Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal (2)
- Pozwolcie Ogarnac Sie Milosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tamta sąsiadka przyniosła sałatę, dla królika i dla żółwia, on rzeczywiście jada sałatę, ten żółw, sama widziałam.Dostałam kości dla psów, a moja przyjaciółka przywiozła dwie puszki kociego jedzenia.Smakuje im.I jeszcze druga sąsiadka kupiła mi dodatkowe mleko.Telefonów miałam tysiąc.I pan uważa, że w tej sytuacji mogłam wyjść z domu i jechać gdzieś tam?Bieżan sam się poczuł skołowany zoologicznymi problemami, ale przekonanie o obłędzie pani Kapadowskiej zdecydowanie w nim zbladło.Co do rybki, wiedział z pewnością, iż spożywa dafnie, obrzydlistwo, sprzedawane w sklepach zoologicznych.- Rybce dałam tartą bułkę - dołożyła jeszcze smętnie pani Kapadowska.- Jak zgłodnieje, to zeżre.- Rosówek o tej porze roku pani nie uświadczy - powiedział Bieżan całkowicie wbrew sobie.- Poproszę panią o nazwiska tych wszystkich osób, które pani wymieniała, wierzę pani w stu procentach, ale formalności muszę dopełnić.No i co do samochodu.Pani Kapadowska żadnych nazwisk nie zamierzała ukrywać.Co do samochodu natomiast, wyznała bez oporu, iż alarmu nie posiada.- Moja przyjaciółka ma alarm i wyło jej strasznie w nieodpowiednich miejscach.Na cmentarzu, kompromitacja okropna, o mało się nie spaliła ze wstydu.To ja nie chcę.- Pożyczała pani komuś kluczyki?- Nikomu niczego nie pożyczałam.Ona nie bardzo nowa, ta skoda, i nikt się na nią nie łaszczy.Albo nią jeżdżę, albo stoi pod domem.- Strzeżony ten parking.?- Ten nie.Tamten, z drugiej strony, owszem.Nie korzystam.- Z tego wynika - rzekł Bieżan powoli, zaczynając wreszcie rozsądnie myśleć - że gdyby ktoś ten pani samochód wypożyczył sobie, pojechał gdzieś i wrócił, pani by w ogóle o tym nie wiedziała?- Raczej nie, bo nawet nie wiem, co mam na liczniku.Chyba żeby coś tam zmienił.Jeden z kotów, ten trójkolorowy, zdecydował się wreszcie na dokonanie próby.Wsparł się przednimi łapami na szklanej płytce, przykrywającej akwarium, i przesunął ją kawałek, tak, że sam narożnik zrobił się wolny.Drugi kot zainteresował się tym gwałtownie, wspiął się na akwarium i zajrzał do otworu.Spróbował łapką przepchnąć szybę dalej, poruszyła się odrobinę i dostęp do rybki objawił się jakby w zaraniu.- No i widzi pan? - powiedziała melancholijnie pani Kapadowska.- Ja w ogóle nie pójdę spać.Albo przywalę to jakimś kamieniem, bo ja nie wiem, złota rybka może im zaszkodzić.Chyba nie mam kamienia.Bieżan znów musiał zdobyć się na wysiłek.- Chciałbym panią poprosić o zejście na dół i sprawdzenie, czy w tym pani samochodzie nie ma żadnych zmian.Z całą pewnością został dostrzeżony na ulicy Puławskiej.Pani Kapadowska okazała się nagle zaskakująco inteligentna.- Ktoś mógł przyczepić na innej skodzie moje numery, co? Jakieś przestępstwo nią popełnił i pan musi sprawdzić, podwędził moją czy nie? Nie mam teraz głowy do przestępstw, ale dobrze, zejdziemy, tylko tu muszę wszystko zabezpieczyć.Cholerne koty, co by tu.Psy wypuszczę później i zamienię na królika, moment.Z rybką najgorzej.Zaraz, czymś to trzeba przycisnąć.Zdaniem Bieżana pani Kapadowska przeceniała możliwości kotów, ale w końcu znała je lepiej.Pomógł jej przygnieść szklaną płytę walizką, wypełnioną książkami.Rybce taki dach nad głową mógł się nie podobać, niemniej zabezpieczał ją przed zakusami drapieżników.- Gdzie on jest, ten mój samochód? - spytała zdziwiona pani Kapadowska już na dole.- Tu go postawiłam, słowo daję.A, tam stoi.No, może się mylę, ale zdawało mi się, że akurat tu miałam miejsce.Popatrzmy.W pięć minut później Bieżan zyskał pewność, iż tajemnicze osoby posłużyły się nielegalnie samochodem pani Kapadowskiej, która wręcz granitowe pamiętała jedno.Wiozła z Żoliborza całą menażerię i żółw napaskudził jej na siedzenie pasażera obok kierowcy.Nie miała czasu tego usuwać, a teraz siedzenie było czyste.- Powiem panu prawdę - rzekła do Bieżana jakoś zupełnie innym tonem.- Skoro pan mnie tu znalazł, pewnie pan wie, że ja jestem z zawodu doktorem medycyny.Naukowcem, nie praktykiem.Ale takie rzeczy jak higiena mam w sobie.Może mi się pomylić wszystko inne, czas, na przykład, ale brud do usunięcia zostaje.Położyłam go na fotelu, bo się bałam, że mi wejdzie pod któryś pedał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]