Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Rice, Anne Lestat 'Opowiesc o zlodzieju cial'
- Linux Installation and Getting Started (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyżby Ryxiowie nie zabrali własnych techników? Czy na planecie Theków także istnieje życie, skoro daje mi się tak rozmaite.- A tamta próbka, którą oddał ci w zeszłym tygodniu Bakkun? - Varian wystawiła go na próbę.Nie zdziwiła się wcale, gdy usłyszała odpowiedź.- A tak, owszem, element komórkowy jest w znacznej mierze porównywalny.To kręgowiec, oczywiście, wrzeciono mitotyczne, mitochondria zupełnie normalne, jak we wszystkich gatunkach z hemoglobiną.Jak choćby nasz druh! - Kciukiem wskazał Dandy'ego.- A, Bonnard! - powiedział, kiedy chłopiec dołączył do nich.- O ile dobrze zrozumiałem, co mówiła Lunzie, to ty uratowałeś życie temu łapserdakowi?- Tak, proszę pana.I kim on jest?- Hyracotherium, albo niech mnie kule biją! - odparł Trizein z wymuszoną jowialnością, jaką z niewiadomych przyczyn dorośli często okazują wobec dzieci.- Czy to znaczy, że Dandy jest wyjątkowy? - spytał Bonnard Varian.- Jeśli to rzeczywiście hyracotherium, wówczas jest niezwykle wyjątkowy - odparła zdławionym głosem.- Wątpisz! - zawołał Trizein, dotknięty do żywego.- Wątpisz! Lecz mogę ci to udowodnić! - Porwał Varian za łokieć, a Lunzie za ramię i pomaszerowali do wahadłowca.- Na krótkoterminowe ekspedycje nie wolno zabierać ze sobą zbyt wiele osobistych przedmiotów, jednak wziąłem własne dyskietki danych.Zaraz wam je pokażę.Wepchnięta do wahadłowca Varian wiedziała już dobrze, co ujrzy.Mimo swego narwanego sposobu wypowiedzi i umysłowego zmanierowania, Trizein był bezwzględnie dokładny.Miała tylko nadzieję, że jego dyski wyjaśnią również, jak gatunek Dandy'ego dostał się na Iretę.Byłoby mało pocieszające, gdyby Trizein zaraz wykazał, że pięcio-palczaste są obce na tej planecie, a płaszczaki, ze swoją komórkową budową, stąd pochodzą.To wszystko stanowiło część absolutnego chaosu towarzyszącego tej wyprawie.Są porzuceni czy tylko zapodziali się? Badają planetę już raz przebadaną, nie mając łączności z macierzystym statkiem i stojąc w obliczu buntu części załogi.Trizein wpakował obie kobiety do swego laboratorium.Długo szperał w podręcznej torbie, która dyndała pod sufitem, póki nie wygrzebał z niej starannie opakowanego zawiniątka z dyskami.Odnalazł właściwy i z uczuciem słusznego tryumfu umieścił go w odtwarzaczu.Zdecydowanie nacisnął odpowiednie guziki i odwrócił się w stronę kobiet z wyczekującym spojrzeniem.Ich oczom ukazała się replika - pomijając ubarwienie - Dandy'ego.Zgrabny napis głosił: “Hyracotherium, olikogen.Ziemia.Gatunek wymarły".Tam, gdzie zwierzak Bonnarda pokryty był cętkowaną, czerwono-brązową sierścią, stworzenie z ekranu miało ciemnobrązowe prążki.Różnica wywołana odmiennością środowisk, w jakich przychodziło im maskować się, by przeżyć, pomyślała Varian.Oznaczałoby to również, że istoty te rozwinęły się w pewien sposób na Irecie.Nadal jednak ich obecność tutaj była zagadką.- Nie rozumiem, jak Dandy może być podobny do tych starych ziemskich bestii.Przecież one wymarły - odezwał się Bonnard, zwracając się do Varian.- Sądziłem, że nie można odnaleźć identycznych form życia, które rozwijały się niezależnie na znacznie oddalonych od siebie planetach.Na dodatek Ireta wcale nie jest planetą typu ziemskiego.Ma słońce trzeciej generacji.- Zaobserwowaliśmy już kilka nielogiczności na Irecie - odparła Lunzie swym suchym, lecz pokrzepiającym głosem.- Czy błąkają się wam po głowach jeszcze jakieś wątpliwości co do podobieństwa rzeczonego stworzenia? - spytał Trizein, niewymownie zadowolony z własnego występu.- Żadne, Trizein.Chociaż.już wcześniej chodziłeś po obozie.Dlaczego wtedy nie spostrzegłeś pokrewieństwa Dandy'ego?- Ależ! Ja chadzałem po obozie? - Trizein udał oszołomienie.- Chadzałeś - przyznała ostro Lunzie.- Tyle że głowę miałeś niewątpliwie zaprzątniętą o niebo ważniejszymi sprawami.- Całkiem prawdopodobne - powiedział Trizein z godnością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]