Podobne
- Strona startowa
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- KRZYŻACY tom I H. Sienkiewicz
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal (2)
- Chruszczewski Czeslaw Fenomen kosmosu (2)
- Etiquette in Society, in Business, in Politics and at Home
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- Anderson Marina Mroczny Sekret (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzucił się w prawo pędząc na skrzydłach rozpa-czy.Czuł bijący z lewej strony żar ognia mknącego jak fala przyboju.Za nimpodniosły się wrzaski i rozpłynęły wzdłuż linii pościgu, szereg ostrych, krótkichgłosów, znak wykrycia.Z prawej strony ukazała się brązowa postać.Zostawił jąw tyle.Biegli wszyscy i wszyscy krzyczeli jak oszaleli.Słyszał, jak przedzierająsię z trzaskiem przez poszycie, a z lewej strony wciąż miał przypiekający, jasnygrzmot.Zapomniał o ranach, głodzie i pragnieniu, przemienił się cały w strach;beznadziejny strach na skrzydlatych nogach, mknących przez las ku odkrytej pla-ży.Przed oczami latały mu plamy, które zmieniały się w czerwone koła, a potemrozszerzały szybko i nikły gdzieś za nim.Niosące go jakby cudze nogi zaczęłyodmawiać posłuszeństwa i krzyki przybliżały się jak poszarpana krawędz grozy,sięgająca niemal jego głowy.Potknął się o jakiś korzeń i krzyki jeszcze się wzmogły.Ujrzał wybuchającypłomieniem szałas, błysk ognia przy prawym ramieniu i lśnienie wody.Upadł, po-toczył się przez piach i legł skulony z ręką wzniesioną obronnym gestem w górę,próbując błagać o litość.Stanął na chwiejnych nogach przygotowany na dalsze okropności i uniósłszywzrok ujrzał wielką czapkę z daszkiem.Była to wysoka biała czapka, a nad zielo-nym cieniem daszka lśniła korona, kotwica i wieniec złotych liści.Zobaczył białydrelich, szlify, rewolwer, rząd pozłacanych guzików na przodzie munduru.Na piasku stał oficer marynarki patrząc na Ralfa z pełnym czujności zdumie-niem.Na plaży za nim dwóch marynarzy przytrzymywało szalupę wrytą dziobemw piach.Na rufie siedział trzeci z automatem w ręku.Krzyk dzikich zaczął słabnąć i wreszcie całkiem ucichł.Oficer chwilę przyglądał się Ralfowi, a potem puścił kolbę rewolweru. Dzień dobry.Trochę zawstydzony swoim niechlujnym wyglądem Ralf odpowiedział nie-śmiało: Dzień dobry.Oficer skinął głową, jakby uzyskał odpowiedz na jakieś ważne dla siebie py-tanie. Czy są tu z wami jacyś dorośli.jacyś starsi?Ralf potrząsnął w milczeniu głową.Odwrócił się w bok.Na plaży, w zupeł-nym milczeniu, stali półkolem mali chłopcy z ciałami pomazanymi barwną glinką151i zaostrzonymi patykami w rękach. Niezle się zabawiacie powiedział oficer.Ogień dosięgnął palm kokosowych na plaży i pochłonął je z hałasem.Jakiśpłomień oderwał się od całości, skoczył jak akrobata i objął wierzchołki palm nadbrzegiem.Niebo było czarne.Oficer uśmiechnął się wesoło do Ralfa. Spostrzegliśmy wasz dym.Co wy tu robicie? Prowadzicie wojnę?Ralf skinął głową.Oficer przyjrzał się stojącemu przed nim straszydłu.Przydałyby się pętakowikąpiel, fryzjer, chustka do nosa i sporo różnych maści. Mam nadzieję, że nikt nie został zabity.Są jakieś trupy? Tylko dwa.Ale morze je zabrało.Oficer schylił się i spojrzał uważnie na Ralfa. Dwa? Dwóch zabitych?Ralf znowu kiwnął głową.Za nim cała wyspa dygotała w ogniu.Oficer naogół potrafił poznać, kiedy ludzie mówią prawdę.Gwizdnął cicho.Teraz zaczęli nadciągać inni chłopcy, wśród nich wiele jeszcze strasznie ma-łych brzdąców, wszyscy brązowi, z wydętymi brzuchami dzikusów.Jeden z nichpodszedł do oficera i zadarł głowę. Ja jestem, jestem.Ale na tym się skończyło.Bowiem Percival Wemys Madison na próżno starałsię przypomnieć sobie czarodziejskie zaklęcie, które mu już zupełnie wywietrzałoz głowy.Oficer znowu zwrócił się do Ralfa: Zabierzemy was.Ilu was tu jest?Ralf potrząsnął głową.Oficer spojrzał ponad nim na grupę wymalowanychchłopców. Kto tu jest szefem? Ja powiedział głośno Ralf.Mały chłopczyk ze szczątkami czarnej czapki na rudej czuprynie i z wiszący-mi u pasa szczątkami okularów zrobił krok naprzód, ale rozmyślił się i zatrzymał. Zauważyliśmy wasz dym.Naprawdę nie wiecie, ilu was tu jest? Nie, proszę pana. Można by sądzić rzekł oficer że brytyjscy chłopcy jesteście wszy-scy Brytyjczykami, prawda? potrafią się lepiej spisać.to znaczy. Z początku tak było powiedział Ralf ale pózniej.Urwał. Z początku byliśmy wszyscy razem.Oficer pokiwał ze zrozumieniem głową. Wiem.Aadna zabawa.Jak Wyspa Koralowa.152Ralf spojrzał na niego w milczeniu.Na chwilę stanął mu przed oczami prze-lotny obraz dziwnego czaru, który kiedyś opromieniał tę plażę.Ale teraz wyspajest spalona, martwa.Simon nie żyje, a Jack.Z oczu popłynęły mu łzy i łkanie wstrząsnęło ciałem.Po raz pierwszy na tej wyspie rozpłakał się, a wielkie spazmy żalu aż go skręcały.Na płonących gruzach wyspy, pod czarną chmurą dymu, rozlegało się jego bu-czenie; zarażeni tym uczuciem inni malcy zaczęli też się trząść i łkać.A pośródnich, brudny, ze skołtunioną głową i zasmarkanym nosem Ralf płakał nad kresemniewinności, ciemnotą ludzkich serc i upadkiem w przepaść szczerego, mądregoprzyjaciela, zwanego Prosiaczkiem.Oficer, słysząc zewsząd te odgłosy, poczuł się wzruszony i zakłopotany.Od-wrócił się, aby dać im czas na opanowanie się, i czekał, spoglądając w dal nazgrabną sylwetkę krążownika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]