Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Widać też moją krew.- A! - Szczedrin skinął głową.- Zgadza się, ale wydaje mi się, że to nie wystarczy.Jelena jęknęła.Anton wyciągnął pistolet z kabury i odbezpieczył go.- Niech oni odejdą - powiedziała Alicja ze łzami w oczach.- Proszę, tato, niech odejdą!Danałow też wyciągnął pistolet i odciągnął kurek.Gałatinow stanął, przesłaniając sobą żonę i córkę.W oczach miał wściekłość.- Jak ośmielacie się wyciągać broń przeciwko mnie i mojej rodzinie?! - zawołał unosząc laskę.- Do diabła z wami! Odłóżcie pistolety!- Mamy tu dokument do odczytania - powiedział Szczedrin, nie poruszony jego reakcją.Wyjął z sakwy przy siodle rulon papieru i rozwinął go.- Do Fiodora Gałatinowa, generała w służbie cara Mikołaja II, bohatera - uśmiechnął się cierpko - spod Kowla i dowódcy Gwardyjskiej Armii.Od żołnierzy Gwardyjskiej Armii, którzy przeżyli, którzy cierpieli i którzy byli zabijani z powodu nieudolności cara i jego imperialnego dworu.Ponieważ nie możemy dostać cara, to dostaniemy ciebie.I w ten sposób sprawa będzie zamknięta ku naszej satysfakcji.„To komando egzekucyjne” - uświadomił sobie Gałatinow.Bóg jeden mógł wiedzieć, od jak dawna próbowali go odnaleźć.Obejrzał się szybko.Nie, nie ma żadnej drogi ucieczki.Misza! Gdzie jest Misza? Serce zabiło mu mocniej, a dłonie pokryły się potem.Alicja zaczęła łkać, ale Jelena milczała.Gałatinow spojrzał na pistolety i w oczy trzymających je mężczyzn.Nie było żadnego wyjścia z tej sytuacji.- Pozwólcie odejść mojej rodzinie! - zażądał.- Żaden Gałatinow nie opuści tego miejsca żywy - odpowiedział Szczedrin.- My wiemy, na czym polega dobrze wykonane zadanie, towarzyszu.Możecie to uważać za swój prywatny Kowel.- Zdjął karabin z ramienia i odciągnął rygiel zamka, żeby przeładować broń.- Wy przeklęte psy! - zawołał generał i ruszył do przodu, chcąc uderzyć Szczedrina laską w twarz.Anton strzelił Gałatinowowi w pierś, zanim ten zdążył opuścić laskę.Jelena i jej córka podskoczyły, słysząc trzask pistoletu.Odgłos wystrzału potoczył się po łące jak jakiś dziwny grzmot.Stado kruków poderwało się z wierzchołka drzewa i odleciało w popłochu.Gałatinow przechylił się do tyłu, uderzony kulą, i osunął na kolana.Z przodu jego munduru rozkwitła szkarłatna plama; jęknął, nadaremnie usiłując wstać.Jelena krzyknęła i upadła obok męża, obejmując go ramionami, jakby mogła go tym ochronić przed następną kulą.Alicja odwróciła się i zaczęła uciekać w kierunku jeziora.Nie przebiegła jeszcze dziesięciu stóp, gdy Danałow strzelił dwa razy, trafiając ją w plecy.Upadła na ziemię jak worek pełen skrwawionego ciała i pogruchotanych kości.- Nie! - zawołał Gałatinow, odpychając się od ziemi zdrową nogą.Z ust ciekła mu krew, a w jego oczach zamarło przerażenie.Zaczął się podnosić, z nadal obejmującą go ramionami Jelena.Szczedrin pociągnął za spust karabinu i kula uderzyła Gałatinowa w twarz.Kawałki kości i mózgu trysnęły na suknię Jeleny.Drgające konwulsyjnie ciało runęło do tyłu, pociągając za sobą kobietę.Upadli między koszyki, butelki z winem i pokryte okruchami talerze.Danałow strzelił w brzuch generała, a Anton posłał jeszcze dwie kule w jego głowę.Jelena krzyczała przeraźliwie.- O Boże! - jęknął Dymitr.Krztusząc się, podbiegł do brzegu jeziora i zaczął gwałtownie wymiotować.Michaił usłyszał serię trzasków, a po nich krzyk.Zatrzymał się.Idące jego śladem stwory też się zatrzymały.