Podobne
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- King Stephen Christine (SCAN dal 1119)
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (4)
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN d
- Tarryn Fisher Kochaj Mnie Kłamstwami (tł. nieoficjalne)
- Alistair Maclean Szatanski Wirus (2)
- FL ActionScript Ref
- Cook Robin Zabawa w Boga (2)
- Agata Christie Spotkanie W Bagdadzie (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jasne - odrzekł Prew i spuścił nogi z tapczanu, dźwigając się do góry.Gorące, jaskrawe plamy zatańczyły mu przed oczami za ciepłą, wilgotną mgłą.- Ty wariacie! - krzyknęła gniewnie Alma.- Chcesz, żeby ci znowu zaczęło krwawić? Kładź się, ja ci pomogę.- Już siedzę - powiedział Prew słabym głosem.- Ale możesz mi pomóc położyć się z powrotem, jak wypiję ten rosół.- Będziesz go dużo dostawał - rzekła Georgette przytykając mu filiżankę do warg.- Tak dużo, że pewnie ci się diabelnie znudzi.- Ale teraz smakuje pysznie - odparł między jednym łykiem a drugim.- Poczekaj do jutra.- Jutro - uśmiechnęła się Alma - damy ci dobry, duży, gruby befsztyk, nie dopieczony i krwawy.- I wątróbkę z cebulką - dodała Georgette.- Z polędwicy? - zapytał Prew.- Z najlepszego kawałka - odrzekła Alma.- Ho, ho - powiedział Prew.- Dajcie mi spokój, psujecie mnie.Na ich twarzach pojawił się znowu ten sam serdeczny wyraz, tylko jeszcze spotęgowany - wyraz niewiarygodnej, radosnej czułości.- Nie ma co, dobrze dbacie o chorych, dziewczynki - uśmiechnął się do nich.- Może by tak teraz papierosa?Alma zapaliła mu go.Smakował wybornie, lepiej niż tamten w uliczce, bo teraz Prew mógł się przy nim odprężyć.Wciągał dym głęboko w płuca i to jakby tłumiło drętwy, bolesny ogień zaciekłego protestu w jego boku, chociaż ból odzywał się przy tak głębokich wdechach.Bolało też porządnie, kiedy pomagały mu się położyć; a to, przypomniał sobie, jest dopiero dzisiaj.Zaczekajmy do jutra.A potem do następnego dnia, który będzie jeszcze gorszy.Jednakże bolało bez porównania mniej niż tamten wielki gest siadania o własnych siłach.„Ano, dobra, do diabła z gestami" - pomyślał pozwalając sobie opaść na powrót w tę rozkoszną, bezwolną nieodpowiedzialność, która jest najprzyjemniejszą właściwością ciężkiej choroby.- Okej - powiedział.- Teraz mi dobrze.Możecie wracać do łóżek, dziewczynki.- Tyle czasu przesiedziałyśmy, to możemy przesiedzieć przez resztę nocy - uśmiechnęła się radośnie Alma.- Tak samo rzadko macie okazję pielęgnować chorych, jak ja chorować, co? - uśmiechnął się.- No, teraz idź spać - powiedziała rozkazująco.- Postaraj się nie rozmawiać.Postaraj się odpocząć.- A nie chcecie usłyszeć o tej wielkiej walce?- Przeczytamy o niej jutro w gazecie - odparła Georgette.- Okej, doktorze.- Myślisz, że będziesz mógł zasnąć? - spytała Alma.- Jasne - odrzekł.- Jak kamień.- Dam ci środek nasenny, jeżeli chcesz.- Nie będzie mi potrzebny.Leżał i patrzał, jak gasiły wszystkie światła z wyjątkiem lampki na bocznym stoliku i wracały w półmroku; Alma tym razem na fotel, a Georgette na leżankę.Jednakże nie czuł się wcale taki rześki, kiedy obudził się rano z tą drętwotą i bólem, które są zawsze gorsze następnego dnia.Alma i Georgette już były na nogach, kupiły befsztyk i przeglądały gazetę.W gazecie nic nie było.Prew nie miał apetytu, ale wmusiły w niego befsztyk, przy czym Georgette podtrzymywała go, a Alma krajała mięso i podawała mu je widelcem do ust, jak farmer wrzucający widłami siano na sąsiek.Co jakąś godzinę zmuszały go do wypicia filiżanki rosołu z wołowiny i tak jak przepowiedziała Georgette, już mu się robiło niedobrze na samą myśl o nim.Alma zatelefonowała do pani Kipfer, i uzyskała trzy dni zwolnienia.Pani Kipfer nie uwierzyła, że Alma ma menstruację.Alma zaś wiedziała, że pani Kipfer nie wierzy.Była to jednak uświęcona tradycją wymówka jej zawodu, która zawsze uchodziła bezkarnie uprzywilejowanym, podobnie jak w wojsku urlop z powodu śmierci babci zawsze uchodzi uprzywilejowanym; nikt się nie spodziewa, żeby ktokolwiek w to wierzył.Obie zabrały się do pielęgnowania chorego.Kazały mu pozostać na tapczanie prawie do wieczora, zanim przeniosły go na łóżko Almy, i kategorycznie odmówiły zmiany ciasnego bandaża przed następnym dniem.Tym razem nie odrzucił środka nasennego.Tamto ukazało się w gazecie nazajutrz.Szukały tej wiadomości i znalazły ją, zanim się obudził.Kiedy już zjadł na śniadanie wątróbkę z cebulą, pokazały mu.W tym momencie nawet nie zadałby sobie trudu, aby tego szukać.Bez mała nie chciało mu się czytać, kiedy mu podsunęły gazetę przed oczy.Spodziewał się zobaczyć to pod sążnistym, sześćdziesięciopunktowym tytułem przez całą pierwszą stronę, z jego nazwiskiem, jako poszukiwanego zabójcy, w dwudziestu punktach pod spodem; zamiast tego wiadomość znajdowała się na stronie czwartej, z dwunastopunktowym tytułem wydrukowanym niewielką czcionką, i była cudem zwięzłości: donosiła, że jeszcze jeden żołnierz został znaleziony w jeszcze jednej uliczce, zmarły na skutek rany zadanej nożem, że jego nazwisko brzmiało sierżant James R.Judson, że służył w wojsku od dziesięciu lat i pochodził z okręgu Breathitt w stanie Kentucky, i że był szefem strażników w Obozie Karnym w Schofield Barracks, z czego wnoszono, iż został zamordowany za jakieś urojone krzywdy przez opętanego zemstą eks-więźnia, prawdopodobnie przez zbiegłego niedawno więźnia, którego ujęcia wojsko spodziewa się lada chwila i który nazywa się szeregowiec John J.Malloy.Zmarły nie był uzbrojony i najwyraźniej nie oczekiwał napaści, ponieważ zachował mu się na twarzy wyraz całkowitego zaskoczenia.Nie udało się odszukać żadnych świadków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]