Podobne
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Lodowy Kliper
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Foster Alan Dean Spotkanie na Mimban
- Dean R. Koonz Ziarno Demona (2)
- Jacquemard Serge Requiem dla krola zbrodni
- Robert A Haasler Zbrodnie w imieniu Chrystusa
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzymając się tego kursu, przejechałby w końcu krawężnik i stratował jakiś trawnik.Patrząc przez zdradzieckie szkło wyobraźni, Marty ujrzał, jak samochód uderza w krawężnik, wylatuje w górę, koziołkuje, uderza w drzewo albo w ścianę domu, staje w płomieniach, a jego córki są uwięzione w trumnie z płonącej stali.Gdzieś w najciemniejszym zakątku umysłu słyszał nawet ich wołanie o pomoc, gdy ogień trawił ich ciała.Po chwili buick, wciąż ścigany przez Marty’ego, przejechał łukiem środkową linię, zjeżdżając na prawidłowy pas.Wciąż poruszał się szybko, za szybko, i Marty stracił nadzieję, że zdoła go dogonić.Ale biegł nadal, jakby chodziło o jego życie, czując jak gardło znów zaczyna go palić, kiedy oddychał przez szeroko otwarte usta, z bólem w piersiach, torturowany ukłuciami tysiąca szpilek w nogach.Palce prawej dłoni tak mocno zacisnął na kolbie beretty, że czuł pulsowanie mięśni od nadgarstka do ramienia.Słyszał tylko imiona córek – bezgłośny krzyk straty i rozpaczy.Kiedy ojciec krzyknął na nie, Charlotte poczuła taki ból, jakby uderzył ją w twarz, ponieważ nic, co powiedziała czy zrobiła w ciągu dziesięciu lat, nigdy nie doprowadziło go do takiego stanu.Nie rozumiała jednak, co go tak rozwścieczyło.Zadała tylko kilka pytań.Jego reprymenda była tak bardzo niesprawiedliwa, a przecież nigdy nie był niesprawiedliwy.Czuła się skrzywdzona i poniżona.Wydawało jej się, że jest na nią zły tylko dlatego, że była sobą, że nagle jakaś cecha jej natury wzbudziła w nim niechęć i obrzydzenie, a to było myślą nie do zniesienia, ponieważ nie mogła być inna i może jej własny ojciec już jej nie polubi.Na zawsze pozostanie na jego twarzy ten wyraz wściekłości i nienawiści, a ona nie będzie w stanie zapomnieć tego do końca życia.Umarło wszystko to, co dotąd między nimi istniało.Pojęła tę prawdę w ciągu sekundy, zanim jeszcze przestał krzyczeć, i wybuchnęła płaczem.Charlotte, nie w pełni świadoma, że samochód w końcu ruszył, odbił od krawężnika i dojechał do skrzyżowania, otrząsnęła się trochę ze swej rozpaczy dopiero wówczas, gdy Em odwróciła się od okna, chwyciła ją za ramię i potrząsnęła nią.Siostra wyszeptała gorączkowo:– Tata.Z początku Charlotte sądziła, że Em niesłusznie się na nią gniewa za to, że rozzłościła ojca, i ostrzega ją, by siedziała cicho.Ale zanim zdążyła wszcząć zwykłą kłótnię, uświadomiła sobie, że w głosie Emily pobrzmiewa radosne podniecenie.Działo się coś ważnego.Próbując powstrzymywać łzy, zobaczyła, że Em znów przysuwa się do szyby.Gdy samochód wjechał na skrzyżowanie i skręcił w prawo, Charlotte podążyła wzrokiem za spojrzeniem siostry.Jak tylko dostrzegła tatę biegnącego obok samochodu, od razu wiedziała, że to jej prawdziwy ojciec.Ten tata siedzący za kierownicą, ten tata z nienawistnym wyrazem twarzy, który na nie krzyczał bez żadnego powodu, był oszustem.Kimś innym.Albo też czymś innym, jak na filmach, czymś, co wyrosło z nasienia pochodzącego z innej galaktyki – jednego dnia jest to tylko paskudna maź, a następnego przekształca się w sobowtóra taty.Nie była