Podobne
- Strona startowa
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Novell Netware 5 Advanced Admin Instructor guide
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- Pratchett Terry ÂŚwiat Dysku T. 38 W Północ Się Odzieję
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opró\niwszy torebkę stałamjeszcze chwilę, przyglądając się bitwie toczonej pomiędzy rozkrzyczanymi ptasimiwojownikami.Potyczce, w której stawką stały się ostatnie, wcią\ unoszące się na powierzchniwody, liche okruchy.Po chwili odwróciłam się, zostawiając kaczki za sobą.Postanowiłam powoli udać się wstronę domu.Mimo to wybrałam nieco dłu\szą, okrę\ną drogę.Wieczór ten był dość ładny i nie bardzo nawet chłodny, więc nie śpieszyło mi się a\ tak dotego, aby znów znalezć się w swoim mieszkaniu.Dziwnie pustym w ostatnich dniach.Z nieznanych przyczyn zaczęła doskwierać mi samotność i nie lubiłam ju\ tak bardzoprzebywać sama ze sobą.Wolałam czuć wokół siebie czyjąś obecność.Nie miało większego znaczenia, \eznajdowałam się teraz pośród obcych mi ludzi.Liczył się jedynie fakt, \e oni tu byli.Niemusiałam nawet ich widzieć, wiedziałam \e znajdowali się gdzieś obok i ta świadomośćcałkowicie mi wystarczała.Pod tym względem miejski park wydał się być idealnym miejscem.Tutaj człowiek nigdynie był tak naprawdę sam.Zawsze ktoś się tu kręcił.A to zakochane parki, to ludziewyprowadzający swoje psy na spacer a to inni całkowicie anonimowi przechodnie, którzychoć nigdy nie zapoznani, to jednak namacalni i w pełni realni, tworzący atmosferę spójnegoludzkiego skupiska.Wolnym krokiem przemierzałam kręte alejki, ciesząc się przyjemnym spacerem.Właśnie wyszłam spomiędzy gęsto rosnących wokół kamiennej ście\ki krzewów.Dró\ki,którą zamierzałam dalej pójść, gdy nagle dosłownie wpadłam na tego człowieka.Niespodziewanie stanęliśmy twarzą w twarz.- Ty wydukałam zanadto zaskoczona i zdziwiona tym, co właśnie mi się przytrafiło.Nagle przede mną znalazł się mę\czyzna z mojego snu.Całkiem nieoczekiwanie pojawił się kilka metrów przede mną, stając ze mną twarzą wtwarz.Jeśli nawet nie był to on sam, to jednak wyglądał dokładnie tak jak tamten.Człowiek, októrym śniłam.Wysoki, o jak\e charakterystycznej, wyjątkowo przystojnej, lecz mimo to niecoprzera\ającej twarzy i zimnych błękitnych oczach, których odcień mógł zdawać się wprostnieziemski, a które teraz spoglądały na mnie z wyrazem równie niekłamanego zdziwienia co imoje własne.Ubrany był w nienaganny, doskonale skrojony czarny, wełniany płaszcz a jego szyjęzdobił wiśniowy, kaszmirowy szal.Stanęłam jak wryta.Całkowicie niezdolna do tego, aby wykonać choćby najmniejszy ruch.- Ty powtórzyłam tylko.Mę\czyzna stojący naprzeciwko mnie zdawał się być niemal tak samo zmieszany jak i jasama.W sumie nawet mu się nie dziwiłam.Gdyby ktoś zaczepił mnie w taki sposób jakzrobiłam to ja, z pewnością tak\e byłabym zaskoczona niemniej ni\ on teraz.11812641851264185 Po chwili, gdy pierwsze wra\enie opadło otrząsnęłam się na tyle, by móc dostrzecabsurdalność zaistniałej sytuacji.Spróbowałam postawić się na miejscu tego człowieka.Szedł sobie spokojnie przez park, a\ tu nagle jakaś zupełnie obca mu osoba stanęłanaprzeciwko niego, chcąc od niego& No właśnie niewiadomo nawet czego ona mogła chcieć.Bo czegó\ tak naprawdę oczekiwałam?Z pewnością tak jak ja jego, tak i on równie\ wcale mnie nie znał.A fakt, \e we śnieujrzałam kogoś uderzająco do niego podobnego, zupełnie nic jeszcze przecie\ nie znaczył.