Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Roger Manvell, Heinrich Fraenkel Goering
- Maurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec (3)
- Maurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec
- Chmielewska Joanna Przekleta bariera (SCAN dal 770 (2)
- Maurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec (2)
- Słowacki Juliusz Balladyna
- Lewis Wallace Ben Hur
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz t.2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dilvish skupił się na jedzeniu.Kątem oka Dilvish dostrzegł rosnące rozdrażnienie u Oele, ale starała powstrzymywać się przed uciszeniem mówcy.Z jego uśmiechów Dilvish wywnioskował, że Reena słuchała go z coraz większą fascynacją, nawet zaniedbując swą strawę.Odwzajemniała mu uśmiechy.Dilvish zerknął na Oele, a ona mrugnęła do niego.Przeszył go dreszcz.Nagle wszystko wokół niej stało się nieskończenie piękne i pełne pożądania.Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.Przypomniał sobie to uczucie, co wcale nie zmniejszyło wcześniejszego, olśniewającego wrażenia.Glamourie.Czuł to samo przed laty, w ojczystym kraju.W czarodziejski sposób podkreślała swój naturalny powab.Trwało to przez kilka chwil, by zaraz potem zniknąć? Siedziała teraz przed nim, jakby nic się nie stało.Jaki miała w tym cel, zastanowił się.Obietnica? Zaproszenie?Kiedy skończyli wieczerzę, Oele wstała, utkwiła w nim wzrok i rzekła:- Zatańcz ze mną.Wstał, przeszedł wzdłuż stołu i dotarł do pustego skrawka komnaty, niedaleko muzyków.Reena i Reynar wstali również.Ujął dłoń Oele i zaczął poruszać się w takt muzyki; spokojny, pełen godności.Była to odmiana czegoś, co poznał przed laty, szybko złapał rytm.Oele poruszała się z ogromną gracją, gdy tylko ich oczy spotykały się, uśmiechała się.W tych momentach przysuwała się do niego coraz bliżej.- Masz cudowną żonę - stwierdziła.- Ona nie jest moją żoną - odparł.- Wiozę ją do miasta na południu.- A co potem?- Zajmę się sprawą, o której wspomniałem.Nie chcę nikogo narażać na niebezpieczeństwo.- To ciekawe - odrzekła przy kolejnym obrocie.Gdy znów stanęła przed nim, ciągnęła:- Widzę, że nie chcesz o tym mówić.Czy jesteś pogromcą demonów? Czy możesz nad nimi sprawować władzę?Dilvish przyjrzał się jej twarzy, ale niczego nie dostrzegł.- Tak - odezwał się w końcu.- Mam pewne doświadczenie w tej dziedzinie.Po kilku taktach spytał:- Dlaczego pytasz?- Gdybyś poskromił prawdziwie silnego demona i podporządkował go sobie - rzekła - czy nie służyłby ci w walce z tym czarownikiem?- To prawdopodobne - zgodził się, unosząc i opuszczając jej dłoń.Otarła się o niego.- Lepiej byłoby podporządkować sobie takiego, zanim on zdobędzie nad tobą przewagę; wydawać mu polecenia nie płacąc za ich wykonanie, czyż nie?Przytaknął.- Przecież to dotyczy większości służących i posług, prawda?- Oczywiście - zgodziła się.- Mam tu takiego.- Tutaj? W zamku? - Dilvish przystanął z wrażenia.Pokręciła głową.- Niedaleko.- I chcesz, abym go ujarzmił?- Tak.- Czy wiesz, jak się nazywa?- Nie, ale czy to ważne?- To konieczne.Myślałem, że znasz się na tym trochę.- Dlaczego tak uważasz?- Masz w sobie coś, co świadczy o twych pokrewieństwach z tymi siłami.- Płacę za swą moc, ale jej nie rozumiem.Jestem zmęczona tym płaceniem.Jeśli podam ci jego imię, czy poskromisz Szatana i zostaniesz ze mną?- A Reena?- Powiedziałeś, że ona się nie liczy, że wkrótce się jej pozbędziesz.- Nie powiedziałem, że się nie liczy.A co z Reynarem?.- On nie jest ważny.Dilvish zamilkł.- Jeśli chcesz tylko pozbyć się tego demona - rzekł - może uda mi się bez imienia.- Nie chcę się go pozbywać.Chcę objąć nad nim całkowitą władzę.- Nie jestem pewien, czy twój demon byłby tak wyrozumiały dla mnie, ale gdybyś podała imię, mógłbym zostać trochę dłużej i pomóc ci.Ponownie oparła się o niego.- Przekonywanie cię do pozostania sprawi mi ogromną radość - stwierdziła.- Może nawet jutro.Unieśli ręce, opuścili je.Dilvish spojrzał na Reenę i Reynara.Wydawało się, że rozmawiają, ale nie mógł podsłuchać ani jednego słowa.Kiedy Reena podniosła się z głębokiego ukłonu, zauważyła spojrzenie swego partnera i uśmiechnęła się.- Och, pani! Mało brakowało, abyś wyrwała się z tej sukni - rzekł.- Szkoda że nie jesteśmy gdzieś sami.Wtedy doprowadzilibyśmy sprawę do właściwego końca.- Jak długo znasz Oele? - spytała Reena z uśmiechem.- Kilka tygodni.- Mężczyźni nie są wzorem wierności - stwierdziła.- Nawet jeśli tak, to nie jest długo jak na szaleńczą miłość.- Wiesz.-jego twarz spoważniała.Oderwał wzrok od jej piersi i spojrzał na Oele.- Nie mam powodów, aby okłamywać nieznajomą.Ona jest piękna i pełna życia, ale trochę mnie przeraża.Widzisz, ona jest czarodziejką.- Bzdura - zaprzeczyła Reena.- Nie odpowiedziała na żaden z rozpoznawczych znaków, powszechnych w tym rzemiośle, które do niej wysłałam.- Ty? - otworzył szeroko oczy.- Nie wierzę!Skinęła dłonią i komnata zniknęła.Tańczyli teraz w fosforyzujących jaskiniach, a wokół wznosiły się potężne kolumny stalagmitów.Po chwili wirowali przez blade piaski na dnie zielonego morza, raz po raz napotykając jasne koralowce i barwne ryby.Ale i ta sceneria szybko zniknęła.Zastąpiła ją ciemność kosmosu usłana gwiazdami, gdzie nie dotarł żaden człowiek.Na miarę olbrzymów i bogów stąpali cicho po konstelacjach w takt wszechobecnej muzyki.Jej dłoń przesunęła się przed jego oczami jak powolna, migocząca kometa.Powrócili do oświetlonej ogniem i świecami komnaty nie przerywając tańca i nie gubiąc kroku.- Jestem przekonana, że twoja dama nie jest czarodziejką - oświadczyła Reena.- Wiedziałabym coś o tym.- A zatem kim jest? - spytał.- Wiem, że ma we władaniu pewne moce.Jednym gestem potrafiła doprowadzić ludzi do nieprzytomności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]