Podobne
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Brust Steven Jhereg (SCAN dal 866)
- [5 2]Eriskon Steven Przyplywy Siodme zamkniecie
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej ÂŚmierci
- Zamiatin Eugeniusz My
- Madej P Ćwiczenia laboratoryjne z Podstaw Elektroniki
- Eco Umberto Imie Rozy
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Jennifer D. Keene World War I (2006)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadła cisza.Gdzieś w górze krzyknęła mewa, w wierzchołkach drzew zaszumiał lekko wiatr.Krassus rozpoczął swą mowę.W jego głosie nie było śladu niezdecydowania i niepewności, jakie okazał wczorajszej nocy przede mną.Był to głos doświadczonego oratora, wprawnego w technice operowania natężeniem, barwą i rytmem mowy.Rozpoczął cichym, pełnym szacunku tonem, który stopniowo przybierał na sile.– Gelino, oddana żono mego ukochanego kuzyna Lucjusza Licyniusza; członkowie rodziny, którzy przybyliście z daleka i z bliska; cienie jego przodków, reprezentowane tu przez ich drogie wizerunki; przyjaciele i domownicy, znajomi i wy, mieszkańcy Bajów i wszystkich pobliskich miast Pucharu i Kampanii! Zebraliśmy się tu, by złożyć w grobie Lucjusza Licyniusza.Jakaż to na pozór prosta rzecz: zmarł człowiek, a my oddajemy jego ciało płomieniom i chowamy jego prochy.To zwyczajne wydarzenie.Nawet to, że zginął on gwałtowną śmiercią, nie wyróżnia go spośród innych.W dzisiejszych czasach gwałt i przemoc stały się codziennością.W naszej rodzinie z pewnością przeżyliśmy tak wiele podobnych tragedii, że nasza wrażliwość na kaprysy Fortuny stępiła się.A jednak obecność tak wielu z was na jego pogrzebie dowodzi, że śmierć Lucjusza Licyniusza nie była zdarzeniem małym, podobnie jak nie było małym jego życie.Miał do czynienia z wieloma ludźmi, a kto z was może powiedzieć, że kiedykolwiek postąpił on nieuczciwie? Był Rzymianinem i wcieleniem rzymskich cnót.Był dobrym mężem, a to, że bogowie nie pobłogosławili jego małżeństwa potomstwem, że Lucjusz nie pozostawia po sobie syna, który poniósłby w przyszłość jego imię i krew i który czciłby go tak, jak on sam czcił swych przodków, pozostaje jednym z nie spełnionych osiągnięć, których go pozbawiła przedwczesna i gorzka tragedia jego śmierci.Skoro nie ma syna, który zaopiekowałby się pogrążoną w żałobie wdową i pomścił tę bezsensowną zbrodnię, obowiązki te spadają na kogoś innego, na męża połączonego z Lucjuszem Licyniuszem więzami krwi i długich lat wzajemnego szacunku.Te obowiązki spadają na mnie.Wiecie już zapewne wszyscy, w jaki sposób Lucjusz zakończył życie.Nie wątpcie, że dzielnie stawił czoło śmierci.Nie był człowiekiem, który by zadrżał przed jakimkolwiek przeciwnikiem.Być może jego jedyną winą było to, że pokładał ufność w tych, którzy na nią nie zasłużyli – ale kto z nas potrafi przewidzieć, kiedy wiernie służący miecz się złamie albo posłuszny dotąd pies ugryzie karmiącą go rękę bez ostrzeżenia? Los Lucjusza Licyniusza jest daleki od wyjątkowości.Czyż nie jest on przykładem losu dobrego obywatela, a nawet samego państwa? Czyż Rzym nie znalazł się nagle w sytuacji zagrożenia przez cały naród dotąd wiernych, a teraz wściekłych psów, rozszalałych żądzą krwi i grabieży? Lucjusz stał się kolejną ofiarą plagi, która grozi wywróceniem porządku natury, unicestwieniem tradycji i honoru, wynaturzeniem normalnego biegu spraw ludzkich.Ta plaga ma swoje imię.Nie wypowiem go szeptem, bo się go nie boję: to Spartakus.Ta plaga sięgnęła nawet domu Lucjusza Licyniusza.Naruszyła więzy obowiązku i lojalności, zwróciła rękę niewolnika przeciw swemu panu.To, co zaszło w tym domu, nie może zostać zapomniane ani wybaczone.Cień Lucjusza nie zazna inaczej spokoju; unosi się tu, blisko nas, wspierany przez cienie swych szacownych antenatów, które wespół z nim domagają się od nas, abyśmy my, żywi, naprawili to zło.Rozejrzałem się dookoła, po twarzach gości.Wpatrzeni byli w Krassusa z podziwem zmieszanym ze smutkiem, otwarci na każde słowa, jakie mogły paść z jego ust.Poczułem nagły dreszcz obawy.Krassus tymczasem mówił dalej:– Są tacy, którzy powiedzą, że Lucjusz Licyniusz był poza wszelką wątpliwością dobrym człowiekiem, ale nie był wielkim.Że nie osiągnął w życiu ważnej pozycji ani nie dokonał godnych podziwu rzeczy.Obawiam się, że to jest tragiczna prawda.Zabito go, zanim osiągnął pełen rozkwit, a jego życie potoczyło się niższym torem, niż mogłoby się potoczyć.Ale jego śmierć nie była mała.Jeżeli można o śmierci powiedzieć: wielka, to taka właśnie była śmierć Lucjusza – czymś strasznym, okropnym, bezmiernie złym.Była zniewagą dla bogów i ludzi.Taka śmierć wymaga czegoś więcej niż tylko żalu i smutku, niż słów pochwalnych czy przysiąg zemsty.Wymaga, abyśmy wszyscy podjęli działanie; jeżeli nie jako narzędzia pomsty, to jako jej świadkowie.– Krassus uniósł rękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]