Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- php manual pl (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czułem się zmęczony, choć całe starcie trwało nie dłużej niż dwie, trzy minuty.To adrenalina.Zawsze potem czuję się wyczerpany.To był koniec sprawy i całe szczęście, gdyż zarówno Gwen, jak i mnie całkiem zabrakło amunicji, a nie mogłem wykręcić tego numeru z ukrytym ostrzem więcej niż raz - skutkuje on jedynie wtedy, gdy uda się skłonić przeciwnika, by złapał za skuwkę laski.W tamtym toczku było dziewięciu ludzi i wszyscy byli martwi.Gwen i ja załatwiliśmy na spółkę pięciu.Pozostała czwórka to robota strzelców z wielkiego obwarzanka.Łatwo było to policzyć, gdyż nie sposób pomylić otworu pozostawionego przez kulę ze śladem impulsu lasera.Nie liczę dwóch czy trzech zastrzelonych przeze mnie członków załogi superobwarzanka, ponieważ ich ciała nie zostały na miejscu, byśmy mogli je policzyć, lecz zniknęły za horyzontem.Straty po naszej stronie wyniosły cztery osoby.Po pierwsze, nasz strzelec obsługujący działko na wieżyczce nad kierowcą.Wdrapałem się na górę i spojrzałem na niego - przy jednej szóstej grawitacji potrafię się wspiąć po pionowej drabinie z równą łatwością jak każdy z was.Nie żył.Najpewniej ten pierwszy błysk był znakiem jego końca.Czy zasnął na służbie? Kto wie i kogo to teraz obchodzi? Nie żył.Druga ofiara jednak - ciotka Lilybet - żyła, i to dzięki Billowi.Nałożył on szybko na jej skafander dwie łaty - jedną na lewym ramieniu, drugą na szczycie hełmu - okazał się na tyle bystry, że odciął dopływ powietrza w czasie, gdy to robił, a potem odliczył sześćdziesiąt sekund, zanim otworzył wentyl, i pozwolił, by skafander wypełnił się na nowo.W ten sposób ocalił jej życie.Po raz pierwszy okazało się, że Bili posiada choć krztę rozumu.Zauważył, gdzie leży pudełko z łatami - obok siedzenia kierowcy - a potem zrobił całą resztę jak na ćwiczeniach – bez zbytecznych ruchów - nie zwracając uwagi na toczącą się wokół walkę.Mam wrażenie, że nie powinienem się temu dziwić.Wiedziałem, że Bili był zatrudniony przy ciężkich konstrukcjach, a w osiedlu kosmicznym oznacza to pracę w skafandrach, do której musiał zostać odpowiednio przeszkolony.Samo szkolenie jednak nie wystarczy.W nagłej sytuacji potrzeba pewnej dozy rozumu oraz zimnej krwi, by choćby i najlepsze szkolenie na coś się przydało.Bili pokazał nam, co zrobił, nie po to, by się pochwalić, lecz ponieważ zdawał sobie sprawę, że - być może - niektóre czynności trzeba będzie wykonać po raz drugi.Uszczelniając w pośpiechu skafander ciotki, nie mógł dostać się do rany na jej ramieniu, by zatamować krwawienie, i nie wiedział, czy stało się to za sprawą przypalenia pod wpływem impulsu.Jeśli krwawiła, trzeba będzie ponownie otworzyć skafander, założyć na ranę opaskę uciskową, a potem zamknąć go jeszcze raz - i to szybko! Biorąc pod uwagę lokalizację rany, jedynym sposobem na dokonanie tego było wycięcie większej dziury w materiale skafandra, by dotrzeć do rany i zatamować krwawienie, a potem załatanie jej i czekanie, licząc sekundy, aż upłynie nie kończąca się minuta, po której można będzie wpuścić do załatanego skafandra powietrze.Czas, przez który pacjent może znosić przebywanie w próżni, jest bardzo ograniczony.Ciotka była stara i ranna, a ponadto raz już to dzisiaj przeżyła.Czy mogła to wytrzymać po raz drugi?Nie rozważaliśmy otwierania hełmu.Impuls, który ją trafił, zostawił szczelinę w hełmie, lecz nie w głowie.W przeciwnym razie nie zastanawialibyśmy się nad tym, czy otworzyć rękaw skafandra.Gwen przytknęła hełm do hełmu ciotki.Zdołała ją przebudzić i przyciągnąć jej uwagę.Czy krwawiła?Ciotka sądziła, że nie.Ramię miała zdrętwiałe, lecz nie bolało jej zbytnio.Czy to zabrali? Co? Coś w jej bagażu.Gwen zapewniła ją, że bandyci nic nie zabrali, gdyż byli martwi.To najwyraźniej usatysfakcjonowało ciotkę.- Taddie umie prowadzić - dodała i, jak się zdawało, pogrążyła się we śnie.Trzecią ofiarą był jeden z mężów lady Diany.Zabity, ale nie przez jedną czy drugą bandę.W rzeczywistości załatwił się sam.Chyba już mówiłem, że był uzbrojony, ale pistolet miał - na Boga - pod skafandrem.Kiedy zaczęły się kłopoty, spróbował go wyciągnąć, stwierdził, że nie może tego dokonać, i otworzył skafander, by go wydostać.Otwarcie i ponowne zamknięcie skafandra w próżni jest możliwe.Myślę, że legendarny Houdini mógłby się tego nauczyć.Ten przygłup jednak wciąż próbował wyciągnąć swój pistolet w chwili, gdy padał na podłogę i topił się w próżni.Jego współmąż był o pół punktu mądrzejszy.Zamiast sięgać po własny pistolet, spróbował wyciągnąć ten, który należał do jego partnera, gdy ów padł już na podłogę.Zdołał się do niego dostać i wyciągnąć go, było już jednak za późno, by pomóc w walce.Wyprostował się w chwili, kiedy właśnie dźwigałem się na nogę, dźgnąwszy laską ostatniego z bandytów.I ujrzałem, że ten jełop macha mi pistoletem przed twarzą.Nie chciałem mu złamać nadgarstka.Zamierzałem go jedynie rozbroić.Walnąłem go laską w przedramię i wytrąciłem mu z dłoni pistolet.Złapałem broń w rękę i zatknąłem sobie za pas skafandra, po czym wróciłem na przód autobusu i opadłem na siedzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]