- Czy my się znamy? usłyszałam pytanie.Na przystojnej, lecz przerazliwie, wręcz chorobliwie bladej twarzy mę\czyzny, w miejscuzdziwienia pojawił się czarujący uśmiech.Ten grymas przywrócił mi jako taką trzezwość umysłu, w związku z czym spróbowałamwybrnąć jakoś z zaistniałej, dość frustrującej i krępującej sytuacji.Przecie\ do moichzwyczajów nie nale\ało zaczepianie obcych mę\czyzn.- Przepraszam powiedziałam lekko dr\ącym głosem. Musiałam pana z kimś pomylić.Jest pan po prostu bardzo do kogoś podobny.- Czy to dobrze czy zle? spytał nieznajomy, wcią\ uśmiechając się do mnie.Ten uśmiech zdawał się całkowicie odmienić to, do tej pory posępne oblicze, które jeszczechwilę temu mogło zdawać się, choć niewątpliwie fascynujące, to jednak nieco tak\eodpychające z powodu emanującego z niego chłodu.Gdy się uśmiechnął jego twarz nabrała nieco łagodniejszych rysów, przez co wyglądałznacznie bardziej przyjaznie.Po ostatnich słowach jakie padły z ust mę\czyzny długo stałam, starając się w milczeniuogarnąć sens tego, co właśnie do mnie powiedział.- Nie rozumiem odrzekłam wreszcie, czując się na powrót zbita z tropu.Gdyby było to mo\liwe, najchętniej zapadłabym się pod ziemię.Tak nieswojo się w tejchwili czułam.Znalazłam się w całkiem nowej dla siebie sytuacji.W dodatku w takiej, wjakiej wcale sobie nie radziłam.- Pytam czy to dobrze czy zle, \e przypominam pani tego człowieka?Zaśmiałam się nerwowo.Nagle zrozumiałam przewrotność tego pytania.Co mo\naodpowiedzieć obcemu mę\czyznie, który pyta się o coś takiego?- Sama nie wiem stwierdziłam krótko.- W takim razie proszę pozwolić mi abym się przedstawił zaproponował nieznajomy,siląc się przy tym na wesołość. Być mo\e wówczas łatwiej będzie się pani zdecydować.Jestem Emanuel podał swoje imię, które zadzwięczało w moim mózgu w jakiś dziwnysposób.Jakbym wcale nie potrzebowała go poznać.Jakbym ju\ dawno je znała.Lecz skądmogłam je znać?Nie wiedziałam tak\e dlaczego, ale wcale nie byłam zaskoczona jego niezwykłością.Podświadomie spodziewałam się, \e ktoś tak na pierwszy rzut oka niepospolity, będzieposiadał równie niespotykane imię.- A pani?Mę\czyzna w powitalnym geście wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń.Zbyt zaskoczona przebiegiem wydarzeń stałam dalej niczym słup soli, podczas gdy on,wcią\ trzymał uniesioną rękę, czekając na jakąkolwiek moją reakcję, która jednak wcale nienastępowała.Wreszcie zebrałam się na odwagę i równie\ wyciągnęłam w jego kierunku dłoń, starającsię opanować jakoś jej dr\enie.On ujął ją i wprawiając mnie w jeszcze większe ni\ przedtemzakłopotanie, w staroświeckim geście zło\ył na niej pocałunek.Wydało mi się to nieco dziwne w wykonaniu tak młodego mę\czyzny.Wyglądał na jakieśdwadzieścia pięć lat a przecie\ w dzisiejszych czasach tak ju\ się nie postępowało.11912641851264185 Owszem mój dziadek w ten sposób witał się z kobietami.Z tego co pamiętałam zeswojego jak\e odległego dzieciństwa, równie\ mój ojciec miał w zwyczaju całować kobiecedłonie.Ale to było dawno.Spoglądając na dzisiejszy świat mogło wydawać się wręcz całewieki temu.A dzisiaj?Nie, dzisiaj ju\ mę\czyzni tego przecie\ nie robili.Chocia\ mo\e i trochę szkoda.Owszembył to miły zwyczaj, jednak mnie samą niezmiennie wprawiał w zakłopotanie.- Przepraszam wybąkałam.Znów starałam się pokryć jakoś własną niezręczność. Ja&ja mam na imię Lena.- Bardzo mi miło pani Leno.Dziwny osobnik wcią\ uśmiechał się do mnie, u\ywając do tego ładnej linii pełnych warg.- Teraz ju\, gdy następnym razem przywita mnie pani w tak nietypowy sposób jak dzisiaj,będzie to w pełni uzasadnione zaśmiał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]