Podobne
- Strona startowa
- Gabriel Richard A. Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Steiner Rudolf Sedno kwestii spolecznej
- Bishop Anne Efemera 02 Belladonna
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (2)
- Clancy Tom Niedzwiedz i smok
- Stephen King Mroczna Wieza t3 Ziemie jalowe (rtf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mizuyashi.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W podróży z nikim nie mówi i w każdymmieście je kilka obiadów, przesypia się kilka nocy i jedzie dalej, aby tylko objechać ląd stały.Jest skąpy i, jednym słowem, mniej dżentelmen od poprzedzającego.Rodzaj szósty. U c z o n y.Ten poświęca całe swe życie, aby odkryć i opisać jaką nowąroślinę, jakie nieznane zwierzę lub jaki kamyk; zdjąć plan nowej geograficznej karty; opisaćkraj lub wytłumaczyć znaki hieroglificzne z jakiego starożytnego kamienia w sposób wcalenowy i od nikogo nie znany, nawet od tych, co kiedyś te znaki sami wyryli.Powtarza on kil-kakrotnie też samą podróż, uważając tylko zajmujący go przedmiot.Jest często nauczającym,lecz częściej pedantem i nudnym.Gdy przy pracy ma otwartą głowę, oddaje znakomite przy-sługi towarzystwu.Znaki zewnętrzne, po których go się poznaje, są następne: nie czesze się,nosi zatłuszczone szaty i ma zawsze rozsypaną tabakę na koszuli.PS. Dodatkiem do tego rodzaju jest a r t y s t a.ten o tyle tylko zasługuje na uwagę, oile ma prawdziwy i niepodrzędny talent.W innych razach jest tylko s m o l i p a l c e m it r a c i c z a s e m.Rodzaj siódmy. T r u b a d u r.Ten podróżuje na konto domu handlowego: Poezji, Wra-żeń i Spółki.68Znosi trudy, niebezpieczeństwa, choroby, brak pieniędzy w oddalonych krajach itp. tylkoprzez przywiązanie do pryncypałów swego domu handlowego.Jego obserwacje, dzieła i na-uka, jaką wyciąga z okoliczności swego życia, są stosowne do pojęcia i rozsądku, jakie ode-brał od natury.Najczęściej umiera on pod płotem lub przechodzi z tej klasy do następnej.Czasami też wydaje on także na świat ludzi!Rodzaj ósmy i ostatni. A m a t o r.Ten jest sławnym z tego, że wydał na świat Kasano-wę, Faoblassa, Gilblassa i wielu innych podobnych.Ma on mnóstwo gałęzi i gałązek, z któ-rych wyrastają doktorzy z potrzeby, artyści dający koncerta wokalne bardzo drogie, a zawszezakatarzeni, pożyczalscy, nieoddawalscy i wielcy panowie, ciągnący dochody z damy czer-wiennej.Widziano w nim nawet za naszych czasów książąt spokrewnionych z mocarzamiNiemieckiej Rzeszy, odgrywających niepospolitą rolę!Nad tym rodzajem rozpiszem się gdzie indziej.Ale już zanadto gawędzimy, a wleczem się jak %7łydzi na szabas.To nie moja winal Za-miast cię nudzić bezustannym wymienianiem nazwisk rozmaitych wiosek leżących na obubrzegach Nilu, bawię cię, jak mogę.Jeśli cię bawię tylko.? (Co raczysz mi powiedzieć przyzdarzonej sposobności).Oho! otóż coś nowego.! Ale nie lękaj się.Już tym razem nie anegdota ani zoologicznarozprawa.Przy zachodzącym słońcu widać na skalistej górze, spadającej prostopadle do Nilu, jakieśstare, obszerne domisko.Jest to Der-Mariam, czyli klasztor N.P.Marii.Ta góra zowie się Giebel-el-Teir, a ten klasztor jest zamieszkałym przez Koftów, którychwłaśnie teraz przez szparę skały możem widzieć jak kotów spuszczających się na dół.Lecąoni nad brzeg rzeki, a zdejmując z siebie odzienie wpław się rzucają.Nie sróż się! Nie bierzza pałasz.! Oni chcą ci tylko powiedzieć, że są chrześcijanami, i prosić o jałmużnę dlautrzymania lampy gorejącej w ich kapliczce i o baksis dla siebie.Dziwny sposób żebrania powodzie! Patrz, jak są liczni! Jacy miedziani.!