Podobne
- Strona startowa
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via Appia
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Saylor Steven Roma sub rosa t Ramiona Nemezis
- Brust Steven Jhereg (SCAN dal 866)
- Crichton Michael Linia Czasu (4)
- Linux Podręcznik Administratora Sieci
- Susan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur Mi
- Historyczne Bitwy 1942 Midway Maciej Borkowski
- Herbert Frank ÂŚwiat Pandory 01 Epizod z Jezusem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak rozumiem, to wy jesteście Pułkiem Ashockim – stwierdził Torvald.– Ehe.Każdy z nas to cholerny weteran.– To dlaczego nie jesteście na południu, kapralu?Odprysk skrzywił się wściekle, po czym odwrócił twarz, mrużąc powieki.– Ona nam nie ufa – wyszeptał.– Jesteśmy z Siedmiu Miast i ta dziwka nam nie ufa.– Wybacz mi – zaczął Torvald – ale jeśli „ona”, rozumiem, że ma to oznaczać waszą cesarzową, wam nie ufa, to dlaczego odsyła was do domu? Czy Siedem Miast nie stoi na krawędzi rewolty? Jeśli istnieje ryzyko, że staniecie się renegatami, to czy nie powinna zostawić was na Genabackis?Odprysk popatrzył na Torvalda Noma.– Dlaczego właściwie z tobą rozmawiam, złodzieju? Równie dobrze możesz być jednym z jej szpiegów.Może nawet cholernym szponem.– Jeśli nim jestem, kapralu, to zwracam uwagę, że nie traktujecie mnie zbyt dobrze.Z pewnością wspomnę o tym fakcie w swym raporcie.Tajnym raporcie, który potajemnie piszę.Nazywasz się Odprysk, tak? Jak kawałek stłuczonej szyby? I nazwałeś cesarzową „dziwką”.– Zamknij się – warknął Malazańczyk.– Po prostu zwracam twoją uwagę na pewne oczywiste fakty, kapralu.– Tak ci się tylko wydaje.Odprysk uśmiechnął się szyderczo, zeskoczył na ziemię i zniknął im z oczu.Torvald Nom milczał przez długą chwilę.– Karso Orlong, czy wiesz, co miały znaczyć jego ostatnie słowa? – zapytał wreszcie.– Torvaldzie Nom, słuchaj uważnie – odezwał się cicho Karsa.– Wojownik, który za mną podążał, Delum Thord, został ranny w głowę.Czaszka mu pękła i wyciekła z niej krew myśli.Jego umysł zgubił się na ścieżce.Delum był bezradny, niegroźny.Ja również otrzymałem cios w głowę.Czaszka mi pękła i wyciekła z niej krew myśli.– To była raczej ślina.– Zamknij się.Słuchaj.A kiedy już mi odpowiesz, zrób to cicho.Ocknąłem się już dwa razy i zauważyłeś.– Że twój umysł zabłądził na szlaku, czy jak to tam zwał – przerwał mu szeptem Torvald.– Czy to właśnie zauważyłem? Powtarzasz bezsensowne słowa, śpiewasz dziecinne piosenki i tak dalej.No dobra.Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.– Jakim?– Że gdy uda ci się uciec, uwolnisz również i mnie.Może ci się wydawać, że to drobiazg, ale zapewniam.– Proszę bardzo.Ja, Karsa Orlong z Urydów, daję ci słowo.– Świetnie.Podoba mi się taka formalna przysięga.Brzmi całkiem, jakbyś mówił szczerze.– Mówię szczerze.Nie szydź ze mnie, bo inaczej zabiję cię zaraz po uwolnieniu.– Ach, teraz widzę ukrytą pułapkę.Niestety, będę musiał z ciebie wydusić następną.Teblor warknął zniecierpliwiony, uspokoił się jednak.– Ja, Karsa Orlong, nie zabiję cię po uwolnieniu, chyba że dasz mi powód.– Wyjaśnij mi naturę tych powodów.– Czy wszyscy Daru są tacy jak ty?– Lista nie musi być długa.Powodem może być na przykład próba morderstwa, zdrada, no i oczywiście szyderstwo.Czy przychodzi ci do głowy coś jeszcze?– Gadanie bez potrzeby.– Hmm, czy nie uważasz, że w tym punkcie wkraczamy na bardzo grząski teren? To kwestia różnic kulturowych.– Sądzę, że Darudżystan będzie pierwszym miastem, które podbiję.– Obawiam się, że Malazańczycy zrobią to wcześniej.Ale z drugiej strony, moje ukochane miasto nigdy nie uległo żadnemu najeźdźcy, pomimo faktu, że jest zbyt skąpe, by opłacać regularną armię.Bogowie nie tylko otaczają Darudżystan swą opieką, lecz zapewne również piją w tamtejszych gospodach.Tak czy inaczej.och, psst, ktoś idzie.Rozległy się kroki i Karsa ujrzał przez uchylone powieki sierżanta Postronka, który zatrzymał się i przez dłuższą chwilę wpatrywał ze złością w Torvalda Noma.– Raczej nie wyglądasz na szpona – stwierdził wreszcie.– Ale być może właśnie dlatego nim jesteś.– Być może.Postronek zwrócił powoli głowę w stronę Karsy.Teblor zamknął oczy.– Odzyskał już przytomność?– Dwa razy.Ale tylko się ślinił i warczał jak zwierzę.Chyba uszkodziłeś mu mózg, zakładając, że on w ogóle ma taki organ.Postronek chrząknął.– Może to i lepiej, pod warunkiem, że nam nie wykituje.Na czym to stanąłem?– Torvald Nom, szpon.– Jasne.No dobra.Nadal będziemy cię traktować jak bandytę, dopóki nam nie udowodnisz, że jesteś kimś innym.Płyniesz do kopalń otataralu razem z całą resztą.A to znaczy, że jeśli naprawdę jesteś szponem, lepiej przyznaj się do tego, zanim opuścimy Genabaris.– Zakładając oczywiście – wskazał z uśmiechem Torvald – że moja misja nie wymaga ode mnie przybrania maski więźnia w tychże kopalniach.Postronek zmarszczył brwi, wysyczał przekleństwo i zeskoczył na ziemię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]