Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pohamowała rosnącą furię.Wyraźne zadowolenie Felicji wciąż wydawało się jej podejrzane.- Z tego wszystkiego zapomniałam, o co mi chodziło -mruknęła z resztkami gniewu, kiedy już obie siedziały przy stole i popijały ulubiony napój.- A, wiem! Słuchaj, jak myślisz? Czy ta Wandzia udaje idiotkę, czy rzeczywiście jest? - Moim zdaniem udaje - odparła Felicja beztrosko.-Ale głowy za to nie dam.- A co z tym wypąkaniem? Naprawdę tym sposobem likwiduje wzdęcie? Ogólnie biorąc, czytałam, że dla starszych osób jest szkodliwe i niewskazane.Felicja zachichotała.- Ty chyba głupia jesteś? Młodziutka się znalazła.Wzdęcie sama masz w głowie i nie rób z siebie oślicy większej niż jesteś.Wandzia mówi po polsku doskonale, bez żadnego akcentu, ale nie wymagajmy od niej za wiele.Ona jednak mimo wszystko, chciała się zwyczajnie wykąpać.W wannie.Przez tyle lat w obcym kraju jakieś słowa mogły się jej pomylić.Bóg raczy wiedzieć, kto to był ten jej mąż, który z nią rozmawiał po polsku.- Sądzisz, że kaleczył język.?- Nic nie sądzę.Diabli go wiedzą.Sądzę, że samej Wandzi mogło się pokręcić.I te baterie, kazała Dorotce myć wannę, może to były zwyczajne bakterie? Wiesz nie gorzej ode mnie, że oni tam mają fioła na tle higieny.Melania poczuła niezadowolenie z samej siebie, mogła to wszystko odgadnąć bez pomocy Felicji.Zmylił ją doskonały, czysto polski akcent Wandzi, Polacy na obczyźnie rzadko go zachowują, przeważnie mówią po polsku z angielska, No tak, ale Wandzia po angielsku do dziś dnia się nie nauczyła, środowisko, z którym mogła rozmawiać, wywarło swój wpływ, szczególnie jeśli nikogo nie dopuściła do słowa.- Nie pamiętasz przypadkiem, czy ona była głupia także za młodu? - spytała, usiłując nie ujawniać skruchy.- Dziecko, nie dziecko, ale coś ci może wpadło w ucho i pamięć?- Wiem, że była bogata - odparła Felicja, zamyślając się.- Te świecidełka na niej.Diamenty to były, o ile pamiętam.I jej ojciec, taki gruby, miał coś w sobie.Teraz oceniam to jako pewność siebie, biedni ludzie tego nie miewają, chyba że są naukowcami.Do ostatniego tchu gotowa jestem upierać się, że naukowiec to nie był.- A Wandzia.?- Co Wandzia? Jako naukowiec, mam wrażenie, że odpada.?- Nie wygłupiaj się.Bogata z domu, bogata z męża.I co, my teraz mamy za nią płacić?- Dużo się na razie jeszcze nie napłaciłaś.?- A ty?- Ja też nie.Poza tym żarciem, które Sylwia kupiła i nie wiem, czy się na coś przyda.- Marcinek zeżre wszystko.Ale ciekawa jestem, ile wytrzyma Dorotka.Popatrzyły na siebie wzajemnie.W wyrazie ich oczu było wszystko, i złośliwa ciekawość, i wzajemne zrozumienie, i głębokie zainteresowanie na tle "czy też się Dorotce opłaci.?", i nawet odrobina wzgardliwego współczucia.Poza wszystkim, Dorotka stanowiła coś w rodzaju polisy ubezpieczeniowej na przyszłość, jej znajomość języków obcych, dotychczas niedostatecznie wykorzystywana, mogła oznaczać wielkie pieniądze.Nadzieję na jeszcze większe pieniądze prezentowała sobą Wandzia z domu Rojkówna.Pod warunkiem, że te pieniądze rzeczywiście miała.- Szczerze mówiąc, jestem ciekawa - wyznała Melania.- Z głodu nie umrę, przy odrobinie uporu mogłabym nawet wyjść za mąż, chociaż nie wiem po co.Pisać reportaże i felietony mogę nawet do końca życia.- Jesteś pewna, że nie dostaniesz sklerozy? - przerwała jej Felicja z jadowitą życzliwością.- Myślisz, że to rodzinne albo zaraźliwe? Nie mam nałogów, emerytura jakoś mi wystarczy.Ale ciekawa mogę być?- Możesz - przyzwoliła Felicja.- No to jestem.Cholera.Nie mówię, że zaraz, dziś czy jutro, jednakże chciałabym się dowiedzieć, co właściwe ta zołza, Wandzię mam na myśli, chce osiągnąć i o co jej chodzi.Robi wrażenie wariatki.Że też, do diabła, musiałaś zgubić list od Wojciechowskiego.!- I co by ci dał list od Wojciechowskiego?- Coś tam może by się dało odczytać między wierszami i jakieś wnioski wyciągnąć.I jego adres był chyba na kopercię.Można by napisać albo zadzwonić.Nie pamiętam, podał tam swój numer telefonu?- Nie wiem.Też nie pamiętam.Ale Wandzia coś tu już wykrzykiwała, że chce dzwonić do Antosia.Musi mieć jego numer.Melania przez chwilę rozważała sprawę w milczeniu.- Głupio trochę - oceniła.- Zadzwonić i tak od razu wywalić kawę na ławę? Czy ta Wandzia ma pieniądze i kto ją powinien utrzymywać? Nietaktowne pytanie.Albo jeszcze gorzej, jeśli ma, to jak z niej wyrwać? Istne harpie!- Nikt ci nie każe dzwonić - zwróciła jej uwagę Felicja, wzruszając ramionami.- Zobaczymy, co będzie dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]