Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Sw. Brygida
- 01 Szpital kosmiczny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drake prawie nic nie wiedział o dzieciach, ale cośbyło nie w porządku.Tyle wiedział na pewno.Zdecydowanie nie w porządku.Pokryte jeszcze śluzemnoworodki nie powinny siadać ani nawiązywać kontaktuwzrokowego.Potem, ku jeszcze większemu zdziwieniu Drake a,dziecko spróbowało coś powiedzieć.Nie wydało żadnegodzwięku, ale doskonale usłyszał słowa gaiaphage. Tak powiedział niechętnie, lecz ulegle.Owinął swój bicz wokół Penny.Była drobna i lekka.Drżącą i mamroczącą coś bez sensu położył przeddzieckiem gaiaphage.Dziecko przechyliło się i przewróciło.W innymmiejscu i czasie wydałoby mu się to przekomiczne.Gigantyczna głowa dziecka była zbyt duża, by ciałomogło ją utrzymać.Przewróciło się więc, ale po chwili, z szalonąprędkością, znalazło się na czworakach i zbliżyło doPenny.Wyciągnęło pulchną rączkę i dotknęło obrzydliwejrany.Penny dyszała ciężko.Trudno było stwierdzić, czyjest to dzwięk pełen bólu, czy rozkoszy.Drake poczuł ukłucie zazdrości.Pomyślał, żegaiaphage może zastąpić ramię Penny biczem.Dzieckouleczyło jednak tylko jej ranę.W kilka sekund uzdrowiło zniszczone przez Briannęciało.A potem wróciło do swojej matki i zaczęło jeść.Brianna nie sądziła, że uda się jej wrócić do Justina.A jednak siedział tam, gdzie mu kazała, oddychając cichow ciemności.Ona sama była poraniona i potłuczona, alewciąż żywa. To ja, mały oznajmiła cicho. Uratowałaś ją? Nie.Nie udało mi się.Nie byłam w stanie samazwyciężyć w tej walce.Poza tym. przerwała, nie chcącopowiadać mu o dziecku.O niewypowiedzianympragnieniu ułożenia dziecka na gaiaphage. Muszę znalezć Sama powiedziała. A wciemności może to być dość trudne. Zabierz mnie ze sobą, dobrze? Ależ tak! Jasne, mały, przecież cię tutaj niezostawię. Mówiąc szczerze, przez jakiś czaszastanawiała się nad tym.W ciemności i tak musiała sięczołgać.Towarzystwo Justina zmusiłoby ją do ruchujeszcze wolniejszego niż czołganie.Centymetr za centymetrem zaczęli brnąć w stronęwejścia do kopalni.Nieprzerwanie pełna optymizmuBrianna wciąż wyobrażała sobie, że świat na powierzchnizostał w czasie ich pobytu pod ziemią cudownieodmieniony.%7łe świeci słońce, że wszędzie jest jasno.Kiedy jednak po bardzo długiej podróży poczuławreszcie na twarzy świeże powietrze, zrozumiała, że jejnadzieje były płonne.Odbyli podróż z wąskiej, ciasnej ciemności kuciemności rozległej.Brianna wciąż była ślepa.I wciążbardzo wolna.Ogień na placu płonął coraz słabiej.Zrozumieli, żetak być musi, skoro chcieli, by nie zgasł doszczętnie.Mimo pomocy Caine a oczyszczanie domów zewszystkich łatwopalnych materiałów i znoszenie ich naplac nie było łatwe.Teraz więc ogień płonął niczym wkominku.Ledwie rzucał światło na pierwszy rządsiedzących dokoła dzieci.Większość z nich siedziała wmroku, wpatrując się w ogień, ale nie widząc dobrzenawet najbliższych towarzyszy.W ciemności wybuchały kłótnie.A Quinn nie mógłzrobić nic prócz uspokajania krzykiem spierających się.Jedna z kłótni zaczęła się od wyzwisk, a skończyłaprzerażającymi dzwiękami uderzeń tępego narzędzia ociało i kości.Kilka sekund pózniej ktoś nikt nie wiedział kto chwycił płonącą nogę od krzesła i popędził w mrok.Pierwszy pożar wybuchł w zachodniej części miasta.Iskry wzbiły się na kilkadziesiąt metrów, a Quinn byłpewien, że ogień się rozprzestrzeni.Jakimś cudem tak sięnie stało, przynajmniej na razie, jednak blask przyciągnąłku sobie dzieci.Trącały się i wołały do siebie, zbliżającsię do niego niczym ćmy do ognia. Chciałabym wiedzieć, czy Sanjitowi nic się niestało odezwała się Lana. Ja właśnie pomyślałem o Ediliu powiedziałQuinn. Nie jestem pewien dlaczego, ale zawsze mi sięwydaje, że póki Edilio żyje, wszyscy jesteśmy bezpieczni. Roześmiał się. To zaskakujące, bo kiedyś go nielubiłem.Nazywałem go brudnym Latynosem.Pewnie niejest to najgorsza rzecz, jaką zrobiłem w życiu, ale i takchciałbym cofnąć te słowa.Caine siedział obok nich.Odpoczywał po tym, jak zhukiem wyrwał kilkoro drzwi z zawiasów i przeniósł naplac
[ Pobierz całość w formacie PDF ]