Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Potocki.Jan Rekopis.znaleziony.
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- Fallaci, Oriana Ein Mann
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ozwał się na to, a jeno do Jagny rzekł:- Wez łopatę i bieżyj pomóc Pietrkowi, trza wodę spuścić ze sadu, bo może wlezć do kopców.Ruszajżesię prędzej, kiej mówię! - krzyknął.Jagna cosik zamamrotała na sprzeciw, ale tak na nią srogo gębę wywarł, że w dyrdy pobiegła, on zaśsam również poszedł w podwórze naglądać, że raz po raz rozlegał się jego gniewny głos w stajni, to woborze, to przy kopcach, że aż w chałupie było słychać.- Cięgiem to taki sprzeciwy? - spytała stara zbierając się do zniecenia ognia.- A cięgiem - odparła Józka, trwożnie nasłuchując.Jakoż i tak było, bo ano od dnia pogodzenia się z żoną, na co tak rychło się zgodził, aż się temudziwowano, przemienił się do niepoznania.Zawżdy był kwardy i niełacno ustępliwy, ale teraz to już sięzgoła na kamień przemienił.Jagnę do domu przyjął, niczego jej nie wymawiał, ale miał ją teraz zgołaza dziewkę, i tak ją też uważał i honorował.Nie pomogły jej przymilania się ni uroda, ni nawet złość, nite rzekome dąsy i gniewy, którymi to kobiety chłopów wojują.Całkiem na to nie zważał, jakby mu obcąbyła, a nie żoną ślubną, że nawet już nie baczył, co ona wyrabia, choć dobrze pewnikiem wiedział o jejschodzeniach się z Antkiem.Nie pilnował jej nawet i jakby całkiem nie stał o nią.Jakoś w parę dni pozgodzie pojechał do miasta i aż drugiego dnia powrócił; powiadali sobie we wsi na ucho, że u rejentajakieś zapisy robił, a jensi jeszcze przebąkiwali z cicha, że pewnie zapis Jagusi odebrał.Juści, że niktoprawdy nie wiedział, kromie Hanki, która w takich łaskach u ojca teraz była, że ze wszystkim się przednią zwierzał i radził, ale ona i tej pary z gęby nie puściła przed nikim, co dnia zaglądała do starego, adzieci to już prawie nie wychodziły z chałupy, że nieraz i sypiały razem z dziadkiem, tak je bowiemmiłował.Boryna zaś jakby pozdrowiał od tej pory, chodził po dawnemu prosto i hardo na świat poglądał, jeno siętak ozezlił w sobie, że o bele co gniewem buchał i ciężki był la wszystkich, prosto nie do wytrzymania,bo na czym swoją rękę położył, to juści, że do ziemi przygiąć się musiało i tak być, jako chciał, a nie, tofora ze dwora.Juści, krzywdy nie czynił nikomu, ale też i dobrości społecznie nie posiewał, nie, dobrze to czułysąsiady.Rządy wziął w swoje ręce i nie popuszczał ni na pacierz, komory pilnie strzegł, a kieszenijeszcze barzej, sam ano wszystko wydawał i srogo stróżował, bych dobra nie marnowali, la wszystkichw domu był twardy, ale już szczególniej dla Jagusi, boć nigdy tego użyczliwego słowa jej nie dał, a taknapędzał do roboty kiej tego zwałkonionego konia i w niczym nie folgował, że i nie było dnia bezswarów, a często gęsto i rzemień bywał w robocie albo i co twardziejsze, bo i w Jagnę wlazł jakiś zły iciskał ją na sprzeciw.Ulegać bowiem ulegała, niewolił ją, to i cóż było począć, mężowy chleb, mężowa wola, ale na słowoprzykre miała swoich dziesięć, na krzyk zaś każden podnosiła taki wrzask, takie piekło wyprawiała, żena całą wieś się roznosiło.Piekło też wrzało w chałupie cięgiem, jakby sobie oboje w nim upodobali,zmagając się we złości całą mocą do tela, kto kogo przeprze, a żadne ustąpić pierwsze nie chciało.Próżno Dominikowa chciała łagodzić i zgodę sprząc między nimi, nie poredziła przemóc zawziętości niżalów, ni krzywd, jakie im w sercach narastały.Borynowe miłowanie przeszło jako ta łońska zwiesna, októrej nikto nie pamięta, a ostała się jeno żywa pamięć przeniewierstwa jej i krwawiący wstyd, i luta,nieprzebłagana złość - w Jagnie się też dusza znacznie przemieniła, zle jej było, ciężko i tak przykro, żei nie wypowiedzieć: win swoich jeszcze nie miarkowała, a kary czuła boleśniej nizli drugie kobiety, że toi serce miała barzej czujące, i chowana była pieściwiej, i już w sobie była zgoła delikatniejsza odinszych.Męczyła się też, mój Jezus, męczyła!Juści, że robiła staremu wszystko na złość, nie ustępowała bez musu, broniła się, jak mogła, ale tojarzmo i tak coraz ciężej i boleśniej.przyginało jej kark, a poratunku nie było znikąd: ileż to razychciała wrócić do matki - stara się nie godziła, pograżając jeszcze, że przez moc odeśle ją mężowi napostronku.To i cóż miała począć ze sobą? co? Kiej nie poredziła żyć jak drugie kobiety, co to iparobków se nie żałują, i uciechy żadnej, i rade znoszą domowe piekło, co dnia się bijają z chłopami ico dnia razem spać chodzą pogodzeni.Nie, nie poredziła tego, mierziło się jej życie coraz barzej i jakaśnieopowiedziana tęskność rozrastała się w duszy, wiedziała to za czym?Za zło płaciła złem, prawda, ale w sobie była zestrachana cięgiem, pokrzywdzona wielce i takrozżalona, że nieraz przepłakała całe długie noce, aż poduszka była mokra, a nieraz te dnie swarów,kłótni tak się jej przykrzyły, iż była gotową uciekać choćby w cały świat!Ale gdzie to pójdzie, dokąd?Dookoła stał świat otwarty, ale tak straszny, tak nieprzenikniony, tak obcy i głuchy, że zamierała zbojazni jako ten ptaszek, kiej go chłopaki przychwycą i pod garnczek wsadzą.To i nie dziwota, że z tego wszystkiego garnęła się do Antka, choć go miłowała jakby jeno ze strachu irozpaczy, bo wtedy, po onej nocy strasznej, po ucieczce do matki cosik pękło w niej i pomarło, że sięjuż nie wyrywała do niego całą duszą jak przódzi, nie biegała na każde zawołanie z bijącym sercem aradością, a jeno szła jakby z musu niewolenia, a i bez to, że w chałupie zle było i nudno, a i bez to, żena złość staremu, a i bez to, iż się jej widziało, że wróci to dawne, wielkie miłowanie - ale na dniegłębokim serca krzewił się zjadliwy kiej trutka żal do niego, iż to wszystko, co ją spotyka, te smutki,zawody, to całe ciężkie życie, to przez niego; i ten jeszcze boleśniejszy, cichszy i nigdy niewypowiadany żal, że on nie jest tym, jakiego w sobie umiłowała - dziki, szarpiący żal zawodu irozczarowania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]