Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O rany!Po chwili na pokład wpada właścicielka ślicznego pirackiego statku, który cumuje po drugiej stronie mojej barki, i zaczyna drzeć się jeszcze głośniej niż madame Le Clerc.Gdybyśmy nie stali między nimi, można by pomyśleć, że dwie sąsiadki kłócą się zajadle i obrzucają wyzwiskami.Niestety, prawda jest inna.Dostajemy się bezpośrednio w ich ogień krzyżowy i wcale nie jesteśmy przypadkowymi przechodniami.Przez następne piętnaście minut silniki warczą, woda bryzga, piasek wzbija się w powietrze - trwa dzika młócka rzeki.Unosi się nieznośny smród, ponieważ śruba uwalnia spod łachy nagromadzony przez długie lata metan.Śmierdzi dziesięć razy gorzej niż ścieki spływające z Paryża.W końcu silniki milkną.Monsieur Teurnier specjalną żerdzią sprawdza głębokość.Słychać teraz obie wrzeszczące wniebogłosy panie.Cieszę się, że nie rozumiem, co wykrzykują.Jestem tak samo głuchy na ich krzyki jak przed chwilą na ryk silników.Matt potrząsa głową, nie chce nic tłumaczyć.- Słowo honoru, tato.Sam ledwo je rozumiem, a tego, co rozumiem, wolę nie próbować tłumaczyć.Lepiej zresztą, żebyś tego nie słyszał.Udawaj głuchego.- Daj spokój, Matt.Już zdążyłem ogłuchnąć.Prędzej czy później będę musiał się zająć ich pretensjami.- Okay.No więc zdaje się, że obie panie sprzeciwiają się temu, aby nowa barka zajęła więcej przestrzeni niż dotychczas.Podobno przepisy mówią, że między statkami powinien być zachowany odstęp pięciu metrów.Teurnier twierdzi, że jak nasza barka znajdzie się naswoim miejscu, z obu stron będzie ponad pięć metrów.Myślę, że ma rację.Te panie wpadły w histerię; walczą i bronią swojego terytorium.- No i co jeszcze?- Madame Le Clerc nie zgadza się, żeby nasz stary wrak stanął obok jej pięknej pływającej rezydencji.Ma zamiar interweniować, twierdzi, że monsieur Le Cerbljest jej przyjacielem.Kiepska sprawa.Czego one chcą? Żebym zatopił barkę drugi raz?- Fatalnie, tato.Nie potrafię przetłumaczyć dokładnie, co Luce, ta pani na statku pirackim, wykrzykuje, bo, co chwila przechodzi na bretoński.Ale doprowadza monsieur Teurniera do szewskiej pasji.Wygarnia mu ile wlezie, wykorzystując swoją wiedzę żeglarską i mistrzowskie opanowanie bretońskich wulgaryzmów.Jej wrzaski budzą w monsieur Teurnierze prawdziwego Bretończyka.Nie ustępuje jej jednak pola, czasem po francusku, czasem po bretońsku.Ostatnio powiedział: „Jeśli ona się nie zamknie i nie zniknie mi z oczu, to wejdę do tej jej pirackiej łajby i spuszczę jej manto”.To lepsze niż film, tato, szkoda tylko, że musimy brać w nim udział, choćby tylko jako statyści.A propos, gdzie się podziała nasza publiczność?Tutaj toczy się pyskówka, a tam pozostali freres Teurnier wtłaczają naszą barkę we wgłębienie, które wydrążyli; koncentrują się na pracy, nie mówiąc ani słowa.Docisnęli łódź do brzegu, lecz jej długość i zanurzenie nadal nie pozwalają na dokładne dopasowanie.Usiłują swoją barką dopchnąć burtę zbiornikowca do nabrzeża.Udaje im się przesunąć dziób, który zwraca się ku dolnemu biegowi rzeki - gdzie woda jest głębsza i nie ma płycizn - ale tył odstaje na jakieś półtora metra.Teurnier wyciąga taśmę mierniczą i odmierza odległości między naszą barką a sąsiednimi łodziami.Wykrzykuje do obu pań, że odstępy wynoszą prawie sześć metrów, tak po prawej, jak po lewej.Wówczas sąsiadki ciskają w niego słowami, które - nawet ja mogę to stwierdzić - nie prędko znajdą uznanie l'Academie Francaise.Ponieważ zaczyna się ściemniać, decydujemy, że zostawimy barkę tak, jak jest - z odstającą rufą.Proszę Matta, żeby tłumaczył.Jestem zrozpaczony, tamci zwijają manatki, a ja muszę dosunąć tył mojej barki do brzegu.Matt przysłuchuje się uważnie, po czym obraca się do mnie.Klan Teurnierów przygotowuje się do odpłynięcia; wcześniej zostawili narzędzia na tylnym pokładzie naszej barki.Matt patrzy na mnie w zapadającym zmierzchu.- Mówi, że w górze rzeki jest pogłębiarka, która może tu przypłynąć i wybagrować resztki łachy.Trzeba będzie dopłacić około czterystu franków.Zobaczy, co da się zrobić.Dodaje też, że zostawił u nas przecinaki i spawalnice.Jutro ktoś, zapewne jego brat, zjawi się tu o ósmej rano, aby wyciąć okna w burtach.Trzeba, abyś tu był i powiedział mu, gdzie chcesz je mieć, oraz mu pomógł.Mówi, że okna powinny znajdować się co najmniej czterdzieści centymetrów nad poziomem wody; należy również zostawić minimum trzy metalowe podpory między każdym otworem.Przynajmniej tak go zrozumiałem.Monsieur Teurnier i jego czterej bracia odpływają, biorąc kurs na dom.Jacąues Teurnier stoi dumnie na rufie i nabija fajkę.Między kłębami dymu posyła nam swoje uśmiechy.Ma minę człowieka, który czuje się szczęśliwy po dobrze wykonanej pracy.Wielki Boże!Woła coś po raz ostatni.Matt pochyla się o kulach do przodu.Przykłada rękę do ucha, żeby wyłowić słowa Teurniera z hałasu, który czyni pracujący silnik ich łodzi.- Powiedział, że mamy się nie przejmować madame Le Clerc.Jak będą przechodzić przez śluzę, Teurnier zatrzyma się przy Ponts et Chaussees i pogada z monsieur Le Cerbera.Jest pewny, że to wystarczy.Nasza łódź spełnia wszystkie wymagania.A więc mam to, co chciałem: dwie lipne barki, złączone żeglarskim węzłem małżeńskim, tyle tylko że jest to „małżeństwo z musu”.Słońce kryje się za horyzontem.Przechadzam się po górnej barce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]