Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Wojciech Markert Generał brygady Stanisław Sosabowski
- Pagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze (4)
- brzozowski stanisław legenda młodej polski
- Pagaczewski Stanislaw Porwanie profesora Gabki (2)
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Potocki.Jan Rekopis.znaleziony.
- Wingo Otha Podrecznik Huny (2)
- Koontz Dean R Zwierciadlo Zbrodni
- Jakes John Złota Kalifornia tom II
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podejrzewając jakąś łączność między pokładami metalicznymi a ruinami miasta , uczeni nalegali na dalsze prowadzenie badań.Połączone to było z licz-nymi trudnościami, gdyż prace odkrywkowe wymagały przerzucenia poważnychmas gruntu.Jedynym rozwiązaniem było bicie sztolni, ale pracujący pod ziemiąludzie nie znajdowali się już pod osłoną pól siłowych.O tym, że mimo wszystkoroboty kontynuowano, zadecydowało odkrycie (na głębokości dwudziestu kilkumetrów, w warstwie obfitującej w tlenki żelaza) rdzawych szczątków, uformowa-nych wielce osobliwie, które przypominały resztki zżartych korozją, rozpadłychelementów jakichś mikroskopijnych mechanizmów.W dziewiętnastym dniu od lądowania ściągnęły nad okolicę, w której praco-wały ekipy górnicze, zwały chmur tak grubych i ciemnych, jakich dotąd na plane-cie nie widziano.Około południa rozpętała się burza, przewyższająca gwałtowno-ścią wyładowań elektrycznych burze ziemskie.Niebo i skały połączyła gmatwa-nina bezustannie walących piorunów.Wezbrane wody, rwąc krętymi wąwozami,zaczęły zatapiać wykute chodniki.Ludzie musieli opuścić je i wraz z automatamischronili się pod głównym pęcherzem pola siłowego, w który strzelały kilometro-we błyskawice.Burza przetaczała się powoli ku zachodowi i czarną, pokreślonąbłyskawicami ścianą zajmowała cały horyzont nad oceanem.Wracając do Nie-zwyciężonego górnicze załogi odkryły po drodze sporą ilość leżących na piaskuczarnych, drobniutkich kropelek metalowych.Wzięto je za osławione muszki.Starannie zebrane, zostały przywiezione na statek, gdzie wzbudziły zaintereso-wanie uczonych, ale i mowy nie było o tym, aby stanowiły szczątki owadów.Odbyła się kolejna narada specjalistów, przechodząca kilkakrotnie w gorące spo-ry.Wreszcie zdecydowano wysłać ekspedycję w kierunku północno wschodnim,poza teren krętych wąwozów i złóż związków żelaza, ponieważ na gąsienicach56pojazdów Kondora wykryto drobne ilości interesujących minerałów, którychnie znaleziono na poprzednio badanych obszarach.Doskonale wyekwipowana kolumna z energobotami, kroczącym miotaczem Kondora , transporterami i robotami, wśród których było dwanaście arkta-nów, zaopatrzona w automatyczne koparki i wiertnice, załadowawszy dwudziestudwóch ludzi, zapasy tlenu, żywności i paliwa jądrowego, wyruszyła następnegodnia w drogę pod dowództwem Regnara.Utrzymywano z nią stałą łączność radio-wą i telewizyjną do czasu, kiedy wypukłość planety odcięła bieg fal ultrakrótkichw linii prostej. Niezwyciężony wprowadził wtedy na orbitę stacjonarną automa-tyczny przekaznik telewizyjny, który umożliwił podjęcie odbioru.Kolumna byław marszu przez cały dzień.Nocą otoczyła się, ustawiając się w obronnym szykukołowym, strefą siłową, a następnego dnia kontynuowała marsz.Około południaRegnar zawiadomił Rohana, że zatrzymuje się u stóp ruin, prawie całkowicie za-sypanych piaskiem, znajdujących się wewnątrz płytkiego, niewielkiego krateru,gdyż pragnie je zbadać bliżej.W godzinę potem jakość odbioru radiowego zaczę-ła się pogarszać wskutek silnych zakłóceń statycznych.Technicy łączności prze-szli więc na pasmo krótszych fal, których odbiór był lepszy.Rychło potem, gdygrzmoty dalekiej burzy przesuwającej się na wschód, to znaczy tam, dokąd udałasię ekspedycja, jęły cichnąć, odbiór nagle się urwał.Utratę łączności poprzedziłokilkanaście coraz silniejszych fadingów; najdziwniejsze było jednak jednocze-sne pogorszenie się odbioru telewizyjnego, który przecież, jako przekazywanyprzez pozaatmosferycznego satelitę, nie był zależny od stanu jonosfery.O godzi-nie pierwszej łączność ustała całkowicie.Nikt z techników, ani nawet z fizyków,których wezwano na pomoc, nie rozumiał tego zjawiska.Wyglądało na to, jakgdyby ściana metalu osunęła się gdzieś w pustyni, oddzielając oddaloną o 170kilometrów grupę od Niezwyciężonego.Rohan, który przez cały czas nie opuszczał astrogatora, dostrzegł jego niepo-kój.Jemu samemu wydał on się początkowo nieuzasadniony.Sądził, iż być mo-że osobliwe własności ekranujące przejawia chmura burzowa, która szła właśnietam, dokąd udała się ekspedycja.Fizycy jednak zapytani o możliwość powsta-nia tak grubej warstwy zjonizowanego powietrza wyrażali wątpliwość.Gdy burzaucichła, a łączności nie udało się nawiązać, około szóstej, bezustannie ponawiającsygnały, na które nie było odpowiedzi, Horpach wysłał dwa aparaty zwiadowczetypu talerzy latających.Jeden z nich leciał kilkaset metrów nad pustynią, drugi zaś unosił się nad nimna wysokości czterech kilometrów, służąc pierwszemu za przekaznik telewizyj-ny.Rohan, astrogator i Gralew z kilkunastu innymi ludzmi, wśród których bylitakże Ballmin i Sax, stali przed głównym ekranem sterowni, obserwując bezpo-średnio to wszystko, co było w zasięgu widzenia pilota pierwszej maszyny.Pozastrefą krętych, głębokim cieniem wypełnionych wąwozów otwierała się pusty-nia z jej nie kończącymi się szeregami wydm, pręgowanymi teraz czernią, gdyż57słońce miało się właśnie ku zachodowi.W tym skośnym oświetleniu, nadającymkrajobrazowi wygląd szczególnie ponury, z rzadka przepływały pod sunącą niskomaszyną niewielkie kratery, po brzegi wypełnione piaskiem.Niektóre widocznebyły tylko dzięki centralnemu stożkowi od wieków wygasłego wulkanu.Terenz wolna się podnosił i stawał coraz bardziej urozmaicony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]