Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Nadchodzi Ostatni Dyktator Swia
- Piekara Jacek Mlot na czarownice
- Joanna Chmielewska Wszystko czerwone
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu zwróciła się do swej czeladzi:- A odpędzić mi ta psy, bo skórę podrą! Po czym do Zycha:- Oj, też rada jestem, rada, że was widzę!.U nas wszystko dobrze.- A jam to nierad? - odparł Zych.- Dajże jeszcze, dziewucho, pyska!I poczęli się znów całować, a gdy skończyli, Jagna rzekła:- Do domu okrutny szmat drogi.takeśmy się za oną bestią zagnali.Chyba ze dwie mileśmy gnali, żejuż i konie ustawały.Ale tęgi żubr - widzieliście?.ma on ze trzy moje strzały w sobie, a od ostatniejmusiał paść.- Padł on od ostatniej, ale nie od twojej: ten to rycerzyk go ustrzelił.Jagienka odgarnęła dłonią włosy, które się jej nasunęły na oczy, i spojrzała bystro, lubo niezbytżyczliwie na Zbyszka.- Wiesz, kto to jest? - spytał Zych.- Nie wiem.- Nie dziwota, żeś go nie poznała, bo wyrósł.Ale może starego Maćka z Bogdańca poznasz?- Dla Boga! to Maćko z Bogdańca! - zawołała Jagienka.I zbliżywszy się do woza, pocałowała Maćka wrękę.- Toście wy?- A ja.Jenom na wozie, bo mnie Niemcy postrzelili.- Jakie Niemcy? przecie to z Tatary była wojna? Wiem ci ja to, bom się niemało tatula naprosiła, żebymnie z sobą wziął.- Była wojna z Tatary, ale my na niej nie byli, bośmy na Litwie przedtem wojowali i ja, i Zbyszko.- A gdzie jest Zbyszko?- Toś nie poznała, że to Zbyszko? - rzekł ze śmiechem Maćko.- To jest Zbyszko? - zawołała dziewczyna, spoglądając znów na młodego rycerza.- A jakże!- Dajże mu po znajomości gęby - zawołał wesoło Zych.Jagienka zwróciła się żywo ku Zbyszkowi, lecznagle cofnęła się i zakrywszy ręką oczy, rzekła:- Kiedy się wstydam.- My się przecie od małości znamy! - ozwał się Zbyszko.- Aha! dobrze się znamy.Pamiętam ci ja, pamiętam.Z ośm roków temu przyjechaliście do nas zMaćkiem i nieboszczka matula przynieśli nam orzechów z miodem.A wy, jak jeno starsi wyszli z izby,zaraz mnie pięścią w nos, a orzechy samiście zjedli!-Nie uczyniłby on teraz tego! - rzekł Maćko.- U kniazia Witolda bywał, w Krakowie na zamku bywał iobyczaj dworski zna.Lecz Jagience przyszło co innego do głowy, zwróciwszy się bowiem do Zbyszka, spytała:- To wyście żubra zabili?- Ja.- Obejrzym, gdzie tkwi grot.- Nie obaczycie, bo mu się całkiem pochował pod łopatką.- Daj spokój, nie prawuj się - rzekł Zych.- Widzielim wszyscy, jak go ustrzelił, i widzielim jeszcze coślepszego, bo kuszę w mig bez korby naciągnął.Jagienka spojrzała po raz trzeci na Zbyszka, ale tym razem z podziwem:- Naciągnęliście kuszę bez korby? - spytała.Zbyszko odczuł w jej głosie jakby pewne niedowierzanie,wsparł więc o ziemię kuszę, którą był poprzednio spuścił, naciągnął ją w mgnieniu oka, aż zaskrzypiałażelazna obręcz, po czym, chcąc pokazać, że zna dworski obyczaj, przyklęknął na jedno kolano i podałją Jagience.Dziewczyna zaś, zamiast ją wziąć z jego rąk, zaczerwieniła się nagle, sama nie wiedząc dlaczego, ipoczęła zaciągać pod szyją zgrzebną koszulę, która się była od szybkiej jazdy po lesie otwarła.ROZDZIAA XIDrugiego dnia po przyjezdzie do Bogdańca Maćko i Zbyszko poczęli rozglądać się po swojej starejsiedzibie i wkrótce dostrzegli, iż Zych ze Zgorzelic miał słuszność, mówiąc, że z początku dokuczy imbieda niemała.Z gospodarstwem szło jeszcze jako tako.Było kilka łanów obrabianych przez chłopów dawnych alboświeżo osadzonych przez opata.Niegdyś bywało w Bogdańcu uprawnej ziemi daleko więcej, ale odczasu gdy w bitwie pod Płowcami ród Gradów wyginął prawie do szczętu - zbrakło rąk roboczych, a ponapadzie śląskich Niemców i po wojnie Grzymalitów z Nałęczami żyzne niegdyś niwy bogdańskiepozarastały po większej części lasem.Maćko nie mógł sam dać rady.Próżno chciał przed kilkunastulaty przyciągnąć wolnych kmieciów z Krześni i puścić im ziemię za odsepy - ci bowiem woleli siedzieć naswoich własnych "lechach" nizli uprawiać cudzy zagon.Przywabił jednak nieco ludzi bezdomnych; wróżnych wojnach wziął kilkunastu jeńców, których pożenił, osadził po chatach - i w ten sposób wieśpoczęła się dzwigać na nowo.Ale trudno mu to szło, więc gdy zdarzyła się sposobność zastawu,zastawił Maćko skwapliwie cały Bogdaniec, mniemając naprzód, że możnemu opatowi łatwiej będziezagospodarować ziemię, a po wtóre, że tymczasem jemu i Zbyszkowi wojna przysporzy ludzi ipieniędzy.Jakoż opat rządził sprężyście.Siłę roboczą Bogdańca powiększył o pięć rodzin chłopskich,stada bydła i koni pomnożył, a przy tym zbudował śpichlerz, chruścianą oborę i takąż stajnię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]