%7łyjąc ciągle w odkrytym polu i pod spieklejszym słońcem niż w Kairze, stali się zupełnieco do koloru do Arabów podobnymi.W takim to klasztorze Volney dla nauczenia się ich ję-zyka dwa lata przesiedział.Słyszysz ich krzyki.? Christianos! Christianos.! baxis! Baxis!.Nie dopuszczajmy jednak tych chrześcijan do kanży, gdyż są od nas liczniejsi! Stańmy wszy-scy zbrojno na pomoście, aby im okazać, że przemocą nic nie uproszą.A rzućmy im też parębutelek oliwy dla lampy palącej się w ich kapliczce.Patrz no! stojąc w wodzie, mającej do stusążni głębokości, odkorkowują butelki zębami.kosztują.krzywią się jak małpy.myśleli,że wódki i.prima-aprilis!No! teraz odpływajcie sobie, macie już dosyć napoju, zostawcież nas w spokoju! A kysz!bo was pogłaszczem ołowiem!Uważaj, jak ta wyniosła skała pod promieniami zachodzącego słońca jest malowniczą!Kraj już coraz piękniejszy, choć jesteśmy dopiero w Zrednim Egipcie.Chociaż nie słychać tu miłego dzwięku dzwonu wzywającego na wieczorne pacierze, teszare mury klasztoru chrześcijańskiego, to samo imię Bogarodzicy pociesza serce niejednegowracającego z dzikich krajów wędrowca i wlewa w duszę jego nadzieję, że od chwili będącpod bliższą Jej opieką, już go Ona do rodzinnej ziemi zawiedzie.Otóż miasto Mignieh! O nim ci wspominam, gdyż jest więcej znaczącym od małych wio-sek i miasteczek, któreśmy od dwóch dni (to jest od Beni-Suef) na naszej drodze spotykali.Wokolicach tego miasta możem już napotkać nieco starożytności egipskich.Ale mówiąc mię-dzy nami, jeśliś nie zagorzały antykwariusz, tylko lubownik pięknych i wspaniałych dziełczłowieka i przyrodzenia, przed ruinami Tentery nic szczególnego nie zobaczysz.69Jednak żebyś nie myślał, żem leń, to ci będę i tutaj służyć za przewodnika; jeśli więcchcesz wsiąść na koń i o parę mil od Nilu się oddalić, zaprowadzę cię najprzód do miasta Be-ni-Hassan dziś zwanego.Opodal od tego miasta, w piasku, zobaczymy dość starożytne groby,w których już wielu uczonych grzebało.Są to groby dawnych Egipcjan i nie tak dawnychMamluków. Co za dziwna mieszanina!Ujrzysz tam trzy niewielkie, ale wielkiej starożytności statuy.Twierdzą uczeni, że te statuysą z dziewiątego wieku, jeszcze przed Jezusem, to jest kilka wieków przed napadem Persów.Opodal znalezć można szczątki świątyni Diany i studnie balsamowanymi mumiami kotównapełnione.Egipcjanie bowiem dawali tej bogini kota za towarzysza, tak jak Grecy Minerwiesowę.Może to być z tego powodu, że i kot jest w swoim rodzaju niepospolitym myśliwym!Co zaś do sowy, to się da wytłumaczyć jeszcze łatwiej, jeśli się zastanowimy, że wszyscyuczeni do puszczyków podobni.Kiedyśmy już w drodze, jedzmy wciąż lądem aż do El-Hemuamu.To miasto nazywało sięniegdyś Hermopolis.Uczeni, którzy należeli do wyprawy Bonapartego, opisali je dostatecz-nie.Mógłbyś je więc dokładnie poznać parę lat na to poświęciwszy, ale ja ci powiem w kilkusłowach, że już tam niewiele nawet gruzów.Są jeszcze studnie z mumiami.Są groby nie wie-dzieć czyje.Co najciekawszego to bardzo dobrze zachowane mumie młodych krokodyli.Ale wracajmy się do czółna, bo tu słońce bardzo piecze.Tam milszy na nas oczekuje wi-dok: nad brzegiem prawym Nilu piękny las palmowy, kilka mil aż ku Radamant się ciągnący.Możem odpocząć w jego chłodzie i zapolować na nie znane u nas ptactwo.Jutro nad rankiemujrzymy i Radamant.Miasteczko dość piękne, ale zawsze piękne tylko z daleka, tak jakwszystkie miasta na Wschodzie, oprócz Kairu i Damasu.Ale i tu bieda i nędza może cię za-bawi, jeśliś nie filantrop; bo tu bieda inna z postaci niż u nas.oryginalniejsza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]