Podobne
- Strona startowa
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Oramus Marek Senni zwyciezcy (SCAN dal 969)
- Zimmer Bradley Marion Mgly Avalonu
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Umberto Eco Imie Rozy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Yevrę i Llokaya też.Ich ciała są w archiwum.Wstrząs i przerażenie, jakimizareagował Qordis, świadczył że mistrz nie miał nic wspólnego z atakiem. Zrobiłeś to w przeddzień naszego wyjazdu na Ruusan? zapytał, a głos podniósł mu sięaż do pisku.Na zewnątrz w korytarzu zebrało się kilku innych mistrzów, zwabionych głośnympojawieniem się Bane a.I jeszcze grupka studentów.Bane a to nie obchodziło. Możesz sobie jechać na Ruusan warknął. Ale ja nie chcę mieć nic wspólnego zBractwem Ciemności. Jesteś studentem Akademii przypomniał mu Qordis. Zrobisz to, co ci każę! Jestem mrocznym lordem Sithów odparował Bane. Służę wyłącznie sobie.Zerknąłprzez ramię na niewielki tłumek zaciekawionych gapiów.Qordis zniżył głos do groznegoszeptu. Jutro wyjeżdżasz na Ruusan, lordzie Bane.Jedziesz z nami.Nie ma dyskusji. Wyjeżdżam dzisiaj odparł Bane i też zniżył głos, przedrzezniając ton Qordisa. I niktz was nie jest dość silny, żeby mnie powstrzymać.Odwrócił się plecami do zwierzchnika Akademii i powoli wyszedł z pokoju.Przez krótkąchwilę czuł, jak urażony mistrz zbiera Moc, i przygotował się na konfrontację, ale w sekundępózniej wrażenie zniknęło.Na progu przystanął i przemówił, zwracając się zarówno do gromadki gapiów, jak i dosamego Qordisa. Ktoś kiedyś powiedział mi, że Darth jest tytułem, który wyszedł z użycia, ponieważpowodował wśród Sithów rywalizację, a to czyniło z nich łatwy cel dla Jedi.Aatwiej byłoporzucić obyczaj i pozwolić, aby wszyscy Sithowie używali tego samego tytułu mrocznegolorda.Uniósł lekko głos, tak, aby wszyscy mogli go słyszeć. Ale ja znam prawdę, Qordis.Wiem, dlaczego żaden z was nie chce przywłaszczyć sobietego tytułu.Strach.Jesteście tchórzami.Odwrócił się bokiem i spojrzał na Qordisa przez ramię. Nikt z Bractwa nie jest godzien tytułu Dartha.A ty najmniej ze wszystkich.Wśródzebranych rozległ się jęk zdumienia.Niektórzy studenci cofnęli się, czekając na jakąś reakcję.Oczywiście, reakcji nie było.Bane pokręcił głową z niesmakiem i ich zostawił.Kiedy mijał innych mistrzów, podszedłdo niego Kas im i położył mu dłoń na piersi. Nie odchodz rzekł fechtmistrz. Porozmawiajmy.Może gdybyś poznał Kaana,zrozumiałbyś.Tylko o to proszę, Bane. Mów mi Darth Bane odparł, strącając dłoń Twi leka i przeciskając się obok niego.Nikt już nie próbował go zatrzymać, kiedy wielkimi krokami przemierzał korytarzeAkademii.Nikt nie szedł za nim, nikt go nawet nie zawołał, kiedy wstępował na schodywiodące do niewielkiego lądowiska na dachu.Był tam tylko jeden statek Valcyn , osobisty pojazd dalekiego zasięgu klasy T.Smukły jak klinga noża statek był jednym z najpiękniejszych we flocie Sithów i wyposażonogo w najnowsze i najbardziej zaawansowane zdobycze techniki.Przybył zaledwie dzieńwcześniej dar Kaana dla Qordisa z wdzięczności za jego pracę włożoną w