Podobne
- Strona startowa
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via Appia
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Saylor Steven Roma sub rosa t Ramiona Nemezis
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- Lem Stanislaw Niezwyciezony.WHITE
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 2 Marcin Sergiusz Przybylek
- Lumley Brian Nekroskop II (2)
- ARONSON&WILSON&AKERT Psychologia Społeczna
- Jan Chryzostom Pasek Pamietniki (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Finadd odchylił się, próbując uniknąć sztychu cętkowanego miecza.Brzeg klingi wbił się głęboko w jego ciało nad prawym biodrem.Morocha przeszył palący ból, w bok trysnął czerwony strumień.Letheryjczyk miał teraz przeciwnika w zasięgu i uderzył pod ostrym kątem, wbijając swój oręż pod lewą pachę cesarza.Sztych uderzył o złotą monetę, zazgrzytał na żebrach, a potem wniknął głębiej, przesuwając się po wewnętrznej powierzchni łopatki Rhulada w stronę kręgosłupa.Cętkowany miecz podskoczył nagle, jakby był obdarzony niezależną wolą.Klinga się odwróciła i ręce cesarza uniosły się wysoko.Miecz uderzył skośnie, ze sztychem skierowanym w dół.Klinga wbiła się w ciało Morocha nad prawym talerzem biodrowym i przebiła pachwinę.Rhulad nacisnął mocno na rękojeść.Miecz przebijał się przez trzewia finadda, aż wreszcie gałka zgrzytnęła o bruk.Potem cesarz wyprostował się i wyciągnął broń, przebijając tułów Morocha oraz jego lewe płuco w okolicy serca.Sztych wydostał się na zewnątrz tuż pod lewym obojczykiem.Widząc, że przebity mieczem Rhulad pochylił się mocno, konający Moroch włożył wszystkie siły, jakie mu pozostały, w ostatnie szarpnięcie.Kręgosłup cesarza pękł z trzaskiem.Moroch Nevath osunął się na śliski bruk, z szerokim, karmazynowym uśmiechem.Rhulad padł na ziemię razem z nim.Nagle nad Morochem zamajaczyła inna postać.To był jeden z braci Rhulada.– Powiedz mi, jak się nazywasz, finaddzie – zażądał.Wydawało się, że jego głos dobiega z bardzo daleka.Moroch próbował coś powiedzieć, ale już dławił się krwią.Jestem Moroch Nevath.I zabiłem waszego cholernego cesarza.– Czy rzeczywiście jesteś królewskim obrońcą? Wasi żołnierze na moście to właśnie krzyczą.„Królewski obrońca”.jesteś nim, finaddzie?Nie.Jego jeszcze nie spotkaliście, skurwysyny.Z tą przyjemną myślą Moroch Nevath wyzionął ducha.* * *Tak szybkie uzdrowienie, tak straszliwie szybki powrót do życia.Zewsząd otaczało go wycie wilków, niosące się echem przez Letheras niczym chór potępieńców.Z gardła cesarza również wyrwał się przeszywający powietrze krzyk.Kompania stojących na moście żołnierzy umilkła.Wszyscy gapili się na zbroczonego krwią Rhulada, który podniósł się chwiejnie, wyrwał miecz z ciała finadda, a potem pośliznął się gwałtownie w bok.Gdy cesarz się wyprostował, jego oczy wypełniały obłęd i przerażenie.– Udinaas!Był rozpaczliwie samotny.Jego dusza wiła się w agonii.– Udinaas!* * *Znajdująca się odległości dwustu kroków od głównej alei Uruth Sengar usłyszała przeraźliwy krzyk syna.Odwróciła się, wypatrując niewolnika pomiędzy tymi, którzy szli za nią.W tej samej chwili Mayen wrzasnęła nagle, odepchnęła pozostałe kobiety i rzuciła się do ucieczki.Wpadła do zaułka i zniknęła.Uruth zamarła w bezruchu.Po chwili wahania syknęła cicho i ponownie przeniosła swą uwagę na skulonych ze strachu niewolników.– Udinaas! Gdzie jesteś?Odpowiedziały jej przerażone, bezmyślne spojrzenia.Znała wszystkie twarze, ale nie widziała wśród nich Udinaasa.Niewolnik zniknął.Uruth wpadła między jego towarzyszy, wymachując pięściami.– Znajdźcie go! Znajdźcie Udinaasa!Nagle zapłonęła w niej nienawiść.Do Udinaasa.Do wszystkich Letheryjczyków.Zdrajcy.Zdradzili mojego syna.Och, jakże drogo za to zapłacą.* * *Słyszała odgłosy walk toczonych w całym mieście.Najeźdźcy wtargnęli na ulice, gdzie próbowali ich powstrzymać zdesperowani żołnierze.Mała Imbryk była przerażona, przemieszczała się od jednej kryjówki na zarośniętym zielskiem podwórku do drugiej.Zaczęła płakać.Była sama.Pięciu zabójców wydostało się już niemal na wolność.Ich kurhan się rozpadał, w ciemnej, wilgotnej glebie pojawiły się szerokie szczeliny, ukryte pod ziemią kamienie tłukły o siebie ze szczękiem.Pięć stłumionych głosów złączyło się w chóralnej pieśni, ciężkiej jak łoskot bębnów.Śpiew z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy, był coraz bliżej powierzchni.– Och – jęknęła – gdzie są wszyscy? Gdzie moi przyjaciele?Podeszła chwiejnym krokiem do kurhanu, w którym przebywał jej jedyny sojusznik.Był już bardzo blisko.Wyciągnęła rączkę.i coś pociągnęło ją do środka przez gorącą glebę, a potem na drugą stronę.Znalazła się na śliskim, błotnistym brzegu.Przed sobą miała cuchnące bagno pod kopułą szarego nieba.Niemal w zasięgu ręki dostrzegła gramolącą się z mrocznej wody postać o białej skórze i długich, usmarowanych błotem włosach.– Imbryk! – wydyszał z wysiłkiem mężczyzna.– Za tobą.sięgnij.Odwróciła się.I ujrzała dwa wbite w błoto miecze.– Imbryk.weź je.podaj mi.Rozległo się wilgotne mlaśnięcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]