Podobne
- Strona startowa
- § Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencja
- Marchocki Mikolaj Historia Wojny Moskiewskiej
- Mikolaj Marchocki Historia Wojny Moskiewskiej (2)
- Wasiliadis Mikołaj Tajemnica mierci
- IGNACY KRASICKI mikolajadoswiad
- Makuszynski Kornel Dusze z papieru (SCAN dal 1022)
- Makuszynski Kornel Dusze z papieru (2)
- Makuszynski Kornel Dusze z papieru
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok (3)
- Gibson William Swiatlo wirtualne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale przecież według spisu rewizyjnego oni się liczą? powiedział sekretarz. Liczą się odpowiedział Cziczikow. No więc czego się pan zląkł? powiedział sekretarz jeden umarł, drugi się urodzi i na jedno wychodzi. Sekretarz, jak widać,umiał mówić i do rymu.A tymczasem bohatera naszego nawiedziła najbardziej natchniona myśl,jaka kiedykolwiek przyszła człowiekowi do głowy. Ech, co ze mnie za głupiec! powiedział samdo siebie szukam rękawic, a obie za pasem! Niech no ja kupię tych wszystkich, którzy wymarliprzed podaniem nowych spisów rewizyjnych, niech no ja ich dostanę, przypuśćmy, tysiąc, i niech,przypuśćmy, rada opiekuńcza da po dwieście rubli za duszę; to i już dwieście tysięcy kapitału! Ateraz stosowna pora.Niedawno była epidemia, ludzi wymarło, chwała Bogu, niemało.Obywatelepozgrywali się w karty, pohulali i spłukali się do nitki; wszystko polazło do Petersburga na służbę.Majątki opuszczone, administrowane byle jak, płacić podatki z każdym rokiem trudniej, a więc zradością każdy mi ich odstąpi, już choćby tylko dlatego, żeby nie płacić za nich podatków; a możezdarzy się czasem i tak, że od tego i owego sam jeszcze za to coś skorzystam.Naturalnie, trudne to,kłopotliwe i strach, żeby coś z tego nie wynikło, żeby czegoś za to nie oberwać.Ale przecież danyjest człowiekowi na coś rozum.A przede wszystkim dobrze, że obiekt wyda się wszystkimnieprawdopodobny, nikt nie uwierzy.Prawda, bez ziemi nie można ani kupić, ani zastawić.Aleprzecież ja kupię na przesiedlenie, na przesiedlenie; teraz w taurydzkiej i chersońskicj gubernioddają ziemię za darmo, żeby tylko zaludniać.Tam ich wszystkich przesiedlę! Jazda dochersońskiej! Tam niech sobie żyją! A przesiedlenie można załatwić prawnie, jak się należy, wsądzie.Jeżeli zechcą sprawdzić chłopów owszem, czemu nie? Przedstawię zaświadczenie zwłasnoręcznym podpisem isprawnika.Wieś można nazwać Cziczikowa Słobódka albo odchrzestngo imienia: sioło Pawłowskoje.I oto w taki sposób powstał w głowie naszego bohateradziwny zamysł, za który, nie wiem, czy będą mu wdzięczni czytelnicy, ale jak autor jestwdzięczny, to nawet trudno wyrazić.Albowiem nie ma co mówić, gdyby Cziczikowowi nieprzyszła do głowy ta myśl, nie ukazałby się na świecie niniejszy poemat.Przeżegnawszy się rosyjskim obyczajem, przystąpił do dzieła.Pod pretekstem wybrania sobiemiejsca zamieszkania i pod innymi pretekstami przedsięwziął wyprawę w te i owe kąty naszegopaństwa, a zwłaszcza w te, które bardziej niż inne ucierpiały skutkiem nieszczęśliwych wypadków:nieurodzajów, moru itp., itp., słowem gdzie by można najdogodniej i najtaniej nakupićpotrzebnych ludzi.Nie zwracał się nierozważnie do każdego obywatela ziemskiego, lecz wybierałludzi bardziej według swego gustu albo też takich, z którymi można by było z niewielkim kłopotemzałatwić podobne sprawki, starając się najpierw poznać ich, dobrze usposobić dla siebie, żeby,jeżeli można, raczej na drodze przyjazni niż kupna otrzymać chłopów.A więc czytelnicy niepowinni oburzać się na autora, że osoby, które się dotąd pokazały, nie przypadły mu do gustu: towina Cziczikowa, on tu jest w zupełności gospodarzem i dokąd jemu się zechce, tam i my musimywlec się za nim.Z naszej strony, jeżeli istotnie padnie zarzut bladości i niepozorności osób icharakterów, powiemy tylko to, że nigdy na początku nie widać całego szerokiego biegu i