Podobne
- Strona startowa
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Nancy Kress Hiszpanscy zebracy
- Dominik Myrcik Na krawedzi prawdy
- Roger Zelazny Dilvish Przeklety
- Anne McCaffrey Planeta Dinozaurow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vuffi Raa zaczął przyciskać guziki,53@ Lando Calrissian i Myśloharfa Sharówtak szybko, że poruszające się nad pulpitem metalowe macki zlały się w rozmazanąsmugę.- Jedną chwilkę, mistrzu, zaraz.BING! BONG!Na panelu zapaliło się kilka czerwonych światełek.Po chwili dał się słyszeć cichy, alewyrazny świst - dowodzący, że z wnętrza statku zaczyna uchodzić powietrze.Landoprzełknął kluchę, która utkwiła w jego gardle.Odnosił wrażenie, że wskutek wyrównywaniaciśnienia coś dzwoni w jego uszach.Nieznane pociski raz po raz bombardowały z całej siły kadłub Sokoła Milenium.Zjakiegoś dziwnego powodu w głowie Calrissiana pojawił się wizerunek funkcjonariuszaJandlera (jeżeli rzeczywiście tak brzmiało jego nazwisko).Lecąc na niewielkiej wysokości,statek okrążał teraz Rafę Pięć, a jego kapitan zamierzał wykorzystać którąś z Pieśnistarego Toka, żeby znalezć odpowiednie miejsce do lądowania.Vuffi Raa obrócił Sokoła o sto osiemdziesiąt stopni, aby to, co go trafiało, uderzało wgrubszy pancerz, chroniący spód statku.Mimo to Lando wiedział, że i tak odnieśli jakieśuszkodzenia.BUNG!- Na miłość Jądra galaktyki, co to było? - wrzasnął, nie na żarty przerażony.W wolnej przestrzeni między przezroczystym iluminatorem sterowni a niewielką antenątelekomunikacyjną zaklinował się jakiś dziwny przedmiot.Wyglądał jak staroświeckiprzyrząd do cięcia szkła, z którego pomocy korzystali kiedyś szklarze.Miał rękojeśći pojemnik, umożliwiający zasysanie okruchów, ale został wykonany z jakiegośkrystalicznego materiału, przywodzącego na myśl produkt miejscowych życiosadów.- Nie mam pojęcia, mistrzu!Czyżby i w głosie robota zabrzmiały pierwsze nutki histerii? Tego tylko brakowało -pomyślał Lando.Statek obrócił się wokół osi, znieruchomiał i leciał dalej, tym razem na boku.Wszystkowskazywało jednak na to, że dziwne bombardowanie się skończyło.Mały androidodwrócił się w stronę Calrissiana.- To jakiś dziwny przyrząd, mistrzu.Archeoastronomowie uważają, że Rafa Pięć byłamacierzystą planetą Sharów, z której istoty wyruszyły na podbój reszty systemu.Zpiewaneprzez Mohsa pieśni potwierdzają tę hipotezę.Podejrzewam, mistrzu, że widzimy - iodczuwamy - pozostałości po pierwszych próbach ujarzmiania przestworzy.przedmiotywynoszone na orbitę za pomocą prymitywnych rakiet albo niepotrzebne rzeczy, usuwanez pokładów małych statków, przygotowujących się do ponownego wejścia w warstwyatmosfery.To miało sens.Okołoplanetarne orbity należały do najciekawszych miejsc, w którychmożna było znalezć najwięcej przedmiotów, pozostawionych przez prymitywnecywilizacje.Prawdopodobnie wokół Rafy Pięć krążyły aparaty fotograficzne i kamery,stare kombinezony próżniowe, resztki pożywienia.wszystko dokładnie w takim samymstanie, w jakim zostało wystrzelone w mroki przestworzy -jeżeli nie liczyć uszkodzeń,wyrządzonych przez mikrometeoryty i promieniowanie.Nagle Lando uświadomił sobie, że przyszedł mu do głowy pewien pomysł.- Vuffi Raa, dlaczego, kiedy zostaliśmy trafieni po raz pierwszy, po prostu nie włączyłeśochronnych pól Sokoła ? - zapytał.-To nie było coś, z czym nie mogłyby poradzić sobienasze deflektory, zwłaszcza że różnica prędkości nie była wcale duża.Pomyślał, że nieustanne przeglądanie instrukcji obsługi Sokoła w końcu zaczyna dawaćjakieś rezultaty.Może, gdyby dostatecznie długo przyglądał się, jak robi to android, wkońcu sam opanowałby sztukę pilotażu.Z drugiej strony, właśnie teraz mógł przebywać w salonie luksusowego pasażerskiego54@ Lando Calrissian i Myśloharfa Sharówliniowca.Mógł, zajęty strzyżeniem dwunożnych owiec i baranów, powoli sączyć dużąporcję lodowatego trunku.- No cóż, nie potrafię odpowiedzieć panu na to pytanie, mistrzu - odezwał się po chwiliciszy android.- Po prostu zareagowałem, jak najszybciej mogłem.Trzymajcie się wszyscy,podchodzę do lądowania!Mały robot zaczął pociągać za dzwignie i przyciskać guziki, umieszczone na pulpitachróżnych konsolet.Rafa Pięć - bez względu na to, czy była, czy też nie, kolebką legendarnych Sharów - niezaliczała się do światów, na których kolonizatorzy czuliby się jak u siebie w domu.Miałaatmosferą, zajmujące niemal całą powierzchnię gigantyczne wielobarwne budowle, atakże - co najważniejsze - wszechobecne życiokryształowe sady.Mimo to powietrzebyło tu odrobinę zbyt chłodne i zbyt suche, podczas gdy na Rafie Cztery - planecie, zktórej właśnie przylecieli - panował cieplejszy i bardziej wilgotny klimat, i to w szerszymzakresie długości geograficznych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]