Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Anne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwal
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Wszystkie Weyry Pernu
- Rok1794 t. 3 Reymont
- Koneczny.Feliks Cywilizacja zydowska
- Rice Anne Wywiad z wampirem (2)
- Ursula K. Le Guin Slowo las znaczy swiat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja naprawdę uważam, że dziecko powinno się zrodzić zmiłości obojga rodziców - powiedziała Hanne cicho iprzysunęła się do Cecilie.- Wiem, że nie zawsze tak jest, żemnóstwo dzieci rodzi się bez miłości, na skutek przypadku,niedbalstwa czy zdrady, ale wszystkie są równie cenne.%7łyciena ogół jakoś im się układa.- Westchnęła ciężko, uniosła się isięgnęła po piwo.Wypiła łyk i zaczęła obracać szklankę wokółwłasnej osi, kręcąc przy tym głową.- Ja to wszystko wiem, aleuważam, że nie powinno tak być, jeśli mogę o tym decydować.Dla mojego dziecka chciałabym wszystkiego, co najlepsze, awłaśnie tego nie mogę mu dać.Rozumiesz to, kochanie?Cecilie tego nie rozumiała.Rozumiała jednak, że Hanne wkońcu pozwoliła jej zajrzeć w najgłębsze zakamarki siebie, aprzynajmniej uchyliła do nich drzwi.Już to było ta k wielkimwydarzeniem, że chwilowo nie potrzebowała nic więcej.Zuśmiechem pogładziła ukochaną po plecach.- Nie, nie rozumiem.Ale dobrze, że mi o tym mówisz.Ciszę mącił tylko odgłos obracanej szklanki.- Czym innym byłaby adopcja - oświadczyła nagle Hanne igwałtownie wstała.- Tyle dzieci czeka w kolejce po rodziców.W takiej sytuacji para dobrze sytuowanych lesbijek z Oslobyłaby tysiąc razy lepszym wyjściem niż na przykład ulica wBrazylii.- Adopcja - mruknęła Cecilie.- Przecież wiesz, że toniedozwolone.Popatrzyły sobie w oczy.- Wiem - powiedziała Hanne.- Niedozwolone.A powinnobyć dozwolone.I kiedyś będzie.- Wtedy będziemy już za stare.%7ładna nie odwróciła wzroku.- Nie chcę, żeby któraś z nas urodziła dziecko, Cecilie.Inigdy nie będę tego chciała.Nigdy.Nie było już o czym mówić.Hanne czuła się jak pobita.Ból głowy rozsadzał jej czaszkę.Jednocześnie ogarnęła ją ulga, chociaż i ona nie zagłuszyłaostatecznie kryjącego się gdzieś w zakamarkach poczucia winy,które ani na chwilę nie dawało jej spokoju.Czasami krzyczało,kiedy indziej tylko mruczało.Cecilie przez kilka sekund stała naprzeciwko Hanne, po czymlekko pogładziła ją po twarzy.- Zjemy kolację?Hanne włączyła telewizor, żeby piątkowy wieczór mógłpowrócić.Na kanale NRK Petter Nome perorował dalej, jakbynic się nie zdarzyło.***Z jednej ściany tapeta już całkiem zniknęła, oprócz kilkuprzypominających Alpy skrawków, których nie zdołał oderwać.Mniejsze i większe strzępy leżały na podłodze prawie jak narobotach ręcznych.Musiał się uporać z tą ścianą, zanimprzejdzie do drugiej.Zajęcie było całkiem zabawne.Dwa razyudało mu się oderwać płachty wielkości prawie metrakwadratowego.Wprawdzie zostało jeszcze trochę konserw, ale zaczął myślećz przygnębieniem o konieczności zmiany miejsca.Nie bardzosobie przypominał, jaki właściwie jest dzień, był jednakpewien, że ci, którzy tu mieszkają, nie zniknęli na zawsze.Powinien coś wymyślić.Poza tym cuchnął.Usunął z językajeden szew, ale krwawił tak mocno, że resztę zostawił.Kusił go telefon.Gdzieś w brzuchu czuł twardą grudętęsknoty za domem.Może policja się poddała? Szybko odrzuciłtę myśl.Nie pozwoliła się jednak przepędzić tak łatwo.W domumiał łóżko.Aadne niebieskie wysokie łóżko, na które trzeba siębyło wspiąć po drabince.I mógł dostać coś porządnego dojedzenia.Na przykład kotlet schabowy.Chciał do mamy.Naprawdę chciał do domu.Ostrożnie podniósł słuchawkę, ale wypuścił ją z ręki, gdytylko usłyszał sygnał.Zabrał się do drugiej ściany.Ta byłatrudniejsza, bo ktoś pomalował tapetę i mocniej się trzymała.Zrywał więc mniejsze strzępki, niektóre takie cieniutkie jakkosmyki włosów.W połowie się poddał.Znów poczłapał nakorytarz.Na zewnątrz było ciemno.W środku mrok rozjaśniałojedynie światło z malutkiej toalety bez okien.Nie gasił go przezcały czas.Teraz się nie wahał.Wybrał znajome cyfry i czekał napołączenie.Długo to trwało.Zastanawiał się, gdzie mamamogła się podziać.Przecież już wieczór, a ona zawsze była wdomu.Już miał zrezygnować, gdy w końcu odebrała:- Halo?Nie odezwał się.- Halo?- Mamo.- Olav!- Mamo.- Gdzie.gdzie ty jesteś?- Nie wiem.Chcę do domu.Rozpłakał się, co zaskoczyło bardziej jego niż matkę.Chwilęposzlochał, smakując własne łzy.Powróciło słabe wspomnieniez wczesnego dzieciństwa.Tęsknota powaliła go na podłogę.- Chcę do domu, mamo powtórzył.- Posłuchaj mnie, Olav.Musisz się dowiedzieć, gdzie jesteś.- Jest u ciebie policja?- Nie.Jesteś w Oslo?- Odeślą mnie do tego cholernego domu dziecka.Albowsadzą do więzienia.- Dzieci nie wsadzają do więzienia, Olav.Musisz mipowiedzieć, jak wygląda okolica, w której jesteś.Próbował opowiadać, jak wygląda kuchnia, jak wygląda dom.Opisał tysiące światełek za ciemną szybą w salonie ijasnoróżową poświatę wiszącą nad miastem w dole niczymciężka chmura.Jest w Oslo, pomyślała.Dzięki Bogu, jest wOslo.- Musisz się wymknąć i poszukać drogowskazu naskrzyżowaniu, Olav.Chcę dokładnie wiedzieć, gdzie jesteś.-Usłyszawszy trzaski w telefonie, czym prędzej go ostrzegła: -Tylko nie odkładaj słuchawki! Niech leży obok aparatu,dopóki nie wrócisz.Teraz wyjdz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]