Podobne
- Strona startowa
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Diane Adams & RJ Scott In the Shadow of the Wolf 3 Splintered Lies
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Scott Justin Blekitne Bractwo (2)
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego (1)
- Myrcik Dominik Na krawedzi prawdy 1
- Chmielewska Joanna Najstarsza prawnuczka
- Sznaper Adam Akademia cudow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie byłbyś pierwszym, który chciał to zrobić - rzekł Nixon.- Ja wcale tego nie chcę, ale muszę - odparł Siggy.- Dla Ameryki.- Ach, tak! - Nixon ze zrozumieniem skinął głową.- Wszyscy robimy najgorsze rzeczy dla Ameryki, prawda?Siggy poczuł ulgę.Nixon zrozumiał, o co mu chodzi, dlatego jego zadanie będzie znacznie łatwiejsze do wykonania.- Macie szczęście - dodał były prezydent.- Tylko tym razem przyszedłem tu sam.Żeby się pożegnać.Opuszczam to miejsce.Jutro już by mnie tu nie było - pokręcił powoli głową.- No dobrze, kończcie.Nie mogę was powstrzymać.- Och! - odparł Siggy.- Ja nie zamierzam pana zastrzelić.Wystarczy, że zapragnę pańskiej śmierci.- Stojący za nim chłopak jęknął cicho, a Nixon lekko westchnął.Siggy'emy wydało się, że eks-prezydent poczuł się zawiedziony, potem jednak zrozumiał, iż było to westchnienie ulgi.Uśmiech powrócił na twarz Nixona.- Ale nie dzisiaj - mówił dalej Siggy.- Po prostu nie mogę wyrazić życzenia, by teraz pana zamordowano, panie Nixon.Albo żeby zginął pan w jakimś wypadku.Wszystko zło, które miało się stać, już się stało.Muszę zatem sprawić, aby zginął pan w przeszłości.Autostopowicz z tyłu wydał cichy dźwięk.Nixon skinął głową z powagą.- Myślę, że tak będzie znacznie lepiej.- Dlatego zdecydowałem, iż najlepszym terminem byłaby dla pana śmierć po powtórnym zaprzysiężeniu na prezydenta.W roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym drugim, zanim stracił pan kontrolę nad aferą Watergate, tuż po zawarciu traktatu pokojowego z Wietnamczykami i zaraz po pańskim wielkim zwycięstwie wyborczym.Właśnie wtedy zabije pana jakiś morderca.W ten sposób zostanie pan prawdziwie amerykańskim bohaterem, cieszącym się większą popularnością niż Kennedy, i jak on przejdzie pan do legendy.- A co się stanie potem? - spytał Nixon.- Wszystko się zmieni.Po pańskiej śmierci nikt nie będzie żywił do pana urazy.Ludzie zachowają o panu miłe wspomnienia.Prawie nikt nie będzie pana nienawidził.Nixon pokręcił głową.- Czyż nie powiedział pan, że pańskie życzenie ma przynieść Ameryce tylko dobro? Siggy skinął głową.- No, cóż, gdyby wtedy mnie zamordowano, prezydentem zostałby Spiro Agnew.Siggy zupełnie o tym zapomniał.Spiro Agnew.Co za łajdak.W żaden sposób nie mógłby rządzić dla dobra Ameryki.- Ma pan rację - przyznał Siggy.- W takim razie powinno to stać się jeszcze wcześniej.Tuż przed wyborami.Będzie to niemal równie dobry termin, jak w poprzedniej sytuacji, gdyż prowadził pan w sondażach.- Tylko że wtedy prezydentem zostałby George McGovern -zaoponował Nixon.Coraz gorzej i gorzej.Siggy zdał sobie sprawę z trudności, jakich przysporzy mu wykonanie jego obowiązku.Wszystko, co zmieni, przyniesie określone konsekwencje.Jak zdoła ulżyć cierpieniom swego kraju, jeśli będzie je powiększał wraz ze zmianami, które przeprowadzi?- A gdyby zażyczył pan sobie, żeby mnie zabito w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym ósmym, to urząd prezydenta sprawowałby Spiro Agnew albo Hubert Humphrey - dodał Nixon.– Może po prostu zechce pan, żebym zwyciężył w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym.Siggy zastanowił się nad tą propozycją.Bardzo głęboko.- Nie - rzekł w końcu.- To byłoby dobre, ale dla pana.Stałby się pan lepszym prezydentem, gdyby najpierw nie miał tych złych przeżyć.Jednak czy zabrałby nas pan na Księżyc? Czy utrzymałby pan wojnę w Wietnamie na tak niskim poziomie jak Kennedy?- Niższym - odparł Nixon.- Odniósłbym w niej zwycięstwo do roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego czwartego.- I wplątał się w wojnę z komunistycznymi Chinami - Siggy pokręcił głową.- Świat mógłby zostać zniszczony i zginęłyby miliony ludzi.Uważam, że w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym zwyciężył właściwy kandydat.Twarz Nixona posmutniała.- W takim razie najlepiej będzie, jeśli wyrazi pan życzenie, żebym przegrał wszystkie wybory, w których startowałem.Uniemożliwi to mój wybór do Kongresu na stanowisko wiceprezydenta.Niech zostanę handlarzem starych samochodów.- Jego usta wykrzywił smutny uśmiech.Siggy dotknął ramienia Nixona.- Może powinienem - rzekł, a chłopiec za nim znów wydał cichy dźwięk.-Ale nie - podjął Nixon.- Chciał pan ocalić Amerykę.Moje zwycięstwo lub klęska wyborcza niczego by nie zmieniły.Gdyby nie ja, prezydentem zostałby ktoś inny.Zresztą na pewno znalazłby się jakiś Richard Nixon.Gdyby Amerykanie nie chcieli, żebym objął urząd prezydenta, nigdy by do tego nie doszło.Gdyby Richard Nixon nie istniał, na pewno by go wymyślili.- W takim razie nie wiem, co zrobić - westchnął Siggy.Nixon odwrócił się i spojrzał na morze.- Zrobiłem tylko to, czego ode mnie oczekiwano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]