„To głos matki” - pomyślał.Twarz ścięła mu się ze strachu.Rzucił się przez las, nie zważając na czyhające za plecami niebezpieczeństwo.Gałęzie chwytały za koszulę, usiłując go przewrócić.Biegł zaznaczoną przez siebie ścieżką, ślizgając się na porośniętych przez mech kamieniach i zapadając po kostki w gnijące liście.Po chwili wypadł z lasu na łąkę i wtedy zobaczył trzech jeźdźców i leżące na ziemi ciała.Wśród zielonej trawy jaskrawo odcinały się czerwone plamy.Czując, jak coś go ściska w żołądku i miękną mu kolana, zobaczył, że jeden z mężczyzn przeładowuje karabin i celuje w.- Mamo! - krzyknął.Jego głos poniósł się echem po łące.Anton i Danałow obejrzeli się w kierunku chłopca.JelenaGałatinowa, klęcząc na kolanach, w ociekającej od krwi białej sukience, też go zobaczyła.- Uciekaj, Misza! - krzyknęła.- Ucie.Kula karabinu uderzyła ją w czoło.Michaił zobaczył, jak głowa jego matki się rozpada.- Załatwcie chłopaka! - polecił Szczedrin i Anton podniósł dymiący pistolet.Michaił stał jak sparaliżowany, patrząc w czarne oko lufy pistoletu.„Gałatinow nigdy nie ucieka” - pomyślał i wtedy zobaczył, jak palec mężczyzny zaciska się na spuście, a z lufy pistoletu wyskakuje język ognia.Usłyszał wibrujący jęk i poczuł gorący podmuch koło lewego policzka.Trafiona kulą gałązka pękła za jego plecami.- Zabij go! Zabij go, do cholery! - wrzasnął Szczedrin, wprowadzając następny pocisk do lufy i obracając konia.Danałow zaczął celować do Michaiła.Anton też się gotował do oddania drugiego strzału.I wtedy chłopiec rzucił się do ucieczki.Obrócił się, mając jeszcze w uszach krzyk matki, i skoczył między drzewa.Kula z pistoletu uderzyła w pień, obsypując Michaiła odłupanymi drzazgami.Potknął się o jakiś pęd i zachwiał, ledwie ratując się przed upadkiem.Rozległ się jeszcze głośniejszy huk wystrzału z karabinu i kula przeleciała mu nad głową.Zaczął przyśpieszać, prąc przez zarośla, ślizgając się na leżących na ziemi starych liściach i przedzierając się przez cierniste krzaki.Stoczył się na dno wąwozu, stanął na nogi i zagłębił się jeszcze dalej w dziki las.- Za nim! - polecił swoim kompanom Szczedrin.- Nie możemy pozwolić, żeby ten sukinsyn nam uciekł! - Spiął ostrogami wierzchowca i wpadł do lasu.Anton i Danałow podążyli za nim.Michaił, słysząc za sobą tętent kopyt, wdrapał się na kamieniste zbocze pagórka i na wpół zbiegł, na wpół zsunął się z drugiej strony.- Tędy! - usłyszał wołanie jednego z mężczyzn.- Tędy, widziałem go!Ciernie kaleczyły twarz Michaiła i rozrywały mu koszulę.Mrugał oczami, żeby powstrzymać łzy.Pulsujący ból obezwładniał mu nogi.Znowu rozległ się strzał i kolejna kula uderzyła w pień drzewa o pięć stóp od niego.- Oszczędzaj naboje, idioto! - krzyknął Szczedrin, patrząc na znikające między drzewami plecy chłopca.Michaił biegł dalej, wtulając głowę w ramiona w oczekiwaniu na uderzenie ołowianej kuli.Płuca omal mu nie pękły z wysiłku, a serce kołatało w piersiach jak oszalałe.Odważył się obejrzeć.Jeźdźcy podążali za nim, a spod kopyt koni tryskały w powietrze gnijące liście.Spojrzał znowu przed siebie i skręcił w lewo, wpadając w gęste, splątane przez pnącza zarośla.Nagle koń Antona trafił kopytem w norę susła.Zwierzę zarżało i upadło.Jeździec spadł na ostrą skałę, a jego prawe kolano rozłupało się o nią jak przejrzały owoc.Wrzasnął z bólu.Jego koń zaczął się miotać, próbując wstać.Jednak Szczedrin i Danałow nie przerwali pościgu.Michaił, przedzierając się przez zarośla, zaczął się zsuwać w zieloną rozpadlinę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]