Podobne
- Strona startowa
- Kress Nancy Hiszpanscy zebracy
- Nancy Kress Hiszpanscy Zebracy (2)
- Nancy Kress Hiszpanscy zebracy
- Nancy Kress Zebracy na koniach
- Gilstrap John Za kazda cene (2)
- Allen C. Guelzo Abraham Lincoln as a Man of Ideas (2009)
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz
- Grisham John Firma (2)
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Robert Graves Wyspy Szaleństwa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekka zmiana tonu, wyrazu zielonych oczu.Jackson nie jest na żadnym zebraniu.A to znaczy, że Cazie chce trzymać Theresę z dala od Jacksona.Chce ukryć także coś na temat Azylu.No i Cazie nigdy się nie podobało, że Jackson pomaga tej Lizzie i jej dziecku.- N-nie - zająknęła się.- Nic.nic ważnego.To tylko wiadomość od.od Bretta Carpentera.Tego, z którym Jackson gra w tenisa.O meczu.- Ale powiedziałaś, że to „nagłe wezwanie”.- Ja.ja chyba po prostu chciałam porozmawiać trochę z Jacksonem.Czuję się trochę samotna.Twarz Cazie zmiękła.- Oczywiście, Tessie.Każę Jacksonowi zadzwonić natychmiast, kiedy skończy się to spotkanie.A sama dziś wieczór przyjdę cię odwiedzić.Obiecuję.- Dobrze.Dziękuję.- A teraz odpoczywaj jak grzeczna dziewczynka i zdrowiej.- Rozłączyła się.- Thomas - zakomenderowała Theresa.- Program selekcyjny do wiadomości z ostatnich dwudziestu czterech godzin.Wszystko na temat Azylu.Ale wcale nie było potrzeba programu selekcjonującego.Ekran wypełniły bieżące wydania wiadomości, a Theresa obejrzała holograficzny obraz wysadzonego Azylu, wysłuchała zaszokowanego prezentera, zobaczyła symulowaną trajektorię lotu bomby, a nawet wysłuchała gniewnego oświadczenia prezydenta Garrisona na temat nuklearnych terrorystów, którzy jak dotąd się nie ujawnili.- Powtórzyć - rzuciła Theresa do Thomasa, mimo że głos ledwie wyrwał się ze ściśniętego gardła, a poparzoną skórę szczypały słone łzy.Wiadomość została powtórzona.A więc wszyscy już nie żyją.Miranda Sharifi zginęła w La Solana razem ze wszystkimi tymi dziwnymi i nie przypominającymi ludzi Superbezsennymi, którzy tak skrajnie odmienili całą ludzkość.Jennifer Sharifi zginęła w Azylu razem ze swymi błyskotliwymi i potężnymi współziomkami, którzy opanowali większość światowych finansów.Jak to zrobili, Theresa nigdy nie będzie w stanie pojąć.Leisha Camden zginęła siedem lat temu na bagnach Georgii.Wszyscy nie żyją.Wszyscy ci ludzie, których genomodyfikowano, tak żeby nigdy nie musieli spać - wszyscy ci, którzy, jak kiedyś powiedział Jackson, mieli być następnym krokiem w ewolucji.Wszyscy nie żyją.Ale Lizzie Francy i jej dziecko żyją.W więzieniu enklawy Wschodniego Manhattanu.„Proszę powiedzieć doktorowi! I Vicki! Niech przyjdą mnie.”Theresa nigdy nie zdoła tego zrobić.Jest za słaba, zbyt przestraszona.„Proszę powiedzieć doktorowi Aranowowi i Vicki Turner, żeby natychmiast przyjechali mnie stąd zabrać, to bardzo ważne!” Mogłoby jej się udać, gdyby stała się Cazie.Theresa przymknęła powieki.Łzy przestały płynąć.Jackson nie miał pojęcia - nikt nie miał pojęcia - jak często w ciągu ostatniego miesiąca Theresa stawała się Cazie.Leżała w łóżku, cała obolała, nawet mimo środków uśmierzających, z wysiłkiem brnęła przez program rehabilitacyjny, zmuszała się, by myśleć o wybuchu w La Solana bez paniki i pojawiającego się po niej ataku - i przez cały czas ćwiczyła bycie Cazie.Ćwiczyła, jak być kimś, kto się nie boi, kto jest w stanie zdecydować, co ma robić i kiedy.Teraz stanie się Cazie.Powoli wyrównywała oddech.Ręce przestały drżeć.A co ważniejsze, odczuwała tę różnicę również w głowie.To prawie tak, jakby zmieniała kanał w sieci informacyjnej.Czuła, że coś jest inaczej w jej mózgu.Czy to możliwe? Ale tak właśnie czuła.Theresa przerzuciła nogi przez krawędź łóżka i sięgnęła po kule.Robopielęgniarka natychmiast zbliżyła się do łóżka.- Czy nie potrzebuje pani pomocy, pani Aranow? A może wolałaby pani, żebym podała naczynie?- Nie.Proszę się wyłączyć - odparła Theresa, a ta jej część, która wciąż była Theresa - zawsze była taka jej część, tylko że kiedy za dużo o niej myślała, traciła tę, która nią nie była - usłyszała w jej głosie ton zdecydowania.Ton Cazie.We wciąż jeszcze zachrypniętym głosie Theresy.Tylko o tym nie myśl.Z wysiłkiem wyplątała się z nocnej koszuli i włożyła sukienkę, zwisającą luźno na jej wychudzonym ciele.Buty, żakiet.W holu kątem oka ujrzała swoje odbicie w lustrze.Nie.O Boże, nie.Ta łysa głowa to ona? Zapadnięte oczy, poparzona, pokryta strupami skóra, obciągająca czaszkę.to ona? Znów polały się łzy.Nie.Cazie by nie płakała.Cazie by wiedziała, że to tylko chwilowe, że cały czas zdrowieje, przecież tak mówi Jackson.Cazie włożyłaby kapelusz.Theresa sięgnęła po jeden z kapeluszy Jacksona i wcisnęła sobie głęboko na uszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]