planudzieła.Wjazd do jakiegokolwiek miasta, chociażby nawet do stolicy, zawsze bywa jakiś blady, zpoczątku wszystko jest szare i jednostajne: ciągną się bez końca zakłady i fabryki, zakopcone127dymem, i dopiero pózniej ukażą się narożniki pięciopiętrowych domów, sklepy, szyldy, wielkieperspektywy ulic, całe w dzwonnicach, kolumnach, posągach, wieżach, z miejskim blaskiem,gwarem i hałasem, i wszystkim, co na podziw stworzyła ręka i myśl człowieka.Jak odbyły siępierwsze zakupy, czytelnik już widział; jak pójdą dalej interesy, jakie sukcesy i klęski przypadną wudziale bohaterowi, jak będzie musiał rozstrzygać i przezwyciężać poważniejsze trudności, jakukażą się olbrzymie obrazy, jak podniosą się ukryte dzwignie szerokiej opowieści, rozszerzy siędaleko jej horyzont i cała przybierze wspaniały tok liryczny, to czytelnik zobaczy pózniej.Jeszczedługa droga czeka ekwipaż podróżny, składający się z pana w średnim wieku, bryczki, jaką jeżdżąkawalerowie, lokaja Pietrka, stangreta Selifana i trójki koni, znanych już po imieniu, od Asesora dogałgana-larantowatego.A więc oto cały nasz bohater, taki, jakim jest! Ale być może, iż czytelnicyzażądają zdecydowanego określenia jednym rysem: kimże on jest właściwie pod względemwartości moralnych? %7łe nie jest bohaterem pełnym doskonałości i cnót to widać.Kim więc jest?Widocznie łajdakiem? Dlaczegoż łajdakiem? Dlaczegoż być tak surowym dla innych? Teraz u nasnie ma łajdaków, są ludzie prawomyślni, mili, a takich, którzy by wystawili swe fizjonomie napubliczne policzkowanie, znajdzie się może jakich dwóch, trzech, a i ci już mówią teraz o cnocie!Najwłaściwiej będzie nazwać go właścicielem, nabywcą.Wszystkiemu winno nabywanie: z jegopowodu powstały sprawy, które świat nazywa n i e b a r d z o c z y s t y m i.To prawda, w takimcharakterze jest już coś odpychającego i ten sam czytelnik, który na swej życiowej drodze będziesię z takim człowiekiem przyjaznił, będzie z nim dzielił chleb i sól i mile spędzał czas, zaczniekrzywo na niego patrzeć, jeżeli tamten zostanie bohaterem dramatu lub poematu.Lecz ten jestmądry, kto nie brzydzi się żadnym charakterem, ale utkwiwszy w nim badawczy wzrok, przenikago aż do najpierwotniejszych przyczyn.Szybko się wszystko w człowieku zmienia; nie zdążysz sięobejrzeć, kiedy już wyrósł wewnątrz straszny robak, despotycznie zagarnąwszy dla siebiewszystkie życiowe soki.I nieraz nie tylko wielka namiętność, ale i najnędzniejsza skłonność doczegoś drobnostkowego rozrastała się w człowieku zrodzonym do świetnych czynów, zmuszała godo zapomnienia o wielkich i świętych obowiązkach i upatrywania w nędznych świecidełkachczegoś wielkiego i świętego.Nieprzeliczone jak morski piasek są namiętności ludzkie i żadna znich nie jest podobna do innej, i wszystkie one, nędzne i piękne, z początku uległe człowiekowi,pózniej stają się strasznymi jego władcami.Błogosławiony ten, kto spośród wszystkichnamiętności wybrał sobie najpiękniejszą; wzrasta i udziesięciokrotnia się z każdą godziną i minutąjego bezmierna rozkosz i wchodzi on coraz głębiej do nieskończonego raju swej duszy.Leczistnieją namiętności, których wybór sił zależy od człowieka.Narodziły się już one wraz z jegoprzyjściem na świat i nie dano mu sił, żeby się od nich wyzwolić.Siły wyższe je nakreśliły i jest wnich jakiś wieczny zew, nie milknący przez całe życie.Sądzone im odegrać wielką rolę na ziemi;wszystko jedno, czy w mrocznej postaci, czy też przemknąwszy świetlanym zjawiskiem radującymświat jednako są zesłane dla nieznanego człowiekowi szczęścia.I być może, iż w tym właśnieCziczikowie popychająca go namiętność nie od niego pochodzi, i może w chłodnej jego egzystencjizawarte jest to, co pózniej rzuci człowieka w proch, na kolana przed mądrością niebios.I jeszczepozostaje tajemnicą, dlaczego ta postać ukazała się w powstającym teraz poemacie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]