prawnik.Roger Leonides zignorował je z charakterystyczną dla niego niecierpliwością.Zobaczyłem sardoniczny uśmiech na twarzy inspektora Ta-Ycmera i odczytałem jego myśli.„Zawsze tacy pewni siebie.Myślą, że nie mogą popełnić błędu.Aż za sprytni!”Usiadłem dyskretnie w kącie i słuchałem.- Wezwałem pana - rzekł mój ojciec - nie po to, by udzielać panu informacji, ale po to, by je od pana uzyskać.Chodzi mi o fakty, które pan wcześniej zataił.Roger Leonides wyglądał na zaskoczonego.- Zataiłem? Ależ powiedziałem wszystko.absolutnie wszystko!- Sądzę, że nie.Rozmawiał pan z ojcem w popołudnie poprzedzające jego śmierć?- Tak, tak, piłem z nim herbatę.Już mówiłem.- O samym fakcie, ale nie o temacie konwersacji.- Po prostu.rozmawialiśmy.- O czym?- O wydarzeniach dnia, o domu, Sophii.- A o Associated Catering? Czy wspominano o tym? Cały czas miałem cichą nadzieję, iż Josephine wymyśliła tę historię, ale ta nadzieja szybko zgasła.Twarz Rogera zmieniła się.Zamiast dotychczasowego entuzjazmu odbijała się teraz na niej rozpacz.- O Boże - westchnął.Opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach.Tavemer uśmiechnął się jak zadowolony kot.- Przyznaje więc pan, że nie był z nami szczery?- Skąd o tym wiecie? Myślałem, że nikt nie wie.Nie rozumiem, jak ktokolwiek mógł się dowiedzieć.- Mamy swoje sposoby, panie Leonides.- Zapadła majestatyczna cisza.- Myślę, że rozumie pan, iż lepiej powiedzieć prawdę.- Tak, tak, oczywiście.Powiem.Co pan chce wiedzieć?- Czy to prawda, że Associated Catering jest na progu bankructwa?- Tak.Nic już firmy przed tym nie uchroni.Krach musi nadejść.Szkoda tylko, że ojciec dowiedział się o tym.Czuję się taki zawstydzony.zhańbiony.- Czy grożą panu sankcje karne? Roger wyprostował się.- Nie.Będzie bankructwo, ale honorowe.Jeżeli wykorzystam prywatne aktywa - a zamierzam to zrobić - wierzyciele dostaną dwadzieścia szylingów za funta.Czuję się zhańbiony, bo zawiodłem ojca.Dał mi swój największy koncern, swoją dumę i nadzieję.Nigdy się nie wtrącał, o nic nie pytał.Ufał mi.A ja go zawiodłem.- Mówi pan, że nie grożą panu sankcje karne - rzekł mój ojciec sucho.- Zatem dlaczego pan i żona zamierzaliście w tajemnicy wyjechać za granicę?- To też wiecie?- Tak, panie Leonides.- Nie rozumie pan? - Pochylił się z ożywieniem do przodu.- Nie mógłbym spojrzeć mu w oczy.Wyglądałoby na to, że proszę o pieniądze.On.bardzo mnie kochał.Chciałby mi pomóc.Ale ja nie mógłbym.nie dałbym rady.to by znaczyło zaczynanie wszystkiego od początku.a ja się do tego nie nadaję.Nie mam zdolności.Próbowałem.Ale nie nadaję się.Byłem nieszczęśliwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]