Akademię.Bane opuścił rampę i wsiadł.Podczas służby w wojsku przeszedł ogólne szkolenie zzakresu podstaw pilotażu standardowych statków wyposażonych w hipernapęd.Na szczęściestery Valcyna były zgodne z wszelkimi międzygalaktycznymi standardami działania iprzeznaczone do łatwej obsługi.Usiadł zatem w fotelu pilota i odpalił silniki manewrowe.Wprowadzając do komputera współrzędne nadprzestrzenne swojego celu, jednocześniewykonywał sekwencję startową.W chwilę potem Valcyn wzniósł się z lądowiska iwystrzelił w atmosferę, pozostawiając za sobą Akademię i Korribana.CZZ IIIROZDZIAA 21Lord Hoth, mistrz Jedi i pełniący obowiązki generała sił Republiki na Ruusanie, siedziałskulony na pieńku przed namiotem i wpatrywał się w ciemne chmury nawisłe nadobozowiskiem.Skrzywił się pod adresem posępnego nieba, jakby mógł przegnaćnadchodzącą burzę samym gniewnym wyrazem twarzy. Czy coś cię martwi, lordzie Hoth?Głos mistrza Pernicara, długoletniego przyjaciela i prawej ręki podczas tej niekończącejsię kampanii, przyciągnął jego uwagę do rzeczywistości, czyli tam gdzie być powinna. A co mnie nie martwi, Pernicar? zapytał z ciężkim westchnieniem. Mamy małożywności i pakietów medycznych.Liczba rannych przekracza liczbę zdrowych.Zwiadowcydonoszą, że posiłki dla Kaana i Sithów są w drodze. Uderzył się dłonią w kolano. A namna pomoc przychodzą młodzieńcy i dzieci. Dzieci, które są silne Mocą przypomniał mu Pernicar. Jeśli nie przeciągniemy ich nanaszą stronę, uczynią to Sithowie. Do cholery, Pernicar, to tylko dzieciaki! Potrzebuję Jedi! W pełni przeszkolonych.Wszystkich, jakich możemy mieć.Ale wciąż są członkowie zakonu, którzy nie zamierzająnam pomóc. Może chodzi o to, jak ich o to prosisz rozległ się zza ich pleców nowy głos.Hothpotarł skronie i spojrzał na mówiącego.Lord Valenthyne Farfalla był jednym z pierwszychmistrzów, którzy dołączyli do Armii Zwiatła na Ruusanie.Walczył prawie w każdej potyczcei Sithowie znali go dobrze: Farfallę trudno było przeoczyć nawet w ferworze bitwy.Miał długie, gęste, złociste pukle, które spadały mu aż na plecy.Napierśnik jego zbroi byłrównież złoty, wypolerowany i wyczyszczony tak, że przed każdą bitwą błyszczał jak lustro.Do napierśnika przymocowano jaskrawoczerwone rękawy, a jego metal był ozdobionyrubinami, które pasowały do koloru oczu i bladej skóry lorda.Lord Hoth nie cierpiał go.Farfalla był lojalnym sługą Jasnej Strony, ale też próżnym,rozpuszczonym głupcem, który przed każdą bitwą spędzał więcej czasu na wybieraniugarderoby niż na planowaniu strategii.Farfalla był ostatnią osobą, z którą dzisiaj chciałrozmawiać. Gdybyś okazywał więcej taktu, lordzie Hoth ciągnął Farfalla, wchodząc mu w polewidzenia mógłbyś zebrać więcej Jedi dla swojej sprawy. Nie muszę ich przekonywać! ryknął Hoth, zrywając się na nogi i z rozpaczą unoszącramiona.Farfalla zgrabnie odskoczył poza ich zasięg. Walczymy z Sithami! Ciemną Stronętrzeba zniszczyć! Moglibyśmy to zrobić, gdyby było tu więcej Jedi. Są tacy, którzy nie patrzą na to w ten sposób zauważył spokojnie Pernicar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]