Podobne
- Strona startowa
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Christian Jacq Prawo Pustyni (2)
- Zajdel Janusz A Prawo do powrotu
- R. Walczak Prawo Turystyczne
- Prawo Turystyczne R. Walczak
- Walczak R. Prawo Turystyczne
- ABC systemu Windows XP (2)
- Feist Raymond E Srebrzysty Ciern (2)
- Mikołaj Gogol Martwe dusze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mam codo tego wątpliwości, bo całe życie jestem biedny,a jedyna znana mi osoba, która postawiła takiznak, to mój przyjaciel Pedro, który ukradł go zpodwórka bogatego gościa.Skręcamy na wyłożony brukiem podjazd,który prowadzi do piętrowego domu, dosłownieprzylepionego do skały.Prostuję się i rozglądampo okolicy.Nigdy nie mieszkałem w takimmiejscu, gdzie nie da się rzucić kamieniem wokno sąsiada.Powinienem się cieszyć, że mam okazjępomieszkać w takim wypasionym domu, ale tomi tylko przypomina, że tu nie należę.Niejestem idiotą.Wiem, że gdy tylko stąd odejdę, toznowu będę taki biedny jak zawsze albo trafiędo pudła.To miejsce mnie drażni i nie mogę siędoczekać, kiedy, do diabła, się stąd wyrwę.Alex parkuje i w tej samej sekundzie z domuwychodzi pan Westford.Jest wysoki, ma siwewłosy i mnóstwo zmarszczek wokół oczu, jakbyza dużo się uśmiechał.Nim wysiadam z samochodu, przed domemstoją już trzy osoby.Jakaś pieprzona paradabiałasów, jeden bielszy od drugiego.W końcu wychodzi Kiara.Jej znajoma twarzprzynosi mi ulgę, ale też wywołujezdenerwowanie.W ciągu jednego rankazamieniłem się z faceta, który zablokował jejszafkę, w oprycha wyprowadzonego wkajdankach i wrzuconego do aresztu.Wystarczyło kilka godzin, a moje życie zupełniesię spieprzyło.Kiara ma jasnobrązowe włosy ściągnięte wkitkę i jest ubrana w dżinsowe szorty iwyciągniętą koszulkę w kolorze wypłowiałejzieleni.Nie wystroiła się na moje przybycie, topewne.Na policzku i rękach ma nawet brązowesmugi od ziemi albo smaru.Obok Kiary stoi jej brat.Chyba efekt wpadkialbo spóznionych zapędów, bo wygląda naprzedszkolaka.Jest upaprany jak nieboskiestworzenie.Ma na policzkach resztki czekolady. To moja żona, Colleen mówi profesorWestford, wskazując na szczupłą kobietę stojącąobok niego. A to mój syn Brandon.Moją córkęKiarę oczywiście już znasz.Profesor i jego żona są ubrani w podobnebiałe golfy.I wyobrażam sobie, jak w niedzielegrają w golfa w jakimś wytwornym wiejskimklubie.Brandon mógłby występować w filmachalbo reklamówkach jest tak wkurzającoenergetyczny, że człowiek ma ochotę dać mucoś, żeby trochę oklapł.Brittany i Alex wymieniają uściski dłoni zżoną profesora, a Kiara podchodzi do mnie. Jak się czujesz? pyta tak cicho, że ledwie jąsłyszę. Dobrze mamroczę.Nie chcę rozmawiać ozapuszkowaniu i przejażdżce wozem policyjnymdo aresztu dla młodocianych.Cholera, co za niezręczna sytuacja.Tendzieciak, Brandon, ciągnie mnie za nogawkęspodni.Całe palce ma upaprane czekoladą. Grasz w nogę? Nie.Patrzę na Aleksa, który udaje, że nie widzi,albo nie dba o to, że ten kurdupel brudzi mispodnie.Pani Westford uśmiecha się i odciąga odemnie Brandona. Carlos, może się rozgościsz, a potemprzyjdziesz do patio na lunch.Dick, idz zCarlosem na górę i pokaż mu dom.Dick[1]? Kręcę głową.I profesorowi nieprzeszkadza, że żona mówi na niego Dick?Gdybym miał na imię Richard, to pozwalałbymmówić na siebie Richard albo Rich, ale nie&Dick.Do diabła, już bym wolał, żeby nazywalimnie Chard.Biorę plecak. Chodz ze mną, Carlos mówi Westford.Oprowadzę cię po domu.Kiaro, może pokażeszAleksowi i Brittany swój samochód?Reszta ekipy rusza za Kiarą, a ja idę zprofesorem Dickiem.Wchodzimy do środka.Dom jest tak duży, jakprzypuszczałem, oceniając z zewnątrz.Nie takiwielki jak rezydencja Madison, ale większy niżjakiekolwiek miejsce, w którym wcześniejmieszkałem.Na ścianach wzdłuż korytarzawiszą duże obrazy, a nad kominkiem fajnypłaski telewizor. Czuj się jak w domu.Tak, pewnie.To dla mnie taki sam dom jakrezydencja prezydenta. Tutaj jest kuchnia mówi i prowadzi mniedo dużego pomieszczenia z ogromną lodówką zestali nierdzewnej i innymi urządzeniami w tymsamym stylu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]