Podobne
- Strona startowa
- Summits. Six meetings that shap Dav
- Andrew Hunt, Dav
- Cien wolnosci Dav
- Weber Dav
- Eddings Dav
- Brin Dav
- Podpalacze ludzi t.2
- Sams' Teach Yourself Linux In 24 Hours
- Oramus Marek Hieny cmentarne (2)
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całą jego sylwetkęspowijał zimny, biały ogień.Obrzucił Myrrimę pogardliwym spojrzeniem i przestał się niąinteresować.Był za daleko na precyzyjnie mierzony strzał.Z sześćdziesięciu jardów musiała celować poprostu w korpus.To dawało pewną szansę, że w ogóle go trafi.Nie czekając dłużej, zwolniła cięciwę.Czarny glory rozwinął raptownie skrzydła i wiatr zawyłponownie.Z dłoni potwora strzeliła błyskawica.Trafiła w łuk bramy, obsypując Myrrimęodłamkami kamieni.Strzała wzleciała wysoko i wydawało się z początku, że przeleci nad głową bestii, ale prostującskrzydła, glory uniósł się na stopę i tyle starczyło, by grot przebił mu ramię.Stwór odrzucił głowę do tyłu, jakby w nagłym paroksyzmie bólu, runął na bruk dziedzińca izaczął się rzucać i zwijać.Próbował chyba osłonić się skrzydłami przed następną strzałą.Krzyczałprzy tym, potwornie przerażony.Myrrima sięgnęła do kołczana i pobiegła ku potworowi.Myślała tylko o tym, by go zabić,zwyciężyć.Wkoło panował ciągle półmrok: opal Binnesmana nie przestawał wchłaniać blaskudnia.W głowie usłyszała po raz kolejny głos Gaborna. Atakuj! - krzyczał z taką mocą, że nijaknie mogłaby oprzeć się temu poleceniu.Była już prawie obok stwora, który przywitał ją wężowym sykiem.Spojrzał na nią spomiędzyfałdów skrzydeł.Wciąż gardził napastniczką, ale przede wszystkim się jej bał.Myrrima napięła łuk i kolejną strzałę posłała prosto w oko potwora.Raptownie znowu nastał dzień, dzięki czemu dziewczyna oprzytomniała odrobinę i zdała sobiesprawę, że stoi zdyszana nad glorym i obrzuca go wyzwiskami.- Przeklęta ohydo! Zabiję cię, parszywcu!Wciąż nie do końca nad sobą panując, podbiegła do wijącej się postaci i zaczęła ją kopać.Glory wyciągnął trójpazurzastą łapę, jakby chciał ją złapać.Dziewczyna odskoczyła, ale nieprzestała wrzeszczeć.- Cofnij się! - krzyknął Binnesman, próbując ją odciągnąć.Potwór wygiął grzbiet, rozpostarłskrzydła i uniósł ciężką rękę.Syknął chrapliwie i przeciągle, jakby umierał, a potem otworzył szeroko usta i czarny wicherwydarł się z jego wnętrza z taką siłą, że wtłoczył truchło bestii w ziemię.Myrrima chciała sięcofnąć i uciekać, ale teraz ledwie mogła się ruszyć.Pojęła, że zabiła fizyczną powłokę monstrum, ale ożywiający go żywioł pozostał nietknięty.Mocarna pięść wichury uderzyła w Myrrimę, odrzuciła kilka kroków do tyłu i wydusiłapowietrze z płuc.Zabolało, żebra zatrzeszczały, jakby miały pęknąć, nogi straciły oparcie i wiatrponiósł dziewczynę przez dziedziniec.Wył przy tym i chichotał tysiącem głosów odcieleśnionegoducha.Na dziedzińcu wyrosła tymczasem trąba powietrzna.Uniosła ciało potwora i wyrywająckamienie z bruku, grzmiąc i błyskając, najpierw obiegła dziedziniec, potem wypuściła się kupółnocy i uszkodziła mury Warowni Darczyńców, aż w końcu, rozrzuciwszy wkoło deszczkamieni, ruszyła prosto na Myrrimę.Najpierw obok dziewczyny uderzyły jedna po drugiej trzy błyskawice, a potem macki wichuryzaczęły wciągać ją do wnętrza wiru.Czepiając się palcami bruku, słyszała, jak Binnesman cośkrzyczy, ale w końcu wiatr uniósł ją znowu i na moment przytrzymał nieruchomo w górze, jakbyzastanawiał się, co zrobić ze zdobyczą.Wtedy też zobaczyła czarnoksiężnika: wichura rozwiewała mu włosy i targała jego szatami,ale trzymał się na nogach i zdołał nawet wyciągnąć laskę ku Myrrimie.Złapała wygładzone oddotyku dłoni drewno i dojrzała kątem oka spadający prosto na nią ogromny głaz, wyrwany chwilęwcześniej z muru Warowni Darczyńców.Binnesman uniósł rękę i pocisk skręcił w lewo, minimalnie chybiając celu.- Przypisuję cię ziemi! - zawołał czarnoksiężnik.- %7łyj! %7łyj dla ziemi!Wiatr próbował ją oderwać, ale Myrrima ze wszystkich sił trzymała się laski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]