Podobne
- Strona startowa
- Chandler Raymond Hiszpanska krew
- Nancy Kress Zebracy na koniach
- Kress Nancy Zebracy na koniach
- Kress Nancy Hiszpanscy zebracy
- Nancy Kress Hiszpanscy Zebracy (2)
- Andre Norton SC 1.3 Troje przeciw Swiatu Cz
- Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141) (2)
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Molier Zelenski Boy
- Anderson Poul Piesn pasterza (SCAN dal 865)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pięknie, prawda? - zapytała Susan Melling.- Nigdy nie przypuszczałam, że światło może tak wyglądać - odparła Leisha.- Nie każdy lubi pustynię.Zwykle uważa się, że to bezludne pustkowie, zbyt wrogie człowiekowi, żeby mógł tu żyć.- Ale ty ją lubisz?- Tak, lubię - odrzekła Susan.- Czego chcesz, Leisho? Nie przyjechałaś ze zwykłą towarzyską wizytą.Targają tobą namiętności o sile huraganu.Utemperowanego huraganu.Poważne i natarczywe porywy bardzo zimnego powietrza.Chcąc nie chcąc Leisha musiała się uśmiechnąć.Susan, obecnie siedemdziesięcioośmioletnia, rozstała się z pracą naukową, kiedy jej artretyzm znacznie się rozwinął.Przeprowadziła się do maleńkiej miejscowości w pobliżu Santa Fe; posunięcie to było dla Leishy niewytłumaczalną zagadką.Nie ma tu ani szpitala, ani kolegów po fachu, nie ma do kogo ust otworzyć.Susan mieszkała w skąpo umeblowanym domu o grubych ścianach z suszonej cegły, z którego dachu rozciągał się rozległy widok na pustynię i pewnie dlatego Susan używała go jako tarasu.Na szerokich pobielanych parapetach i kilku stolikach ułożyła wystawę kamieni, wypolerowanych do blasku przez wiatr, ustawiła wazony z dzikimi kwiatami o długich łodygach, a nawet porozkładała kości zwierząt, zbielałe na słońcu do takiej samej żarzącej bieli, jaką błyskał śnieg na dalekich szczytach gór.Kiedy po raz pierwszy obchodziła niespokojnie ten dom, Leisha uczuła niemal namacalną ulgę, zobaczywszy w gabinecie Susan terminal i aktualne czasopisma medyczne.Na temat swego odejścia Susan mówiła tylko: „Za długo pracowałam samym umysłem.Teraz szukam po omacku całej reszty”.Pod względem intelektualnym zdanie to było dla Leishy w pełni zrozumiałe - w końcu zawzięła się i przeczytała parę popularnych broszur o mistyce - ale pod każdym innym względem pozostawało dla niej niepojęte.Reszta czego właściwie? Nie miała ochoty wypytywać o to Susan, bo mogło się to okazać czymś na podobieństwo Stowarzyszenia Bliźniąt Alice: jakaś pseudopsychologia przebrana w szatki naukowości.Leisha chyba nie zniosłaby myśli, że wyrafinowany umysł Susan dał się uwieść oszukańczym pocieszeniom tanich szalbierstw.U Susan tego by nie zniosła.Ale teraz Susan powiedziała:- Wejdźmy do środka, Leisho.Jeszcze nie potrafisz docenić pustyni.Ciągle jesteś na to za młoda.Zrobię herbaty.Herbata okazała się niezła.Siedząc obok Susan na kanapie, Leisha zapytała:- Czy nadal jesteś na bieżąco w swojej dziedzinie, Susan? Znasz, na przykład, zeszłoroczne publikacje Gaspard-Thiereux na temat badań modyfikacji genetycznych?- Tak - odparła Susan, a w jej oczach, nadal żywych, choć zapadniętych, pojawił się na moment cień rozbawienia.Przestała farbować włosy; zwisały splecione w dwa białe warkocze, tylko nieznacznie cieńsze niż te, które Leisha pamiętała z dzieciństwa.Ale pożyłkowana, półprzejrzysta skóra Susan przypominała pergamin.- Nie porzuciłam świata jak jakiś samobiczujący się mnich.Magazyny otrzymuję regularnie, choć muszę przyznać, że od dłuższego czasu nie znajduję w nich nic wartego uważniejszej lektury, z wyjątkiem prac Gaspard-Thiereux.- Teraz mam dla ciebie coś takiego - i Leisha opowiedziała jej o badaniach Walcotta, o Samplice i o kradzieży.Nie wspomniała o Jennifer ani o Azylu.Kiedy skończyła, Susan nadal siedziała w milczeniu.- Susan?- Daj mi spojrzeć w te notatki.- Odstawiła filiżankę, która stuknęła ostro o szklany blat stolika.Długo studiowała zapiski.Następnie zniknęła w swoim gabinecie.- Korzystaj tylko z wolno stojącego komputera - zdążyła powiedzieć Leisha.- A potem skasuj cały program.Do cna.Przechadzała się po pokoju, przyglądając się odłamkom skał z wywierconymi przez kapryśne wiatry otworami, kamieniom tak gładkim, jakby przeleżały milion lat na dnie oceanu, kamieniom z dziwacznymi naroślami jak złośliwe nowotwory.Wzięła do ręki czaszkę jakiegoś zwierzęcia i przejechała palcami po gładkiej kości.Kiedy Susan wróciła, była o wiele spokojniejsza, cała jej zdolność do analizy krytycznej pracowała na pełnych obrotach.- Na ile można się zorientować, jest to rzeczywisty zapis badań.To właśnie chciałaś wiedzieć, prawda?- Czy badania sięgają dostatecznie daleko?- Zależy od tego, co jest w tym brakującym kawałku.To, co tutaj mamy, to niewątpliwie coś nowego, ale nowego dlatego, że nikt tego przedtem nie zbadał - taki rodzaj zaskakującego skrótu - a nie dlatego, że był to trudny do przeprowadzenia, ale nieunikniony tor, w jaki musiała się skierować cała istniejąca dotąd wiedza, jeśli pojmujesz tę różnicę.- Pojmuję doskonale.Ale czy to, co tu mamy, mogłoby stanowić dostateczną podstawę dla tego końcowego fragmentu, który ma zamieniać Śpiących w Bezsennych?- To jest możliwe - odrzekła Susan.- Widzę tu kilka nieszablonowych odchyleń od prac Gaspard-Thiereux, ale na ile mogę się orientować, to tak.To całkiem możliwe.Susan opadła na kanapę i ukryła twarz w dłoniach.- Ile z efektów ubocznych mogłoby.czy jest możliwe, aby.- Leisha nie miała odwagi dokończyć.- Chcesz zapytać, czy Śpiący, którzy zostaną Bezsennymi w inny sposób niż in vitro, mogliby uzyskać takie same nie starzejące się organy jak cała reszta? Mój Boże, nie wiem.Związana z tymi procesami biochemia to ciągle jeszcze niezgłębione mroki.- Susan opuściła ręce i uśmiechnęła się niewesoło.- Wy, Bezsenni, nie dostarczacie nam zbyt wielu okazów do badań.Zbyt rzadko umieracie.- Przykro mi - odparowała Leisha.- Ale w naszych terminarzach brakuje na to miejsca.- Leisho - powiedziała Susan, a w jej głosie dało się wyczuć leciutkie drżenie.- Co się teraz będzie działo?- Poza ostrym starciem w Samplice? W imieniu Walcotta wnosimy o przyznanie patentu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]