Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Andrew Lane Młody Sherlock Holmes Czerwona pijawka
- Card Orson Scott Czerwony Prorok (SCAN dal 700)
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Eo Nova Testamento
- Tolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marianne i Włodzio przeszkodzili.Miałaś położyć spać Marianne i Włodzia.Zginął Paweł.- O rany boskie! - powiedziała z irytacją Alicja.- Jeszcze ta ciotka! Nie masz pojęcia, jaki ja mam z tym problem! Zaraz, Włodzio i Marianne.- Pościel - powiedziałam z rezygnacją.- Zabieraj to co dla nich z tego barłogu, a ja przyniosę swoją.Pośpieszmy się, bo inaczej ci padną przy stole.- Nonsens, Włodzio ziewa na złość, żeby pokazać, że go moje zdanie nic nie obchodzi.Włodzio i Marianne na ostatnich nogach udali się na spoczynek.Zosia doszła do stanu całkowitej niepoczytalności, obie z Alicją z największym trudem powstrzymywałyśmy ją od pójścia na poszukiwania w niewiadomym kierunku, kiedy zaginiony Paweł pojawił się nagle w drzwiach od ogrodu.Wyglądał tak, że różne okrzyki zamarły nam na ustach.Odzież miał w pożałowania godnym stanie, we włosach jakieś zielsko i gałęzie, na policzku szramę, w oczach dziwne błyski, a w rękach rozprutą torbę z kawą, zawiniętą w chustkę do nosa.- Śledziłem kogoś! - zawołał dramatycznie, uprzedzając przewidywane wyrzuty.- Kogo? - spytałyśmy wszystkie trzy równocześnie, chociaż niewątpliwie każda z nas pierwotnie zamierzała powiedzieć zupełnie co innego.- Nie wiem.Zdaje się, że ktoś się tu czaił, ale nie wiem kto, bo uciekł samochodem!- Czy ty sobie nie zdajesz sprawy z tego, co ja tu przeżywam?! - krzyknęła Zosia rozdzierająco.- Jak ty wyglądasz?! Czy ty nie masz sumienia.,.?!- Gdzie się czaił? - spytała równocześnie Alicja nieufnie.- Jakim samochodem? - zainteresowałam się mimo woli.Paweł usiłować odpowiadać na wszystkie pytania naraz.Zosia robiła awanturę, utrudnioną koniecznością zachowania ciszy ze względu na gości.Alicja wydarła Pawłowi kawę razem z chustką do nosa.Paweł otrząsał z siebie zielsko.- Nie wiem, jak wyglądał, ciemno było - mówił z zapałem.- No wiem, wiem, że się denerwujesz, przecież nic mi się nie stało! Nie napadł mnie, w ogóle się do niego nie zbliżałem! Tu, za tymi drzewami, jak wracałem.Usłyszałem, że się coś rusza, i byłem ciekaw.O rany boskie, co mi się miało stać?! Zdaje się, że zaglądał do środka, a potem uciekł tędy, przez ogród, na ulicę, o mało sobie oka nie wydłubałem tą gałęzią od śliwki.No ale nie wydłubałem sobie przecież!.Nie wiem, czy kobieta, był w spodniach.Po tych uliczkach do stacji, przez jakieś cudze ogrody, przez coś przelazłem.I w końcu zginął mi z oczu, i usłyszałem, że rusza samochodem, nie wiem jakim, w ogóle go nie widziałem, tylko słyszałem.Osobowy.Jak się wydostałem na ulicę, to już go nie było, a za to ja nie wiedziałem, gdzie jestem.- No i gdzie byłeś?- Caůkiem gdzie indziej.Na drugim końcu Aller¸d.- Przecież leciałeś po tych zaroślach do stacji?- Ale on przełazi okrężną drogą, najpierw do stacji, a potem w tę drugą stronę, bliżej autostrady, ale w ogóle to daleko.Od razu wróciłem, jak tylko odjechał!- Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś podobnego.! - zaczęła Zosia złowieszczo.- Czekaj - przerwała Alicja.- I nie widziałeś, kto to był? Może ci się wydał do kogoś podobny?- Nie wiem, chyba do nikogo.Jakaś niezbyt gruba osoba.Raczej szczupły.- Dużo nam z tego przyjdzie - mruknęłam niechętnie.- Wśród podejrzanych nie ma nikogo grubego.Nie był taki wysoki jak Roj?- Nie, chyba trochę niższy.Dużo niższy.- Trzeba było przynajmniej przyjrzeć mu się dokładniej - powiedziała Alicja z niezadowoleniem.- Świecą przecież po drodze jakieś latanie!- On unikał latarni.Pewnie, że mu się chciałem przyjrzeć, ale się czaił w ciemnych miejscach.Przyniesiona przez Pawła kawa okazała się tą nieco gorszą.Sensacyjna informacja o mordercy za oknem sprawiła, że postanowiłyśmy się jednak napić.Alicja zdecydowała się zaparzyć jaw ekspresie, z nadzieją, że ten sposób parzenia podniesie jej jakość.Z tą samą nadzieją wypłukała szklany zbiornik wrzącą wodą dwa razy, po czym usiedliśmy dookoła, patrząc, jak ciemny płyn ciurka do dzbanka.Przypuszczenia co do celów, w jakich morderca czaił się za oknem, i wątpliwości, czy to był na pewno morderca, wyczerpały nas w końcu i temat sam się przestawił, szczególnie że Alicja znów zmieniła zdanie, powątpiewając w siebie w charakterze ofiary i wszelkie supozycje na ten temat witając jak objaw debilizmu.Jej upór nas nieco zniechęcił.- Może byś tak powiedziała wreszcie, o co chodzi z tą ciotką? - spytałam, rezygnując z przekonania jej, że znajduje się na prostej drodze do zguby.- Chyba że tkwi tu jakaś tajemnica rodzinna?- Owszem, dla mnie - odparta Alicja melancholijnie.- Jest dla mnie całkowitą tajemnicą, jak się powinnam do tej ciotki zwracać.Ich jest dwie, tych ciotek, z jedną z nich jestem na pani, a z drugą na ty.I nie mam pojęcia z którą, nie rozróżniam ich ani z imion, ani z twarzy.- Nie wydaje mi się, żeby to był powód do przeraźliwych krzyków - powiedziała Zosia z lekką urazą.- Wcale nie krzyczałam przeraźliwie.Poza tym jedna ciotka przyjeżdża do Aller¸d, nie wiem która, i zupeůnie o tym zapomniaůam.Bćdć musiaůa sić niŕ zajŕă.- Dlaczego ty? Jest przecież więcej rodziny?- Bo właściwie ona przyjeżdża do mnie.Mieszkała tu kiedyś, dawno temu, kiedy jeszcze ten dom nie byt całkowicie wykończony, i zostały jakieś jej rzeczy, które teraz chce zabrać, chociaż miała je zabrać osiemnaście lat temu.- Może fisharmonię? - spytałam ze skrytą nadzieją.- Albo może ten obraz ze ściany w ostatnim pokoju?- O Boże, jeśli zabierze obraz, jestem gotowa dla niej na wszystko! - ożywiła się Zosia, która mieszkała w ostatnim pokoju.- Nie - odparła Alicja z westchnieniem.- Obraz pewnie weźmie, ale nie tamten.Obraz na úcianie w ostatnim pokoju byů tematem rozwaýań wszystkich osób, które kiedykolwiek nocowaůy w Aller¸d.Stanowił arcydzieło, jakie ciężko było zapomnieć, pojawiało się bowiem w koszmarach sennych.Rozmiary nie pozwalały go nigdzie schować, rada, żeby odwrócić je twarzą do ściany, wydawała się jedynie słuszna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]