zdziwiona widząc dwóch identycznych ojców, nie miała żadnych problemów z rozpoznaniem, który jest tym prawdziwym, co mogłoby się przytrafić dorosłemu, bo była dzieckiem, a dzieci wiedzą lepiej.Biegnąc tuż obok samochodu, który skręcał w następną ulicę, mierząc z pistoletu w okno po stronie kierowcy, tata krzyczał:– Hej, hej, hej!Kiedy ten udawany tata zorientował się, kto na niego krzyczy, Charlotte sięgnęła ręką tak daleko, jak pozwalał jej na to pas, chwyciła za płaszczyk Em i odciągnęła siostrę od okna.– Pochyl się, zakryj twarz, prędko!Nachyliły się ku sobie i przytuliły jedna do drugiej.BAM!Huk strzału był najgłośniejszym dźwiękiem, jaki Charlotte kiedykolwiek słyszała.Dzwoniło jej w uszach.Znów była bliska płaczu, tym razem ze strachu, ale musiała być twarda.Musiała myśleć o Em.Była przecież starszą siostrą.BAM!Gdy rozległ się drugi strzał, między dwoma uderzeniami jej serca, Charlotte wiedziała, że fałszywy tata został trafiony, bo jęknął i zaczął wulgarnie przeklinać.Wciąż jednak mógł prowadzić i wóz skoczył do przodu.Zdawało się, że samochód sam jedzie, skręcił w lewo z dużą prędkością, a potem ostro w prawo.Charlotte czuła, że w coś uderzą.Jeśli nie umrą we wraku samochodu, to muszą być przygotowane do szybkiego działania, gdy wóz się zatrzyma.Muszą szybko wyskoczyć i schować się, by ich tata mógł rozprawić się z tym oszustem.Nie miała wątpliwości, że tata poradzi sobie z tym mężczyzną.Choć nigdy nie czytała jego powieści, wiedziała, że pisze o zabójcach, broni i pościgach samochodowych, i tym podobnych rzeczach, więc będzie dokładnie wiedział, co robić.Ten oszust naprawdę pożałuje, że zadarł z tatą; wyląduje w więzieniu na bardzo, bardzo długo.Samochód znów zarzuciło w lewo, a z przedniego siedzenia znów dobiegł cichy jęk bólu, który przypomniał jej krzyki myszoskoczka Wayne’a, gdy wsadził jakimś cudem swoją małą stopkę w mechanizm koła, po którym biegał.Ale Wayne oczywiście nigdy nie przeklinał, a ten człowiek przeklinał teraz wścieklej niż kiedykolwiek – jakieś wyrazy, których nigdy przedtem nie słyszała, ale wiedziała, że są niewątpliwie najbrudniejszymi wyrażeniami najgorszego rodzaju.Nie puszczając płaszczyka Em, Charlotte macała wolną ręką swój pas, szukając przycisku, a gdy go znalazła, położyła na nim kciuk.Samochód podskoczył na czymś i kierowca nacisnął hamulec.Sunęli bokiem po śliskiej ulicy.Tyłem samochodu zarzuciło w lewą stronę.Charlotte poczuła, że podskakuje jej żołądek, jakby pędziła kolejką w wesołym miasteczku.Samochód uderzył w coś stroną kierowcy.Wcisnęła kciukiem przycisk i pas zaczął się zwijać.Manipulując przy brzuchu Em – twój pas, odepnij pas! – odszukała przycisk w ciągu sekundy czy dwóch.Drzwi po stronie Em były zablokowane.Musiały wydostać się przez drzwi po stronie Charlotte.Przeciągnęła nad sobą Em.Otworzyła drzwi.Wypchnęła siostrę z samochodu.Em pociągnęła ją, jakby to ona dowodziła całą akcją ratunkową, i Charlotte chciała zawołać, hej, kto tu jest starszą siostrą?Fałszywy tata zobaczył albo usłyszał, że wydostają się z samochodu.Sięgnął ręką ponad oparciem przedniego siedzenia.– Mała suka! – wycedził ze złością i chwycił przeciwdeszczowy kapelusik Charlotte.Wysunęła się błyskawicznie spod kapelusza, wyśliznęła z samochodu – prosto w noc i deszcz, padając na czarny asfalt, o który oparła się dłońmi i kolanami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]