Podobne
- Strona startowa
- Marquez Gabriel Garcia Na falszywych papierach w Chile
- Masoneria czyzby papierowy tygr
- William Golding Papierowi Ludzie
- Masoneria czyzby papierowy tygr (2)
- Mikołaj Gogol Martwe dusze
- Makuszynski Kornel Dziewiec kochanek kawalera Dorn
- Makuszynski Kornel Bardzo dziwne bajki (SCAN dal 1 (2)
- Makuszynski Kornel Awantury arabskie (SCAN dal 937
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Chłopi tom 2 W.S.Reymont
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc widz czeka spokojnie i pracuje z wysiłkiem nad rozplataniem niesłychanych powikłań, nad rozpatrzeniem tego, które z trzech państw właściwie ma racyę, Szwecya, Dania czy Norwegia, nad rozjaśnieniem zagadki kto jest czyim synem, a kto czyim ojcem.Aż go gromem uderzy świetnie, na efekt zrobiona scena ostatnia dramatu, która w kilku słowach, starą modą, wszystko wyjaśni.Ale trzeba o jednem pamiętać: że »Pani zamku Östrot« została ukończona w pierwszych dniach 1855 roku, i że Ibsen miał wtedy lat dwadzieścia trzy…Pani Inger Ottisdatter Römör, władczyni zamku Östrot, bohaterka dramatu, ma w sobie pozę szekspirowską, zakrój wspaniały, jakieś dalekie ślady którejś z królowych historycznych szekspirowskich tragedyi; szło Ibsenowi o to, aby ją stworzyć jak najwspanialszą, posągową, kamienną i królewską.Udała mu się tylko poza.Pani Inger pozuje, jeśli już nie na królowę, to na królewską matkę, lecz ma królewskie maniery tylko bo pozatem robi bodaj że głupstwa, jedno po drugiem, udając dyplomatkę.Na obronę naiwności tej dyplomacyi ma pani Inger — swoją wielką i naprawdę wspaniałą miłość macierzyńską, która ją rozgrzesza; więc jeśli się z pobłażliwością dobroduszną patrzy na jej królewskie giesty, mocno nieudane, i zważać się na nie nie będzie, wyłuska się z tych obsłonek, dekorujących tę postać, dramat tak groźny, że się w nim przyszłego Ibsena natychmiast po tej grozie rozpozna i uczci.Tragiczna bowiem jest pani Inger Romor, rzucająca swe córki na pastwę szczęściu syna; nie kocha tych córek, urodzonych z innego, koniecznego małżeństwa, bo kocha naturalnego swego syna, zrodzonego z pierwszej i ostatniej wielkiej miłości.W postępowaniu jej, w tym obłędzie macierzyńskim jest wielki, przygniata jacy dramat; reszta jest tylko teatrem i efektem bez wartości, pozą dramatyczną i sceniczną anegdotą, która macierzyńskiemu dramatowi przeszkadza uporczywie, nie pozwala mu się rozwinąć i zabłysnąć.To też dramat pani Inger, nieszczęśliwej, wspaniałej matki, chociaż się na pozór równorzędnie rozwija, złączony z dramatem, który się rozgrywa w duszy pani na Östrocie, pierwszej magnatki norweskiej, zatłoczony sceneryą tego drugiego, traci swoją siłę, którąby mógł zabłysnąć, gdyby miał za tło całą duszę pani Inger, bez podziału na rzecz efektów gorszego gatunku.Tragizm matki, chcącej ocalić za wszelką cenę syna, płacącej fatalności szczęściem trzech córek za jego szczęście, jest godny Ibsena; teatralna demoniczność pani na zamku Östrot, jest pożyczoną, tak samo jak prowadzenie akcyi intrygą, którą ktoś ciągle odkrywa po to, aby ją z radości powikłać jeszcze bardziej.Akcya dramatu jest nikła i bezsilna, popychana naprzód zawsze sztucznym sposobem, zjawieniem się jakiejś niespodzianej figury, przejęciem listu, adresowanego do przeciwnika, zdradą służącego, po myłką, zapóźnem rozpoznaniem którejś z osób, nieznajomością nazwiska, jednem słowem tem wszystkiem, co kiedyś zachwycało audytoryum, a co dziś musi wzbudzić w widzu gwałtowną niecierpliwość.Zresztą Ibsen, kopiujący tego rodzaju strukturę sztuki, był zbyt ciężki na rzeczy w tym stylu, jeśli można rzec w ten sposób i nie miał sprytu Scribe’a czy Sardou, którzyby zawiązali intrygę zręczniej a przecież nie tak ciemno i pewniej, tak, że trudnoby bez nich rozplatać węzły.A w »Pani zamku Östrot« działają przypadki w sposób omal, że naiwny, tak, że dość małego odchylenia, a sztuki nie możnaby skończyć.Więc widz, nawet ten z 1855 roku, musiał trochę niedowierzająco uśmiechać się od czasu do czasu i zapytać się, coby się naprzykład stało, gdyby Nils Stenson, wchodzący oknem na scenę, spotkał się z własną matką, a nie właśnie z tym, któremu było tego potrzeba, albo gdyby Nils Stenson nie był tak niemądry i nie oddawał papierów ważnych swemu wrogowi, a jeśli Nils Stenson zrobił głupstwo, to dlaczegoż nie mógłby się spostrzedz mądrzejszy od niego Olaf Skaktavl? Ibsen stara się uprawdopodobnić to wszystko, upiększa to, jak może i łata jak może, lecz naiwności »nałogowego« przypadku nic z tego nie wytłumaczy,Najlepszym sposobem ukrywania niezgrabnych słów jest tajemniczość, a Ibsen tak celował w rozprowadzaniu jej po scenie; więc i w tym dramacie wszystko jest niesłychanie tajemnicze, wszystko z góry już groźne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]